To auto nie ma lusterek, ale... kamery. Nawet polscy policjanci nie mogli w to uwierzyć
Michał Mańkowski
20 kwietnia 2019, 20:06·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 20 kwietnia 2019, 20:06
Policyjny radiowóz wyprzedził nas z lewej strony. Potem zwolnił i to samo zrobił z prawej. Później zwolnił raz jeszcze i chwilę jechał za nami. Nie, nie dlatego, że złamaliśmy przepisy. Po prostu dwaj funkcjonariusze ewidentnie bardzo chcieli obejrzeć to auto z każdej strony. To historia, która przydarzyła się podczas premiery Audi e-tron – pierwszego w pełni elektrycznego samochodu od Audi. Tak, chodzi o SUV-a całkowicie na prąd, w którym o dziwo, nie sam prąd budzi największe zdziwienie.
Reklama.
To szalenie ważna premiera dla niemieckiego producenta. Model, którego koncepcyjna wersja została zaprojektowana przez polskiego projektanta Kamila Łabanowicza, w końcu wjeżdża do salonów i lada tydzień zobaczycie go na polskich drogach. Jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnej sprzedaży na świecie złożono 20 tysięcy zamówień "w ciemno". Gdybyście chcieli dziś zamówić to auto, w salonie odebrać będziecie mogli je mniej więcej na jesieni. Na polski rynek w tym roku przeznaczono ok. 200 egzemplarzy.
Audi mówi wprost, że tym modelem wchodzi na poważnie w rynek elektryków i jest to mniej więcej taki sam krok milowy dla marki, jak wprowadzane 40 lat temu legendarne quattro – niezawodny napęd na cztery koła.
Audi e-tron to żadna tam hybryda, jest w pełni elektrycznym samochodem i pojedzie tylko i wyłącznie na prąd. To już kolejny producent, który wbija swoją flagę z logo na planecie elektromobilności. Na razie furorę robi Jaguar I-Pace, który został uznany za samochód roku i chcąc nie chcąc e-tron będzie porównywany do niego. Zwłaszcza, że wizualnie i gabarytowo są nieco podobne.
Nazwa e-tron jest zarezerwowana tylko dla elektryków, ale jeśli potrzebujecie odniesienia to ten model najlepiej nazwać takim Audi Q4, bowiem e-tron jest większy od Q3, ale mniejszy od Q5. Wizualnie wpasowuje się tu w gamę wręcz idealnie.
Co ciekawe, jest trochę niższy niż przeciętny SUV. Ma ok. 160 cm wysokości, gdy zazwyczaj SUV-y mają o ok. 10 cm więcej. To wynik prac nad bardzo istotną aerodynamiką i współczynnikiem oporu powietrza, który musiał zostać obniżony do granic możliwości, by zmniejszyć zapotrzebowanie na energię i zapewnić jak najlepszy zasięg jazdy na baterii.
Żeby pokazać Wam jak ważna jest aerodynamika, wyobraźcie sobie, że gdyby elektryczne "bebechy" e-trona przełożyć do innego Audi o podobnym kształcie tam zasięg byłby niższy o 40 kilometrów. Na zmniejszenie współczynnika oporu powietrza wpływają także… lusterka, które w przypadku Audi e-trona są jednym z najbardziej wyjątkowych i często szokujących elementów. Mianowicie mogą to być tradycyjne lusterka lub za dopłatą możecie dostać… kamery, z których obraz widzicie na wysokiej jakości ekranie zamontowanym wewnątrz drzwi.
To rozwiązanie, które budzi największą uwagę na ulicy – w końcu zamiast lusterek są tam jakieś futurystyczne "kijki", a także jest jednym z rozwiązań, które sprawiają, że to auto jest naprawdę wyjątkowe. Wyświetlacz OLED pokazuje obraz rzeczywisty w naprawdę świetnej jakości, nie ma tutaj martwego punktu.
Obraz z kamery dostosowuje się także do warunków na drodze np. podczas parkowania pokazuje nieco inną perspektywę niż podczas szybkiej jazdy na autostradzie, a w nocy lub w przypadku oślepiających świateł z auta za nami delikatnie przyciemnia obraz.
