
– Na Antoniuku i Dziesięcinach nieco się uspokoiło. Teraz to się nawet robią całkiem modne osiedla. Na Słonecznym Stoku też jest już lepiej. A Zielone Wzgórza? Tu kibole trzymają się nieźle. Zielone Wzgórza sąsiadują z tzw. Meksykiem, czyli osiedlem socjalnym, gdzie patologii nie brakuje. A to tworzy mieszankę wybuchową. Wszyscy tu pamiętają zamieszki sprzed trzech lat i regularne walki mieszkańców z policją – mówi mi Marek, który przez wiele lat mieszkał w tej części Białegostoku.
– Dziś to spokojne osiedle, naprawdę – zapewnia mnie mężczyzna napotkany tuż obok kościoła św. Jadwigi, wspominając, że "kiedyś to tu się działo". Pokazuje obecną ulicę Popiełuszki, której patronem w latach 80. był Władysław Gomułka. Tędy przebiega granica pomiędzy Słonecznym Stokiem a Zielonymi Wzgórzami. Przy niej stoi kościół, a obok jest wielki plac, który co jakiś czas zamieniał się w pole bitwy.
Marcin Kącki w 2015 r. wydał książkę "Biała siła, czarna pamięć" - mówiąc bardzo pokrótce - o kulcie white power w Białymstoku, o mechanizmach sprzyjających rasistowskim zachowaniom oraz o niepamięci o wielokulturowej przeszłości tego miasta. Na okładce widnieje fragment długiego murala na tyłach garażów, którym Zielone Wzgórza witają wjeżdżających na osiedle ulicą Hetmańską od strony centrum miasta.
I to oni, gdy 19 lipca w Białymstoku zorganizowano Marsz Równości, z koszulkami w barwach białostockiego klubu stanęli parokrotnie na trasie przemarszu. Z okrzykiem "Wypie*dalać!" chcieli pokazać, że to jest ich teren i że oni na żadne Marsze Równości się nie godzą. Ich argumentem były kamienie, kostka brukowa, butelki. Robili to z przekonaniem, że stają w obronie miasta. I dzień później z ambony usłyszeli za to podziękowania.
Treść podziękowań od parafii
"Jako kapłani posługujący w naszej parafii, składamy wyrazy uznania i podziękowania tym wszystkim, którzy w ostatnim czasie, w jakikolwiek sposób włączyli się w obronę wartości chrześcijańskich i ogólnoludzkich, chroniąc nasze miasto, zwłaszcza dzieci i młodzież przed planową demoralizacją i deprawacją. Niech wam Bóg wynagrodzi i błogosławi wszelkie dalsze dobre poczynania". Czytaj więcej
Tłumaczono, że mail z przygotowanymi wcześniej ogłoszeniami parafialnymi dotarł na skrzynkę administratora strony w sobotę przed godz. 13, a więc jeszcze zanim Marsz Równości ruszył i zanim jego uczestnicy zostali zaatakowani.
Mariusz, który brał udział w pierwszym Marszu Równości w Białymstoku, wyjaśnień, jakie znalazły się na stronach parafii, nie przyjmuje. – Nawet jeśli te "wyrazy uznania i podziękowania" zostały przygotowane zanim kibole napadli na ludzi z marszu, to przecież był czas, by to ogłoszenie zmienić. W niedzielę było jasne, że jest ono co najmniej niestosowne. Tymczasem tam pada określenie, że księża dziękują wszystkim, którzy w JAKIKOLWIEK sposób włączyli się w tę obronę miasta – podkreśla.
Ci wszyscy kibole poczuli się zaproszeni, aby w "jakikolwiek" sposób przeciwstawić się Marszowi Równości. Zaproszeniem tym był list abpa Tadeusza Wojdy, w którym wzywał, by nie stać obojętnie, gdy obrażane są wartości chrześcijańskie. Więc wezwali posiłki, kiboli z innych miast, i przeciwstawili się tak, jak potrafią najlepiej.
– Dla mnie te podziękowania zabrzmiały jak przyzwolenie, że w imię Boże można bić, a nawet i zabijać – wyjawia Mariusz.
– Zielone Wzgórza, Słoneczny Stok to typowe blokowiska, nieróżniące się niczym szczególnym od setek podobnych blokowisk w innych miastach. Czy tam jest więcej faszyzmu niż gdzie indziej? Tak twierdzi wielu białostoczan, z którymi rozmawiałem. Tych parę osiedli, ich zdaniem, zostało zdominowanych przez ekipy kibolstwa Jagiellonii Białystok i tam bardzo często dochodziło choćby do malowania swastyk na murach – mówi mi autor książki "Biała siła, czarna pamięć" Marcin Kącki.
Parafia odpowiada na potrzeby mieszkańców. Tak jest zawsze i wszędzie. Lokalny kościół zazwyczaj oddaje klimat miejsca i mentalność parafian. Gdyby jakiś proboszcz robił coś wbrew oczekiwaniom mieszkańców, to pewnie musiałby daną parafię szybko opuścić. Słoneczny Stok i Zielone Wzgórza to osiedla zdominowane przez myślenie nacjonalistyczne. To ogłoszenie z parafii św. Jadwigi było odpowiedzią na zapotrzebowanie mieszkańców.
6 lat temu Spółdzielnia Mieszkaniowa "Słoneczny Stok" wyznaczyła nagrodę w wysokości 10 tys. zł w zamian za pomoc w ujęciu sprawcy lub sprawców, którzy podpalali mieszkania obcokrajowców.
Jak to jest, że choć Marsz Równości przeszedł ulicami wielu miast, to nigdzie nie spotkał się z taką agresją jak w Białymstoku? – Co w tym mieście jest nie tak? – pytam doktora Tomasza Wiśniewskiego, dziennikarza, znawcę Białegostoku, autora wielu książek o mieście i jego historii. Wiśniewski był na Marszu Równości i nagrał kilka filmów z jego przebiegu.
– W tym pytaniu jest już teza, myślę, że cokolwiek niesprawiedliwa dla naszego miasta – odpowiada. – Nie zastanawiamy się, czy "coś jest nie tak", ale zakładamy, że "jest nie tak". A moim zdaniem w Białymstoku "coś jest nie tak" w takim samym stopniu jak w Gdyni, w Szczecinie czy w Nowym Jorku, gdzie widziałem na murach wiele napisów antysemickich, antylatynoskich czy antyportorykańskich. Oczywiście, Białystok ma swoją specyfikę. Wszelkie badania socjologiczne wskazują, że społeczeństwo na tzw. ścianie wschodniej jest bardziej konserwatywne i przywiązane do tradycji. To sprawia, że pewne rzeczy wyłażą tutaj mocniej – tłumaczy Wiśniewski.
Dziś na Słonecznym Stoku i Zielonych Wzgórzach swastyk się już raczej nie znajdzie. Owszem, są kibolskie murale, ale też raczej nie na blokach, lecz na garażach czy jakichś budynkach gospodarczych. Podczas parogodzinnej wędrówki przez osiedla znalazłem "jedynie" celtycki krzyż namalowany raczej niewprawną ręką, kredą, na nieczynnych od dawna drzwiach do lokalu usługowego. A obok znak Polski Walczącej.