"Wszystkich nas nie powstrzymają" – głosi tytuł wydarzenia, które zgromadziło astronomiczną liczbę osób na Facebooku. Przedarcie się do tajnej bazy wojskowej wydaje się nie do końca przemyślanym pomysłem, ale trzeba przyznać, że sama idea jest całkiem zrozumiała. Armia USA do sprawy podeszła całkiem poważnie i ostrzegła przed konsekwencjami.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Byliśmy już świadkami mniej lub bardziej durnych eventów na Fejsie (Sylwester z Andrzejem Dudą, "Jak wyjść z wanny - warsztat", "Kurs tarcia chrzanu" i wiele innych). Ten jednak przebija wszystkie inne, bo rozbudza wyobraźnię i elementarny głód wiedzy.
"Spotkajmy się przy turystycznym Area 51 Alien Centre i ustalmy jak wejść. Jeśli pobiegniemy w stylu Naruto, to ich kule nas nie dogonią. Zobaczmy tych kosmitów" – czytamy w opisie wydarzenia, które zgromadziło ponad milion osób z całego świata.
Strefa 51 - mekka tropicieli UFO
Pisząc o tym miejscu, nie wiadomo od czego zacząć. Czasem wydaje mi się, że Internet powstał dla zdjęć kotków i teorii spiskowych. Fotografii mruczków jest zatrzęsienie, podobnie jak i nieprawdopodobnych informacji o bazie wojskowej na pustyni w Nevadzie. Kiedy czytałem o Strefie w nieistniejącym już magazynie "Factor X", oficjalnie nawet nie istniała. Teraz możemy ją zobaczyć nawet mapach Google (widok Street View jest... zablokowany).
"Do roku 2001 rząd USA podtrzymywał, że Strefa 51 nie istnieje. W oświadczeniu ze stycznia 2001 roku, prezydent George Bush wspomniał o 'terenach operacyjnych położonych przy jeziorze Groom', co można uznać za pierwsze przyznanie przez rząd Stanów Zjednoczonych, że baza istnieje. W sierpniu 2013 CIA oficjalnie potwierdziło istnienie bazy" – podaje Wikipedia. Tymczasem baza powstała już w 1951 roku. Oczywiście na zlecenie CIA, bo jakżeby inaczej.
Nie ma co się zatem dziwić, że przez lata nagromadziło się teorii spiskowych o tym miejscu. Najsłynniejsza to rzecz jasna ta o UFO. Ponoć w 1947 roku w Roswell (Nowy Meksyk) rozbił się statek kosmiczny z pozaziemskimi istotami. Miały trafić do Strefy 51, gdzie przeprowadzano na nich eksperymenty. Są nawet (wyglądające na bardzo autentyczne) filmy i zdjęcia.
Poniższa "Autopsja kosmity" z 1995 roku okazała się fabularną fikcją, a nie dokumentem. Nawet jej autor utrzymywał, że to autentyk i przyznał się do oszustwa dopiero w 2006 roku! Jednak film rozpowszechniany jest dalej jako dowód na konspiracyjną działalność Strefy 51. A to i tak tylko wierzchołek góry lodowej rodem z "Archiwum X".
Prank 2019 roku
– Baza przez dekady była owianą tajemnicą i wszyscy, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, o tym wiedzieli i chcieli przynajmniej dowiedzieć się, co tam jest – przyznaje mi w rozmowie Matty. Ma 20 lat, mieszka w Południowej Kalifornii, jest adminem fanpage'a "Shitposting cause im in shambles", a przede wszystkim pomysłodawcą "Szturmu na Strefę 51".
Amerykanin nie wierzy, że w Strefie 51 ukrywane są pozaziemskie formy życia. – Jednak patrząc na nią jak na bazę sił powietrznych (Air Force), w której skonstruowano szpiegowski samolot B-2 lub SR-71 Blackbird, to myślę, że jest tam rozwijanych i testowanych wiele podobnych i równie interesujących maszyn – dodaje.
Po tych słowach można się domyślić, że facebookowy event powstał dla beki. Nikt jednak nie mógł przewidzieć aż takiego zainteresowania.