Nie wiem jedynie jak w praktyce będzie sprawowało się to rozwiązanie podczas jazdy w błocie, śniegu, ulewie itd.
Jak to działa w praktyce? Jest dziwnie. Na początku odruchowo ciągle patrzysz tam, gdzie zazwyczaj masz lusterka. Typowa pamięć mięśniowa, więc dłuższą chwilę zajmuje zmiana przyzwyczajeń. To jednak jeszcze pół biedy, problem dla mózgu zaczyna się w momencie, gdy musisz ocenić odległość samochoduu za tobą. Jest zupełnie inaczej niż w przypadku normalnych lusterek.
Bardzo trudno jest stwierdzić, czy auto, które widzisz na wyświetlaczu jest na tyle daleko, że można zmienić pas czy wystarczająco blisko, by tego nie robić. Podejrzewam, że z czasem człowiek się przyzwyczai, ale to kwestia sporej praktyki – momentami czułem się jak zupełnie nowy kierowca. Podobny problem mieli wszyscy jeżdżący z tym rozwiązaniem. Z drugiej strony, kupować sobie elektrycznego e-trona bez takich lusterek… nieee, to raczej nie ma sensu.
Audi e-tron, wspomniany Jaguar I-Pace czy Mercedes EQ, który ma się pojawić za jakiś czas, to ważne modele, ponieważ pokazują, że samochody elektryczne mogą wyglądać jak "zwyczajne auta". Nie są żadnymi nowoczesnymi czy futurystycznymi wynalazkami czy dziwolągami, do czego kierowcy mogli być przyzwyczajeni do tej pory. To po prostu samochód, tyle że bez spalinowego silnika.
E-tron nawet na sekundę nie zostawia wątpliwości z jakiej stajni się wywodzi. W ramach ciekawostki spójrzcie na grill. Jest szerszy, nieco "niższy", a to dlatego, że de facto elektryk grilla nie potrzebuje, bo nie ma wielkiego silnika do chłodzenia. Dlatego tutaj w środku jest on zabudowany za wyjątkiem jednego elementu z żaluzjami, który w razie potrzeby się otwiera (i tak tego nie zobaczymy) i wpuszcza nieco powietrza do schłodzenia technologii napędu.
W tym aucie serce nie bije pod maską, a… w podwoziu. To właśnie tam umieszczono baterię. To najcięższy, bo aż 700-kilogramowy, pojedynczy element w tym samochodzie. Znajduje się na dole, dlatego też podwozie jest całkowicie zabudowane (nie ma tam żadnych wydechów itd.) i znacząco wpływa na środek ciężkości auta. W podwoziu kryją się aż 22 litry specjalnej cieczy chłodzącej i 40 metrów przewodów!
Wizualnie e-tron nie pozostawia żadnych wątpliwości, jaka marka go wypuściła. To typowe Audi ze sportowymi przetłoczniami z boku i wydatnymi nadkolami quattro. Próżno szukać też tam standardowego wlewu paliwa, a w przypadku elektryka zaślepki do ładowania. Tą umieszczono z boku, otwiera się ją specjalnym przyciskiem także na karoserii. Po ładowaniu automatycznie sama się zamyka.
No dobra, przejdźmy jednak do tego, co najbardziej interesuje kierowców rozważających zakup samochodu elektrycznego: kwestii ładowania i zasięgu na jednym "baku". Audi e-tron na jednym ładowaniu jest w stanie przejechać oficjalnie 417 kilometrów. A wynik ten może być nawet nieco większy (realnie nawet 450 km), jeśli włączymy tryb "Range" – wtedy auto odłączy zbędne funkcje np. klimatyzacja, ograniczy prędkość do 90 km/h, dzięki czemu wyciągnie maksymalne możliwości z baterii.
Jeśli będziecie jechać w trybie S lub dynamicznie przyspieszać, jadąc na granicy dozwolonych prędkości z maksymalnie włączonym nawiewem, wtedy naturalnie zasięg będzie mniejszy. O tym, ile zostało, jesteśmy na bieżąco informowani na ekranie za kierownicą.
