– Krajobraz trochę nam się zmienił – żartuje mieszkaniec Zakopanego. Teraz w tłumie turystów w oczy najbardziej rzucają się kobiety w burkach, a nawet nikabach, obok ich mężowie, dzieci, kuzyni. Turyści z krajów arabskich tłumnie zjeżdżają do stolicy Tatr. Na góry lubią patrzeć z oddali, najchętniej spacerują po Krupówkach, jeżdżą dorożkami i zajadają pizzę. Płacą petrodolarami i z groszem się nie liczą. Za to górale dutki liczą i już wiedzą, że taki turysta to skarb.
Maria, mieszkanka Podhala, doskonale pamięta, jak po raz pierwszy Arabów w stolicy Tatr zobaczyła. Najpierw na przetarcie szlaków przybyli młodzi mężczyźni. – Przyjeżdżali takimi charakterystycznymi samochodami ze skórzanymi walizkami – opowiada ze szczegółami.
Na co wtrąca się jej mąż: – To było jakby przenieść się w czasie.
Maria szybko mu przerywa: – To było kilka lat temu. Potrafili Krupówkami przejechać. Nie szanowali naszych przepisów drogowych. A poźniej zaczęli całymi rodzinami do nas zjeżdżać. Wynajętymi busami.
Tymoteusz Mróz, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej Made in Zakopane, uściśla, że to dwa lata temu linie flydubai uruchomiły połączenia między Dubajem i Krakowem. – I wtedy zaczął się ruch. Pierwsi zaczęli przyjeżdżać arabscy influenserzy – mówi Mróz.
Nagrywali filmy i wrzucili do sieci. I to oni zapoczątkowali modę na polskie góry. – To się potwierdziło w rozmowach. Staramy się pytać arabskich turystów, dlaczego wybrali Zakopane oraz dlaczego jesteśmy dla nich atrakcyjni – dodaje Tymoteusz Mróz.
Ani urząd miasta, ani lokalne organizacje turystyczne nie posiadają dokładnych danych. Nie wiadomo więc, ilu turystów z Półwyspu Arabskiego zagościło na zakopiańskiej ziemi. Wiadomo za to, że znacznie więcej niż rok temu. – Wzrost turystów z krajów arabskich intensyfikuje się co sezon. Jest ich coraz więcej – zaznacza Mróz.
Bogaty turysta
Początki nie były łatwe. – Dla nas Arabowie byli szokiem kulturowym, ale chwila moment i się przyzwyczailiśmy. Górale są przyzwyczajeni do różnorakich gości, więc i do Arabów przywykliśmy – mówi Maria.
Chociaż jeszcze podczas sesji rady gminy w 2015 roku Marek Donatowicz wprost zapytał, czy problem uchodźców z Syrii i innych krajów arabskich dotyka Zakopanego.
– Zauważyliśmy, że mamy na terenie miasta więcej osób pochodzenia arabskiego. Czy są to uchodźcy czy turyści? – dociekał radny.
Sami "egzotycznie wyglądający turyści" tłumaczyli, że nie zamierzają na stałe zamieszkać w Zakopanem, a wyłącznie chcą spędzić tu urlop. Wyjaśniali też, że w polskie góry nie przyjechali z Syrii, tylko Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej, Jemenu czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
– Teraz tylko innych turystów dziwi widok Arabów. My się już przyzwyczailiśmy – słyszę. Górale szybko zaobserwowali: – Ogólnie jest to inny klient. To towarzystwo, które – nie oszukujmy się – ma pieniądze. Oni przyjeżdżają ze swoją służbą, wynajmują hotele na długo i są bardzo wymagający.
Inny mieszkaniec miasta dorzuca: – Arabowie to bardzo dobrzy turyści, bo mają pieniądze. Na przykład taksówki wynajmują na bardzo dalekie kursy. Mieliśmy kurs z Zakopanego do Pragi czy Wiednia – mówi z dumą taksówkarza.
A za taką przyjemność turysta musiał zapłacić nawet ponad 2 tys. zł. – Gdzie by Polak tak pojechał! Ale pani wie, oni płacą w petrodolarach – dorzuca.
I nie żałują sobie niczego. Najchętniej zatrzymują się w ekskluzywnych hotelach czy apartamentach. Wojciech Budzowski, dyrektor generalny hotelu Nosalowy Dwór, przyznaje, że jeśli chodzi o zakwaterowanie, to jego cena dla arabskich turystów, nie gra roli.
– Najczęściej przyjeżdża kilka osób dorosłych i kilkoro dzieci. Wynajmują nie jeden pokój, a kilka i to na dłuższe okresy. Mówię tutaj o pobytach od pięciu dób w górę – zaznacza Budzowski. I wylicza, że już w tym roku mają o ponad 200 proc. więcej arabskich turystów niż w zeszłym.
W mieście krążą legendy o wysokich napiwkach, które na prawo i lewo mają zostawiać arabscy turyści. Ale taksówkarz sprowadza nas na ziemię: – Kiedyś to Arabowie byli rozrzutni, dziś już tak dobrze nie jest.
