Jest mniejsza, ale... większa, czyli 5 faktów o nowej Toyocie RAV4
Michał Mańkowski
15 marca 2019, 12:33·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 marca 2019, 12:33
Toyotę RAV4 kilka dłuuugich lat temu miał mój dziadek. Pamiętam, że zjeżdżając z górki wrzucał bieg (w automacie) na luz, żeby auto mu mniej spalało. Takie tam zaklinanie rzeczywistości. Najnowsza RAV-ka jest samochodem zdecydowanie innym: i wizualnie, i technologicznie. I właśnie debiutuje na polskich drogach.
Reklama.
To generalnie całkiem szalony okres dla Toyoty. Z jednej strony wycofują z oferty Avensisa i "zabijają" popularnego Aurisa. Z drugiej wrzucają na polski rynek egzotyczny nieco model Camry, powracają z legendarną Suprą i odświeżają Corollę w trzech różnych wersjach nadwozia. A do tego popularny SUV o nazwie RAV-4 doczekał się piątej generacji.
1. To naprawdę nowe auto
Nie żaden tam lifting-srifting. Model, który widzicie na zdjęciach to piąta generacja popularnego SUV-a produkowanego już od okrągłych 25 lat (1994 – swoją drogą, jak ten czas leci. "Nie tak dawno" opisywaliśmy model wydany na 20-te urodziny). I choć nazwa i zamysł jest ten sam, auto jest naprawdę nowością. Zmiany są duże nie tylko tam, gdzie widać je na pierwszy rzut oka, ale także tam, gdzie ludzkie oko nie sięga.
Mianowicie chodzi o platformę TNGA. Nic Wam to nie mówi? Spokojnie, nie musi – to technikalia. Natomiast nietechnicznie mówiąc, ta sama platforma płyty podłogowej zostanie wykorzystana w innych modelach Toyoty: Corolli, Priusie czy nieco futurystycznym C-HRze.
Za skrótem TNGA kryje się Toyota New Global Architecture, czyli jest to nowa koncepcja projektowania i produkowania samochodów, a także organizowania pracy fabryk czy linii produkcyjnych.
Co w praktyce daje wspomniana platforma TNGA? Ano na przykład aż o 57% sztywniejszą karoserię czy obniżony środek ciężkości. Samo auto... nie jest większe. Ba, jest o 1 cm niższe (1,65m) czy o 5mm krótsze od poprzednika, ale dzięki większemu rozstawowi osi i większej szerokości w środku oferuje inne, bardziej komfortowe doznania. Tak, chodzi najzwyczajniej w świecie o ilość miejsca. Większy jest także sam bagażnik, o czym przekonaliśmy się podróżując załadowani i osobowo, i bagażowo.
2. Ładnie i praktycznie
To nie jest samochód, który będzie sprawiał, że serce zabije ci szybciej na jego widok. To samochód, który sprawi, że serce ci nie stanie w momencie, gdy będziesz musiał zapakować całą rodzinę i jeszcze trochę na wielkie wakacje i następnie pojechać w rozsądnej ceni i wygodnych warunkach przez kilkaset bądź kilka tysięcy kilometrów. A jeśli jeszcze dorzucić bagażnik na dach... hulaj dusza, piekła nie ma.
Widać, że jest to nowy model. Nadwozie jest ostrzejsze, na masce widać wyraźne przetłoczenia, ale to wciąż zdroworozsądkowe auto. Jak to często zdarza mi się pisać, nowoczesne i zgodne z trendami – żaden producent nie może pozwolić sobie, żeby było inaczej. Toyota RAV-4 to pionier w swojej kategorii i jedno z najpopularniejszych aut tego typu na świecie. Choć mówimy cały czas o "kompaktowym SUV-ie", RAV-ka wcale nie sprawia wrażenia małego/kompaktowego auta.
3. Bezpieczeństwo w standardzie
Toyota nie oferuje tutaj nic, czego jako kierowcy nie znalibyśmy z innych aut, ale trzeba przyznać, że jest tego sporo. To tzw. Toyota Safety Sense, który ratuje nam tyłek np. systemem antykolizyjnym, reagującym na inne auta, rowerzystów i pieszych (także po zmroku) – to rozwiązanie dostępne jest nawet w najbardziej podstawowym wariancie wyposażenia.
Jest też m.in. znany asystent pasa ruchu, żeby nie "wyjechać poza linie". Przydatne na restrykcyjnych szwajcarskich drogach, gdzie w połączeniu z aktywnym tempomatem utrzymującym stałą prędkość i odległość od auta przed nami, sprawiał, że kierowca właściwie musiał tylko czuwać nad kierownicą czy większymi łukami.
Mamy też system ostrzegania o ruchu poprzecznym z tyłu pojazdu (RCTA) z funkcją automatycznego hamowania, czyli cofając z parkingu auto monitoruje, czy ktoś zaraz nie przypakuje nam z boku i w razie czego samo zahamuje. A dla tych, którzy nie są fanem parkowania jest monitor panoramiczny z systemem kamer 360 stopni, czyli dającym na auto widok z tzw. lotu ptaka. A to tylko niektóre z nich.
4. TEN jeden gadżet
Mała rzecz a cieszy. Przyznam, że to coś nie tak wcale oczywistego dla większości kierowców.
RAV-ka jest napakowana technologią (a które auto dziś nie jest?), ale gadżetem, który działa na wyobraźnię i robi różnicę jest… lusterko wsteczne. Niby nic, ale jednak. Dlaczego? Lusterko wsteczne ma wyświetlacz cyfrowy i dodatkową kamerę zamontowaną w górnej części tylnej szyby. Obraz z niej może wyświetlać się w lusterku wstecznym, dzięki czemu widzisz wszystko za autem – nawet jeśli zapakowałeś się po korek walizkami i gołym okiem nic nie widać.
5. Do wyboru do koloru
Cenowo możemy przebierać w przedziale od 109 900 do 179 900 zł za poszczególne modele i warianty silnikowe czy wyposażeniowe. Pamiętajcie, że są to ceny "od", czyli dobierając mniejsze lub większe dodatki ostateczny koszt może się różnić.
Ciekawy jest fakt, że Toyota konsekwentnie pokazuje środkowy palec fanom diesli, które i tak sprzedawały się bardzo umiarkowanie. Nowa RAV4 może być albo benzyniakiem, alby hybrydą. I tyle. Na tych pierwszych czeka 173-konna jednostka z manualną bądź automatyczną skrzynią biegów i napędem FWD lub AWD. Z kolei „hybrydziarze”, których jest więcej (w 2018 roku to aż 66 proc. właścicieli RAV-ki) dostają 218 lub 222KM, zależnie od tego, czy wezmą auto z napędem na cztery lub dwa koła. Musicie pamiętać też o bezstopniowej skrzyni biegów, do której ja osobiście nie mogę się przekonać (charakterystyczny dźwięk i sposób przyspieszania), ale to tylko moja opinia.
Czy będzie hit? Na papierze wszystko wskazuje, że tak. To praktyczne auto, które okazuje się rozsądnym wyborem w momencie, gdy odpuścimy emocje i na spokojnie siądziemy z kartką i zrobimy sobie drzewko decyzyjne. Pytanie tylko, czy aby na pewno chcesz jeździć hybrydą. Bo tylko w tym wariancie RAV-ka będzie najsensowniejsza.