Tajemniczy przybysz 3I/ATLAS paruje w obiektywie sondy
Tajemniczy przybysz 3I/ATLAS paruje w obiektywie sondy Fot. ESA/Juice/NavCam, montaż: naTemat

Sonda Jupiter Icy Moons Explorer miała skupić się na lodowych księżycach Jowisza, ale zanim dotrze do celu, już dostarcza spektakularnych ujęć gości z głębi kosmosu. W listopadzie Juice sfotografowała kometę 3I/ATLAS i uchwyciła ją w momencie wzmożonej aktywności.

REKLAMA

Misja Jupiter Icy Moons Explorer to jedno z najbardziej ambitnych przedsięwzięć Europejskiej Agencji Kosmicznej. Sonda, która dotrze do Jowisza dopiero w 2031 r., po drodze nie marnuje czasu. Po niedawnym przelocie koło Wenus, w listopadzie 2025 r. skierowała swoje instrumenty na niezwykle rzadkiego przybysza, o którym w ostatnim czasie ciągle słyszymy, a mianowicie na kometę 3I/ATLAS.

Przez większą część miesiąca Juice obserwowała obiekt z dużego dystansu, wykorzystując do tego 5 wyspecjalizowanych instrumentów naukowych. Najciekawsze dane – te, które pokażą skład i zachowanie komety – dotrą na Ziemię dopiero w lutym 2026 r. Zespół misji postanowił jednak sprawdzić, co udało się uchwycić już teraz, i podejrzeć przynajmniej część jednego zdjęcia z pokładowej kamery nawigacyjnej. Efekt okazał się zaskakująco dobry jak na instrument, który w ogóle nie był projektowany jako naukowy teleskop.

Zwykła kamera nawigacyjna, niezwykły kadr

Juice ma na pokładzie NavCam – kamerę, której głównym zadaniem jest pomaganie sondzie w orientacji przestrzennej i nawigacji w okolicach Jowisza i jego księżyców. To nie jest precyzyjny teleskop, który z definicji ma robić ładne zdjęcia kosmosu. Mimo to, 2 listopada 2025 r., podczas pierwszego okna obserwacyjnego komety, NavCam uchwyciła coś, co wywołało entuzjazm wśród badaczy.

Zespół zdecydował się pobrać na Ziemię tylko ¼ pojedynczego kadru – tyle pozwalał ściągnąć ograniczony przesył danych, bo główna antena wysokiego zysku służy obecnie jako tarcza cieplna, osłaniająca sondę przed Słońcem. Nawet ten "odgryziony" fragment wystarczył jednak, by zobaczyć coś więcej niż tylko jasną kropkę.

logo
Juice złapała kometę 3I/ATLAS Fot. ESA/Juice/NavCam

Na ziarnistym, wręcz technicznym ujęciu, widać wyraźnie rozświetloną komę, czyli gazowo-pyłową otoczkę wokół jądra komety. Jest też delikatna sugestia dwóch warkoczy: jeden, tzw. warkocz plazmowy, zbudowany z naładowanego gazu, ciągnie się ku górze kadru, drugi – słabszy, pyłowy – zdaje się odchylać ukośnie w dół. To właśnie połączenie tych elementów sprawia, że 3I/ATLAS nie wygląda jak statyczna gwiazda, lecz jak obiekt w dynamicznym, trwającym na naszych oczach procesie parowania.

Co ważne, zdjęcie wykonano z odległości około 66 mln km zaledwie dwa dni przed najbliższym zbliżeniem sondy do komety, które nastąpiło 4 listopada. Trzy dni wcześniej obiekt minął już peryhelium, czyli punkt orbity, w którym znalazł się najbliżej Słońca – był więc "rozgrzany" i szczególnie aktywny.

Wszystkie obiektywy skierowane na kometę 3I/ATLAS

Prawdziwe naukowe "mięso" wciąż tak naprawdę czeka w kolejce. Podczas listopadowych obserwacji kometę 3I/ATLAS śledziło jednocześnie 5 instrumentów naukowych sondy Juice: JANUS, MAJIS, UVS, SWI i PEP.

W praktyce oznacza to pełen zestaw narzędzi do "rozebrania" komety na czynniki pierwsze. JANUS, czyli główna kamera optyczna, powinien dostarczyć o wiele ostrzejszych zdjęć struktury komy i warkoczy niż NavCam. MAJIS i UVS, działające w różnych zakresach promieniowania, pomogą rozpoznać linie widmowe i wskazać, z jakich związków gazowych zbudowane są obłoki wokół jądra. SWI pozwoli zajrzeć w skład atmosfery komy i warkoczy z innej perspektywy, a PEP zarejestruje cząstki i ich energie w otoczeniu komety.

Dlaczego więc na pełne dane trzeba czekać do 18 i 20 lutego 2026 r.? Wszystko rozbija się o geometrię misji. Juice podróżuje blisko Słońca, a jej główna antena wysokiego zysku jest aktualnie ustawiona tak, by pracować, jak tarcza ochronna przed promieniowaniem. Do komunikacji z Ziemią używana jest mniejsza antena średniego zysku, która działa znacznie wolniej.

Przy odległościach międzyplanetarnych każdy gigabit danych staje się więc sprawą cierpliwości i priorytetów. Naukowcy zdecydowali, że najpierw chcą mieć choćby skromny wgląd w to, co widziała kamera nawigacyjna, a dopiero potem ściągną na Ziemię pełną, ciężką paczkę informacji z pozostałych instrumentów.

3I/ATLAS w ogniu Słońca

Listopadowe obserwacje sondy Juice są szczególnie cenne, bo kometa była wtedy tuż po najbliższym podejściu do Słońca. To właśnie w takiej fazie orbity lód w jej jądrze najintensywniej sublimuje, czyli przechodzi bezpośrednio w gaz. Ten, wraz z wyrzucanym pyłem, tworzy komę i warkocze, które tak dobrze widać nawet na technicznym ujęciu NavCam.

Co ciekawe, choć Juice była dalej od komety niż sondy na orbitach Marsa, które obserwowały 3I/ATLAS wcześniej, miała inny atut – uchwyciła obiekt w momencie, gdy jego aktywność była szczególnie wysoka. To sprawia, że dane z instrumentów naukowych mogą pokazać bardziej rozwinięte warkocze, gęstszy gaz i bogatsze widma chemiczne niż w przypadku wcześniejszych kampanii obserwacyjnych.

Dla badaczy to szansa, by porównać, jak zachowuje się ten sam przybysz widziany z różnych punktów Układu Słonecznego, przy różnym oświetleniu i w różnych fazach aktywności.