
Sposobów na zarobienie pieniędzy jest sporo. Stowarzyszenie Lexus z Poznania znalazło na to wyjątkowy sposób: zupełnie legalnie nakłania przedsiębiorców, by im płacili. A jak nie zapłacą, to Lexus pozywa przedsiębiorcę do sądu. Również zupełnie legalnie.
Lexus zajmował się firmami, które łamią zazwyczaj przepisy Kodeksu Cywilnego. Chodzi o artykuł 385, który mówi między innymi, jakie klauzule nie mogą znajdować się w umowach między przedsiębiorcą i klientem. Oczywiście, w telegraficznym skrócie. Takimi umowami są również regulaminy w sklepach internetowych.
Taka działalność nie jest niezgodna z prawem. To wykorzystanie bardzo niefortunnie napisanego prawa: przepisów mających chronić konsumenta, z przepisami kodeksu postępowania cywilnego oraz przepisami dotyczącymi kosztów sądowych. Połączenie tych przepisów dało narzędzie, które pozwala prawnikom zarabiać pod szyldem "ochrony konsumenta". Ale mechanizm zarabiania jest tu ewidentny.
Liczba pozwów to kolejny punkt działalności Lexusa, który budzi wątpliwości co do moralnej misji całej akcji. Towarzystwo nie wysyła wcześniej ostrzeżeń, nie wzywa do zmiany regulaminu. Od razu składa pozew, zaraz potem proponuje ugodę. Pozwów jest najczęściej kilka, bo jak przyznają księgarze i prawnicy, sprytne stowarzyszenie składa jeden pozew za każdy złamany punkt regulaminu. W ten sposób zwiększa prawdopodobieństwo, że drobny przedsiębiorca się złamie i zgodzi na ugodę, a tym samym – zapłaci Lexusowi. Który to, jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, został założony przez te same osoby, które prowadzą kancelarię prawniczą obsługującą Lexusa.
Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w Azymucie, firma zmieniła swój regulamin – tak by był zgodny z prawem – już kilka tygodni temu, tuż po otrzymaniu pierwszych pozwów. Lexus jednak nie odpuszcza, pozwy do księgarzy przychodziły jeszcze 22 sierpnia. Choć to akurat można zrzucić na karb sądów, które nie nadążają z wysyłaniem pozwów.
Mechanizm, stosowany przez Lexusa, jest absolutnie legalny. Można by nawet rzec:
Problem w tym, że takich pozwów nie otrzymują wielkie firmy, a głównie mali przedsiębiorcy. Im często, po przeliczeniu kosztów spraw, po prostu bardziej się opłaca pójść na ugodę pozasądową.
– Problem w tym, że takich pozwów nie otrzymują wielkie firmy, a głównie mali przedsiębiorcy. Im często, po przeliczeniu kosztów spraw, po prostu bardziej się opłaca pójść na ugodę pozasądową – wyjaśnia Łyko. W gruncie rzeczy więc mechanizm stosowany przez Lexusa jest prosty: znaleźć "jelenia", wysłać pozew, który zastraszy przedsiębiorcę, zaproponować tańszą ugodę i liczyć zyski. Najgorsze jednak jest to, że ta maszyna do robienia pieniędzy działa pod szyldem "ochrony konsumenta" – a z ochroną konsumentów ma to niewiele wspólnego.

