Tomasz Szmydt to mąż Emilii, która na zlecenie w sieci krytykowała posłów opozycji i niezależnych sędziów. Jej hejterską działalność wspierał i rozpowszechniał mężczyzna łudząco podobny do sędziego Szmydta. Ten zanim został szefem wydziału prawnego w nowej Krajowej Radzie Sądownictwa (w czwartek w trybie pilnym odwołano go z urlopu) i członkiem specgrupy przy ministrze Ziobrze, należał do Stowarzyszenia Sędziów "Themis"
"Gdy Pani Emilia przedstawiła się dziś już we wszystkich mediach milionom Polaków – czas poznać jej męża, sędziego z upolitycznionej KRS – Tomasza" – to wpis Andrzeja G., aktywnego użytkownika Twittera.
To on dokładnie przeanalizował elementy – internetowe wpisy – zorganizowanej kampanii hejtu przeciwko sędziom, którzy bronili niezależności sądów(sprawa ujawniona przez dziennikarzy Onet.pl).
Tę, na zlecenie byłego już wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, miała prowadzić Emilia (na TT funkcjonowała pod nickiem @MalaEmiE). Według Andrzeja G. w publicznym szkalowaniu niezależnych sędziów w mediach społecznościowych Emilię miał wspierać mąż (aktualnie są w trakcie rozwodu).
– Zaczęła publikować na przełomie maja i czerwca 2017 roku. Pojawiła się znikąd i udało jej się zabłysnąć. Obrażała wszystkich dookoła i coraz to bardziej się rozkręcała – mówi nam Andrzej G. I podkreśla, że szybko zaczął zastanawiać się, kim jest Emilia i kto za nią stoi.
Mniej więcej w tym samym czasie – wiosną 2017 roku – Tomasz Szmydt, dotychczas sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, zostaje oddelegowany do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Sędzia koniunkturalista?
Szmydt – już jako delegat w resorcie Ziobry – rezygnuje z członkostwa w Stowarzyszeniu Sędziów "Themis". – A był aktywny. Brał nawet udział w zjazdach "Themis", w których uczestniczy może 1/5 członków – mówi nam sędzia Dariusz Mazur, rzecznik stowarzyszenia.
Ale i dodaje, że gdyby sam Szmydt w 2017 roku nie zrezygnował z członkostwa w stowarzyszeniu, to zapewne zostałby z niego wypisany. – Wiadomo, jaka była wtedy atmosfera – zaznacza.
Za "dobrej zmiany" kariera Szmydta nabiera rozpędu: we wrześniu 2018 "człowiek Ziobry” zostaje dyrektorem działu prawnego upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa i członkiem specgrupy przy ministrze sprawiedliwości. Ta zajmuje się postępowaniami dyscyplinarnymi wobec sędziów (szefem Łukasz Piebiak).
A niedługo później – jak wynika z informacji przekazanych nam przez "Iustitę" – Szmydt zostaje delegowany do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Sędzia Waldemar Żurek, były rzecznik KRS: – Pytanie, kto mu tę delegację załatwił: czy to była osobista interwencja Łukasza Piebiaka?
Szybko Szmydtowi przypięto łatkę koniunkturalisty i człowieka Ziobry. – To się zaczęło w momencie, gdy wystąpił z "Themis". Było kilku takich sędziów w Polsce, którzy jak poczuli możliwość zrobienia kariery przy nowej władzy, to obracali się frontem i sygnalizowali, że nie chcą działać po stronie sędziów, tylko przykleić się do polityków. To się wiąże oczywiście z czerpaniem korzyści majątkowych. Podnosi się pensje o różne dodatki – zauważa sędzia Żurek.
Choć trudno mu to zrozumieć, zwłaszcza kiedy wraca pamięcią do czasów, gdy Szmydt orzekał w WSA. – Sprawiał wrażenie człowieka, który lubi to, co robi. Dla sędziego to jest ważne. Nie traktował tego jako formy zdobywania pieniędzy. Moim zdaniem on to zrobił na czyjeś zlecenie – dodaje.