"Sprzątaczki płaczą"
– Oni zachwycają się naszą zielenią. Lubią popatrzeć na góry, ale sami po nich nie chodzą. Wie pani, nie w tych strojach – mówi Maria. Taksówkarz kwituje: – Mają za długie kiecki, żeby w góry się wypuszczać.
– Tak żeby pospacerować z godzinę. Chodzą do Morskiego Oka, odwiedzają Dolinę Chochołowską czy Kościeliską. Ale tak naprawdę Krupówki to ich numer jeden. Lubią też bazary pod skoczniami czy na Gubałówce. Interesują ich takie mocno przaśne atrakcje: papugarnie, myszogrody. Najczęściej jeżdżą meleksami albo dorożkami. Zjawiają się też w aqua parku.
W zeszłym roku prawicowi dziennikarze rozpisywali się o muzułmance, która w zakopiańskim parku wodnym pływała w burkini. Kierownictwo – ich zdaniem – "nabrało wody w usta", bo nie zareagowało.
W mediach rozniosły się także zdjęcia bałaganu, jaki w jednym z apartamentów pozostawili po sobie turyści z Kuwejtu. Interweniowała nawet policja.
Choć górale cieszą się z wizyt bogatych turystów, to i zwracają uwagę na nieporządek, jaki zdarza im się po sobie pozostawiać. – Te kobiety koło siebie nic nie zrobią, albo służba, albo sprzątaczki muszą po nich sprzątać. Mówią, że te biedne sprzątaczki normalnie płaczą.
Taksówkarz: – Jak się z nimi jedzie, to później zostaje taki barłóg. Dolicza im się za ten bałagan. Ale na szczęście to jest taki brud, że idzie go sprzątnąć.
Ale jedno trzeba oddać: – Stać ich, więc za wszystko, co popsują, to płacą. Klient nasz pan. Według mnie to powinno być w granicach rozsądku. Ale ludzie różnie podchodzą do pieniądza – mówi nam mieszkaniec Zakopanego.
Ekspedientka uzupełnia: – W sklepach zostawiają masakrę. Syf straszny. Rozkładają ręce i ściągają np. po kilkanaście dezodorantów z półki. Są też bardzo wymagający, chcą, żeby się nimi zająć. Jak do sklepu wchodzi inny klient, to zdarza im się po prostu wyjść.
Różnice kulturowe
Maria mówi o różnicach kulturowych i ilustruje je pewnym zdarzeniem: – Kobieta miała na sobie burkę i chciała kupić chustkę. Rozejrzała się, czy nie ma żadnego faceta, chciała przymierzyć i dostała wpierdziel od swojego męża. I też nikt nie zareagował. To był tak zwany rękoczyn. Gdyby Polkę ktoś bił na ulicy, to Polak by zareagował – uważa.
Kolejna różnica, która góralom od razu rzuciła się w oczy, to jedzenie. W hotelach coraz częściej pojawiają się pytania o osobne miejsce do przygotowywania posiłków czy salę do modlitw. – Myślimy, żeby część infrastruktury hotelowej dostosować do ich wymagań – mówi nam Wojciech Budzowski z Nosalowego Dworu.
Ale arabscy turyści chętnie goszczą też w zakopiańskich restauracjach. – Chociaż nie zamawiają potraw, których im nie wolno. Najbardziej lubią pizze – słyszę.
Jeden z właścicieli hotelu opowiada o pewnym incydencie, do którego doszło w knajpie: – Jeden z Arabów podobno poszarpał jedną z kelnerek, ale gdzieś się nie dogadali. Wyprosili ich z tej restauracji. Ale generalnie nie ma żadnych problemów, są oni traktowani jak każdy inny turysta. Bardzo wymagający, wymagający może trochę większej atencji i opieki, ale wdzięczny i zostawiający naprawdę dobre pieniądze. Myślę, że zdecydowana większość mieszkańców Podhala jest zadowolona z obecności tego typu turystów.
Niech przyjeżdżają
Taksówkarz przekonuje, że nie wszyscy cieszą się z tego, że arabscy turyści coraz częściej odwiedzają Zakopane. W mieście mówi się, że "Arabowie chcą się zadomowić w Zakopanem" i wykupili już nawet 60 apartamentów.
– Wiem, że podejścia do jakichś transakcji były, ale nie wiem, czy do nich doszło. Bo żadnych oficjalnych informacji nie było – mówi nam Tymoteusz Mróz. W urzędzie też nie są w stanie niczego nam potwierdzić.
Mieszkaniec Podhala przytacza historię sprzed kilku tygodni: – Niedawno jednego szejka i jego rodziny nie chciano wpuścić do ciuchci. Ale z drugiej strony proszę pamiętać, że górale za pieniądze zrobią wszystko. Mnie się wydaje, że ci którzy chcą zarobić, to nie patrzą, że Arab czy nie Arab.
Inny zakopiańczyk jest szczęśliwy, że arabscy turyści coraz chętniej zjeżdżają na Podhale: – Lepiej, żeby do nas przyjeżdżali, niż nie przyjeżdżali. Nawet organizacjom turystycznym na tym zależy. Jeżdżą na targi do Dubaju, reklamują i Polskę, i nasze Zakopane. I fajno.