Udało nam się także dowiedzieć, że nawet jeśli zasięg będzie wynosił równe 0 km, auto ze względów bezpieczeństwa w razie czego da radę przejechać jeszcze kilka kilometrów, ale producent nie zaleca testowania limitu baterii do granic możliwości.
Dzięki rekuperacji auto zamienia energię kinetyczną na elektryczną. W praktyce oznacza to, że samo odzyskuje energię np. podczas hamowania. Możemy pomagać w tym specjalnymi manetkami, klikając lewą dłonią za kierownicą sami hamujemy silnikiem. W praktyce nawet 90 proc. jazdy w mieście może być wykonywane właśnie z użyciem rekuperacji.
Audi e-tron ma 408 koni mechanicznym w trybie boost, bez niego nieco mniej. Do setki rozpędza się w najlepszym scenariuszu w 5,7 s lub w 6,6 s bez boosta. Maksymalnie pojedzie 200 km/h, ale to nie prędkość maksymalna tu jest najważniejsza.
Jazda elektrykiem to prawdziwa frajda z kilku powodów. Po pierwsze, dźwięk, którego niby nie ma, ale jednocześnie jest. Czujesz się jak w kreskówce Jetsonowie z charakterystycznym, miarodajnym, satysfakcjonującym i dyskretnym dźwiękiem. Oczywiście brakuje typowego bulgotu, ale jak się nie ma co się lubi…
Prawdziwym doświadczeniem jest także start spod świateł. Mając elektryka, który od razu do dyspozycji ma maksymalny moment obrotowy możecie być niemal pewni, że w pierwszym etapie 0-60 km/h ogracie prawie każdego. Dosłownie strzelacie do przodu przy akompaniamencie… niczego.
Technologicznym majstersztykiem jest także aktywne zawieszenie, które samo dostosowuje wysokość do prędkości samochodu. Gdy jedziemy szybciej, auto samo delikatnie się obniża. Jeśli zwalniamy, e-tron odpowiednio się podwyższa.
A jak jest z ładowaniem samochodu elektrycznego? Odpowiem tak jak nie lubię – to zależy. I to od wielu czynników. Sam fakt, że producenci wprowadzają na rynek samochody elektryczne to jedno. Baza ładowarek w miastach i na trasach to drugie. Audi e-tron może ładować się na kilka sposobów: w domu, na mieście, z gniazdka, specjalnej ładowarki itd. A dokładniej na jeden sposób, ale wykorzystując kilka różnych napięć.
Najlepiej wygląda to w przypadku stacji szybkiego ładowania prądem stałym z mocą do 150 kW. Wtedy w 30 minut naładujemy 80 proc. baterii i możemy ruszać w kolejny dalszy odcinek. To jednak rozwiązanie na razie raczkujące w Polsce i pieśń przyszłości.
W przypadku 11 kW naładowanie auta do pełna to konieczność zostawienia go po prostu na noc z podłączoną ładowarką. Gdy postawicie auto np. na 3h w galerii handlowej, gdzie także często czekają ładowarki, doładujecie sobie ok. 100 km zasięgu.
Skoro marka premium, to i cena premium. E-tron startuje od ok. 340 tys. złotych. To pełnoprawny SUV, który wygląda i jeździ jak "normalne" auto. Jeśli ktoś chciałby być w awangardzie, mieć elektryka i przede wszystkim ma możliwość jego ładowania, właśnie pojawił się kolejny samochód na rynku, który warto rozważyć. O ile tylko macie go gdzie ładować – bo to wciąż największa przeszkoda (także mentalna) dla posiadania w Polsce elektryka. To na szczęście w najbliższych latach znacząco się zmieni.
I na koniec kolejna pieśń niedalekiej przyszłości, podobno już możliwej pod koniec tego roku. Mianowicie w Audi będziemy mogli poczuć się jak w grze komputerowej Need For Speed, gdzie za sprawą paru kliknięć będziemy mogli... zmieniać nasz samochód. Auta będą seryjnie wyposażane w większość dodatkowo płatnych opcji, ale będą one zablokowane . Jeśli będziemy chcieli z nich skorzystać np. światła Matrix LED, będziemy mogli wejść w opcje Sklepu i je sobie... dokupić. Wtedy system auta się zaktualizuje i udostępni nam opcje wcześniej niedostępne.