Internetowe śledztwo
Kiedy kariera Szmydta się rozkręca, jego żona Emilia coraz to bardziej zieje jadem na Twitterze: obraża posłów opozycji i niezależnych sędziów. Z raportu Andrzeja G. wynika, że Szmydt od 2017 roku także mógł w tym uczestniczyć i zarządzać na Twitterze trzema anonimowymi kontami.
I tak 8 marca 2018 roku z TT znika konto @TomaszekTom, a dzień później pojawia się nowe – Aleksander@MojaKrajPolska. "Już 16 marca trafia na listę rekomendacji Emilii"; "Aleksander, choć incognito na TT, nie szczędzi czułości Emilii"; "W rozmowach na temat prawa zajmuje stanowisko eksperckie" – wylicza Andrzej G.
Ale ten nie tylko na tym internauta oparł swoją analizę. Mężczyzna zauważył, że w 2018 roku @Aleksander na Twitterze opublikował zdjęcie z plażą w tle. Ma na nim wprawdzie przeciwsłoneczne okulary i twarz przysłoniętą szalikiem, ale fryzura jest łudząco podobna do tej, jaką nosi sędzia Szmydt.
"Tego samego dnia Emilia wrzuca pewną fotografię na Facebooka.Tomasz nosi na niej ten sam kaptur i prawdopodobnie ten sam sfilcowany komin, co na zdjęciu #ToMyBoty" – zauważa. Dodatkowo w tym czasie Emilia pisze, że z mężem świętują rocznicę ślubu w Sopocie.
Parę miesięcy później Andrzej G. będzie prawie pewien: @Aleksander z fotografii z plażą w tle to sędzia Tomasz Szmydt.
– W grudniu 2018 roku skojarzyłem zdjęcie opublikowane na stronie wPolityce.pl. To jedyna fotografia Szmydta dostępna w internecie. Gdyby nie zdjęcie zrobione dla Wojciecha Biedronia, zapewne nie udałoby się rozpoznać Tomasza Szmydta – kwituje Andrzej G., który chce zachować anonimowość.
@Aleksander retweetuje
"Kiedy poznaliśmy już właściciela profilu, zobaczmy, co pisze" – rzuca Andrzej G. i jednocześnie publikuje kilkadziesiąt screenów ilustrujących, czym na TT interesował się @Aleksander.
Najczęściej "podawał dalej" wpisy Emilii. Retweetował też posty ONR o blokadzie parady równości, czy tweety kibiców Legii i innych prawicowych trolli.
Ci pastwili się nad posłami opozycji i niezależnymi sędziami – z I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatą Gersdorf i byłym rzecznikiem KRS Waldemarem Żurkiem na czele.
Kilka przykładów:
Emilia pisze o Gersdorf: "Kochana Pani Prezes - WYPIERDALAJ”. Autor profilu podaje dalej.
Emilia pisze o Janie Rostowskim: "Ja bym go po prostu jebła w ten bezczelny ryj". @Aleksander "szeruje".
Emilia pisze o Leszku Balcerowiczu: "Ten niereformowalny zawszany gudłaj", a @Aleksander udostępnia.
Podczas gdy Emilia, a za nią @Aleksander, obrażają polityków opozycji i sędziów (nazywają "zdrajcami", "kolejną pierdoloną kastą nadludzi"; "okurwiałym szambem"), to jednocześnie wychwalają pod niebiosa posłów partii rządzącej, np. Krystynę Pawłowicz czy Małgorzatę Wassermann.
Jak wynika z informacji "Gazety Wyborczej", Tomasz Szmydt należał także do grupy "Kasta" na WhatsApp. To tam prezesi sądów, rzecznicy dyscyplinarni planowali działania wobec krytyków "dobrej zmiany".
Szmydt: jest tam mój podpis?
Jak na szczegółowy raport i podejrzenia Andrzeja G., że dyrektor z działu prawnego KRS regularnie szkalował niezależnych sędziów, zareagowała KRS? Na odpowiedź wciąż czekamy.