– Jestem całkowicie zdumiony liczbą osób, która widziała ten post, a najbardziej tym, że tyle wykazuje żywe zainteresowanie. Wydarzenie pojawiło się praktycznie we wszystkich mediach w USA. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że coś takiego przydarzy się w całym moim życiu – mówi 20-latek.
Możliwe, że zainteresowanie eventem ma też związek z dokumentem o Bobie Lazarze, który niedawno trafił na Netflixa. To człowiek-enigma, który w pojawił się nagle w 1989 roku i zaczął wyjawiać światu prawdę rzekomo ukrywaną na pustyni w Nevadzie. Przyznał np., że rozpracowywał antygrawitacyjny reaktor napędowy latającego talerza.
Wydarzenie zaczęło żyć własnym życiem również przez memy, które napędzają zainteresowanie tematem na całym świecie. Grafiki i filmiki zalewają sieć od kilku dni. Niektóre są naprawdę świetne, dotarły do Polski i trend z pewnością tak szybko nie minie.
Do akcji włączają się też celebryci. Jedni w ramach stworzonych przez internautów fejkowych zapowiedzi przybycia, a inni całkiem świadomie. Liam Cunningham, czyli Ser Davos z serialu "Gra o tron", wrzucił u siebie post z głównym hasłem eventu.
Powstał nawet absurdalny plan ataku rozrysowany niczym piłkarska analiza Jacka Gmocha. Jedni (naładowani energetykami i grzybkami halucynogennymi) będą stanowić żywą tarczę, drudzy będą rzucać zza niej kamieniami, a trzeci flankami wbiegną na teren bazy. Poniższy post ma ponad 84 tysiące lajków.
Autor oczywiście nawiązuje do motywów z kultury internetowej ("Naruto run" wzięte jest z popularnego anime, a Monster to ulubiony napój youtuberów i memiarzy), ale na koniec i tak zwraca się do rządu USA, że żartuje z tym forsowaniem bazy. Jednak amerykańscy oficjele podchodzą do sprawy bardzo poważnie.
A armia szykuje się na obronę bazy
Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (United States Air Force) ostrzegły potencjalnych "szturmowców" przed tym, że na serio będą bronić swojej bazy. Zainteresowanie eventem jest tak duże, że wydano oficjalne oświadczenie dla śmiałków.
– [Strefa 51] to poligon US Air Force, dlatego odradzamy komukolwiek próbę przedostania się na teren, na którym trenujemy uzbrojone amerykańskie siły zbrojne – powiedziała "Yahoo" Laura McAndrews. – US Air Force jest zawsze gotowe do obrony Ameryki i jej zasobów – podkreśliła przedstawicielka USAF.
Reakcja armii na event nie zaskoczyła Matty'ego. – Przy takiej ilości ludzi, która zamierza przedostać do ich bazy, to jedyne, co mogą na razie zrobić – tłumaczy.
Powiało grozą. Czy to zniechęci ludzi do wbiegnięcia w stylu Naruto? Na to jeszcze przyjdzie nam poczekać. "Szturm na Strefę 51" zaplanowany jest dopiero na 20 września. – To była losowa data. Event zakładałem 27 czerwca o drugiej w nocy. Byłem naprawdę zmęczony, gdy na to wpadłem – zdradza 20-latek.
Sytuacja jest bardzo dynamiczna, ale nie ma raczej szans na to, że baza wojskowa zorganizuje "dni otwarte". A internauci tropiący spiski potrafią być naprawdę zawzięci i tak łatwo nie odpuszczą. Pozostaje więc zajadanie się popcornem i przyglądanie się dalszemu obrotowi spraw. Na facebookowym wydarzeniu to z pewnością się nie skończy.
Szturm to zwyczajny żart i takie też było założenie wydarzenia. Nie spodziewałem się, że przyciągnie aż taką uwagę, ale skoro tak się stało, to planuję jakoś wykorzystać te swoje 5 minut. Na przykład chciałbym zorganizować festiwal z muzyką i sztuką z kosmitami w tle.