
Władysław Frasyniuk z kard. Henrykiem Gulbinowiczem spierał się nieraz. A mimo to obaj darzą się wzajemnym szacunkiem. To nawet za mało powiedziane – kardynał do Frasyniuka, wówczas działacza Unii Demokratycznej, odnosił się z taką sympatią, że aż politycy ultrakatolickiego ZChN mu tego zazdrościli.
– Kard. Gulbinowicz był jedynym hierarchą kościelnym, który w czasie stanu wojennego wspierał podziemną "Solidarność" czynem, a nie tylko słowem. On nie tylko trzymał słynną związkową kasę. Był też choćby łącznikiem między podziemiem a papieżem – Władysław Frasyniuk w rozmowie z naTemat przyznaje, że zasług kard. Gulbinowicza jest w stanie wymienić bez liku.
Mówi się, że Gulbinowicz potrafił się sprzeciwić innym hierarchom w Episkopacie, a nawet samemu prymasowi. Gdy w sierpniu 80. wybuchła "Solidarność", kard. Stefan Wyszyński zachowywał wstrzemięźliwość w obawie o bezpieczeństwo ludzi. Konferencja Episkopatu miała wręcz uchwalić stanowisko z apelem o powrót strajkujących do pracy. To metropolita wrocławski miał do tego nie dopuścić.
Jeśli chodzi o czasy komunistyczne, kard. Gulbinowicz jest postacią pomnikową. Umiał myśleć politycznie, świetnie rozumiał system komunistyczny, czynnie wspierał opozycję. W dodatku - wszyscy to mogą potwierdzić - urokliwy, życzliwy, z poczuciem humoru. Taka wschodnia dusza (Henryk Gulbinowicz urodził się w 1923 r. w Wilnie – przyp. red.). I broń Boże – nie miał w sobie nic z typowego księdza, który na każdym kroku wszystkich poucza.
Do interesów głowę miał zawsze. Albo przynajmniej wokół niego znajdował się ktoś, kto umiał mu dobrze doradzić w biznesowych kwestiach. To on pomnożył pieniądze, które przekazali mu związkowcy z "Solidarności".
Nowe informacje o kościelnych interesach wrocławskiej kurii przynosi poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" (szef rządu zapowiada pozew "GW"). Jacek Harłukowicz opisał, jak obecny premier Mateusz Morawiecki uwłaszczył się na kościelnych gruntach. W 2002 r. ówczesny członek zarządu Banku Zachodniego WBK oraz były radny AWS w dolnośląskim sejmiku za bezcen kupił grunty, które trzy lata wcześniej stały się własnością parafii św. Elżbiety we Wrocławiu.
Co więcej, parę lat później sprawa była badana przez ABW – wypłynęła przy badaniu afery, w której urzędnicy przekazujący działki Kościołowi od niektórych duchownych domagali się łapówek. W 2006 r. Mateusz Morawiecki składał zeznania. – O możliwości nabycia działek na Oporowie (osiedle w południowo-zachodniej części Wrocławia – przyp. red.) dowiedziałem się od księdza kardynała Henryka Gulbinowicza – poinformował Morawiecki.
Moja rodzina od wielu lat dobrze zna księdza kardynała i z tego powodu ja czasami bywam u niego w gościnie. Pod koniec lat 90. głośno było o możliwości nabycia nieruchomości od Kościoła i ja, słysząc te informacje, zapytałem w czasie któregoś spotkania z księdzem kardynałem o takie nabycie.
Władysław Frasyniuk w rozmowie z naTemat przyznaje, że nie za bardzo wierzy w opowieść o bliskich relacjach rodziny Morawieckich z kard. Gulbinowiczem. Wspomina, że w czasach podziemia "Kornel był antykościelny". Gulbinowicz zaś – co przyznał we wspomnieniowym wywiadzie-rzece "A Kościół trwa" – doskonale pamięta, jak działacze "Solidarności Walczącej" Morawieckiego seniora po pijanemu próbowali przechwycić przechowywane przez niego 80 mln zł ze związkowej kasy.
To wszystko jednak działo się już wiele lat później. I stroną transakcji był nie Kornel Morawiecki, lecz jego syn. – Oczywiście, że Gulbinowicz robił różne interesy i tego nie ukrywał. Mówił zresztą, że najlepsze biznesy Kościół robił za rządów SLD. Trudno się dziwić – dawni działacze partii mieli księży świetnie rozpracowanych i wiedzieli, jak ich podejść – mówi Frasyniuk.
Wydaje mi się, że po upadku PRL wydarzyło się coś, co dotyczy nie tyle kard. Gulbinowicza, ale całego Kościoła. Mam poczucie, że właśnie Kościół jest największą porażką tej transformacji, a nie np. sądownictwo jak twierdzą niektórzy. W nowej rzeczywistości Kościół uznał, że staje się bezkarny. Wykorzystał wdzięczność i sympatię dawnych opozycjonistów, którzy teraz znaleźli się u władzy.
15 ha gruntu w Oporowie w 1999 r. stało się własnością parafii św. Elżbiety na mocy decyzji ówczesnego wojewody z AWS. Na mocy ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego parafiom na Dolnym Śląsku przysługiwał taki zwrot, ponieważ uznano je za prawnych spadkobierców parafii niemieckich.
Nazwisko 95-letniego arcybiskupa seniora archidiecezji wrocławskiej, powszechnie dotąd szanowanego, w ostatnim czasie po raz kolejny jest przedstawiane w negatywnym świetle. Kard. Gulbinowicz w filmie "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich jest przedstawiany jako jeden z tych hierarchów, którzy mieli tuszować przypadki pedofilii w Kościele.
"Osoba, która chroni pedofilów, nie współpracuje z organami ścigania i doprowadza do kolejnych zbrodni dokonywanych na niewinnych dzieciach nie zasługuje na zaszczytny tytuł Honorowego Obywatela Wrocławia. Wrocławski hierarcha kard. Henryk Gulbinowicz przez kilka lat wiedział o pedofilskich czynach ks. Pawła Kani, skazanego ostatecznie za gwałty i molestowanie chłopców na siedem lat więzienia. Jedyną reakcją kurii było przenoszenie księdza do kolejnych parafii" – czytamy w uzasadnieniu petycji.
Inicjatorzy odebrania kard. Gulbinowiczowi honorowego obywatelstwa Wrocławia znają wyjaśnienia pełnomocnika ks. Kani. Ale to ich nie przekonuje. Ich zdaniem hierarcha doskonale wiedział, co podpisuje.
Mówię to z bólem: na pewno i jedna, i druga sprawa Henrykowi Gulbinowiczowi nie służy. Jest poważną, dramatyczną rysą na pomnikowym wizerunku kardynała.