W PiS wierzono, że Elżbieta Witek to postać, która pozwoli na zatarcie złego wrażenia po aferze z lotami marszałków. Niestety dla partii rządzącej, już kilka chwil po wyborze Witek na nową marszałek Sejmu zaczęto przypominać, że także ona była rozrzutna podczas podróży za pieniądze podatników.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w piątkowe popołudnie Sejm – większością głosów Zjednoczonej Prawicy – wybrał Elżbietę Witek na fotel marszałka Sejmu, który został zwolniony przez Marka Kuchcińskiego. Jak powszechnie wiadomo, jej poprzednika zmuszono do złożenia dymisji po wybuchu tzw. afery "Kuchciński Travel".
W obozie rządzącym przekonywano, iż postawienie na kandydaturę Witek pozwoli Prawu i Sprawiedliwości oraz jego koalicjantom opanować kryzys, jaki wybuchł po tym, gdy Polacy zaczęli mówić, że marszałkowie wykorzystują rządową i wojskową flotę jak "prywatne taksówki". Wierzono, że nowa marszałkini oczaruje Polaków, gdyż jest osobą o wiele milszą od Marka Kuchcińskiego.
#TaxiWitek i podatnicy tankujący do pełna
Problem w tym – o czym już raz w naTemat.pl wspominaliśmy – że Elżbieta Witek także ma na swoim koncie kosztowne podróże na koszt polskich podatników. I opinia publiczna przypomniała sobie o tym zaledwie kilka chwil po jej piątkowym wyborze.
Najbardziej bulwersująca jest sprawa z czasów, gdy Witek był jedynie zwykłą posłanką. Wraz z kilkoma innymi kolegami z ław sejmowych postanowiła wówczas zafundować sobie podróż taksówką z... rodzinnego Dolnego Śląska do pracy w Warszawie.
"Uważam, że to godna kontynuacja" – ironizowała na Twitterze po wyborze nowej marszałkini Sejmu Karolina Hytrek-Prosiecka. "Taksówkarze już zacierają ręce"; "Zamiast samolotem ze statusem head - taksówką z Wałbrzycha do Warszawy na koszt sejmu. można skromniej?"; "Zamienił wujaszek samoloty na taksówki?!" – wtórują inni komentujący.
460 km przejechane taksówką to jednak nie wszystko. Inne kontrowersyjne wydatki Elżbiety Witek niegdyś opisywał "Fakt". Według dziennika, z rozliczeń biur poselskich wynikało, że jednego roku wydała ona na przejazdy samochodem aż 33,1 tys. zł z publicznych pieniędzy. W innym roku miała tankować na koszt podatnika za blisko 28,6 tys. zł.
"Kuchciński Travel" upadło, a co z "Air Karczewski"?
Przypomnijmy, iż decyzja Jarosława Kaczyńskiego o pozbawieniu Marka Kuchcińskiego funkcji marszałkowskiej rozwiązała jedynie część afery z lotami. Otwartymi pozostają wciąż pytania o kontrowersyjne loty marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego.
Jak wiadomo, kilka dni temu został on zapytany przez dziennikarzy o to, czy także zabierał rodzinę na pokład rządowego samolotu. Zaprzeczył i to stanowczo. Później marszałkowi Karczewskiemu "przypomniało" się jednak zabieranie wnuków na wypad do Budapesztu.
A gdy jedna z dziennikarek zaczęła dopytywać, kto się wnukami opiekował na Węgrzech, Kancelaria Senatu powtórnie "zaktualizowała" oficjalny komunikat i wyszło na jaw, że latały także marszałkowskie córki. O dymisji Stanisława Karczewskiego PiS jednak wciąż nie wspomina.