Jak te ustalenia Andrzeja G. skomentował sędzia Tomasz Szmydt? Dzwoniliśmy do sędziego, ale w czwartek nie chciał sprawy komentować. Prosił o wyrozumiałość. W tym samym czasie rzecznik KRS Maciej Mitera przekazał dziennikarzom: – W trybie pilnym kierownictwo Rady odwołało pana dyrektora, pana sędziego z urlopu. Zażądało w trybie natychmiastowym wyjaśnień i po złożeniu tych wyjaśnień będą natychmiastowe decyzje.
Stwierdził, że nie musi udzielać odpowiedzi na pytanie, czy prowadził anonimowe konto na Twitterze.
– Na tym koncie zamieszczane były obraźliwe wpisy dotyczące sędziów czy polityków opozycji. To pan je udostępniał? – zapytali dziennikarze "GW".
– Ktoś opatrzył te tweety moim imieniem i nazwiskiem? Jest tam mój podpis? – odpowiedział im Szmydt. Dodał, że jego żona jest osobą niezależną i nie miał na nią żadnego wpływu.
Z raportem Andrzeja G., który ten udostępnił na Twitterze, zapoznało się wielu sędziów i prawników.
Bartłomiej Przymusiński, rzecznik "Iustitii", sędzia Sądu Rejonowego Poznań Stare Miasto mówi nam: – Przeczytałem tę bardzo wnikliwą analizę na Twitterze prowadzącą do rozpoznania, pod jakimi nickami występował pan Szmydt i wygląda to bardzo przekonująco i poważnie.
Mecenas Konrad Pogoda, pełnomocnik Emilii w rozmowie z naTemat przyznaje: – Bardzo dobrze znam materiały, które pojawiły się w sieci, a wynika z nich, że pan Tomasz Szmydt współpracował z moją klientką. Na razie ani nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę. Ale widzę w tym logikę, pewnego rodzaju element układanki.
Waldemar Żurek, sędzia, były rzecznik KRS: – Nie mam wątpliwości, że Szmydt współpracował z żoną. Pytanie, skąd się brały dokumenty. KRS dostaje akta osobowe sędziów. Szmydt miał do nich dostęp.
Hejt robiłam dla Polski
Według sędziego Żurka do pewnego czasu Emilia działała w komitywie ze swoim mężem. – Zdaje się do momentu, kiedy zaczęto ją atakować, kiedy zaczął jej się palić grunt pod nogami. Wtedy zaczęto się od niej dystansować. Fakt, że ujawniono jej dane chorobowe, tylko pokazuje, że próbuje się ją zdyskredytować w stylu białoruskim – mówi Żurek.
Tymczasem okazuje się, że już po publikacji tekstu Tomasz Szmydt miał interweniować w redakcji Onetu w sprawie żony (Bartosz Węglarczyk podkreślił, że TVP Info podało tę informację zaraz po tym, jak list wpłynął do Onetu).
TVP Info poinformowało, że mąż Emilii twierdzi bowiem, że jest ona uzależniona od alkoholu, środków psychoaktywnych, cierpi na borderline i ma za sobą próby samobójcze.
"Jest mi bardzo przykro, że wykorzystujecie Państwo osobę w takim stanie do politycznego ataku (...)" – napisał mąż Emilii i dodał, że oczekuje publikacji tego oświadczenia. Dzień później swoje oświadczenie publikuje też Emilia. Przeprasza wszystkich i pisze, że żałuje tego, co robiła.
"Ten cały hejt robiłam dla Polski. Ponieważ wierzyłam, że walczę ze złymi ludźmi. Byłam naiwna, wierzyłam, że proszą mnie o pomoc ci lepsi, ci, którym Polska, a nie własna kariera i kieszeń leżą na sercu. Patrioci, prawdziwi Polacy. "Zostałam zdradzona, upodlona, zostawiona sama sobie" – pisze Emilia. Ale o tym, na czyje zlecenie pracowała, nie wspomina.
Pełnomocnik Emilii: – Nie będę komentował spraw pani Emilii. Osobiście jako prawnik mam wątpliwości, czy publikowanie prawdziwych bądź nieprawdziwych informacji o stanie zdrowia, jest zgodne z prawem. I w szczególności osoba, która jest prawnikiem powinna to wiedzieć. Próbuje się z mojej klientki zrobić osobę niezrównoważoną.