Reklama.
Sprawa sprzedaży kościelnych gruntów Mateuszowi Morawieckiemu okazuje się coraz bardziej skomplikowana. Tym razem w jej kontekście pada nazwisko arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia. To on, a nie kardynał Gulbinowicz, powinien wydać zgodę na transakcję.
„Moja rodzina od wielu lat dobrze zna księdza kardynała i z tego powodu ja czasami bywam u niego w gościnie. Pod koniec lat 90. głośno było o możliwości nabycia nieruchomości od Kościoła i ja, słysząc te informacje, zapytałem w czasie któregoś spotkania z księdzem kardynałem o takie nabycie”. I potem: „W ofercie wskazałem numery działek, które mnie interesują, a miałem je z kancelarii Kurii. Tak zalecił mi kardynał, abym ustalił w kancelarii numery i wskazał je w ofercie”