
Stało się. Pay-per-view wkroczyło w świat polskiego futbolu. Wahacie się pewnie teraz, czy warto wyłożyć 20 złotych. Otóż nie warto. Bo to podpucha. Pułapka. Dziś zapłacisz dwie dychy, a za parę tygodni usłyszysz, że mecz z Anglikami kosztuje już dużo więcej.
Smutne: większość z Was pisze, że obejrzelibyście kadrę, jakby to Wam zapłacili te 40 PLN...
Czytam tekst na Interii, a w nim takie zdanie: „W wypadku finansowego powodzenia meczu Czarnogóra-Polska, Sportfive może dojść do wniosku, że wszystkie mecze eliminacyjne i towarzyskie „Biało-czerwonych” opłaca się nadawać w ten sposób”. Zdanie, którego się boję. Świadczące o tym, że to, co się teraz dzieje, może stanowić niebezpieczny precedens.
Rynek reklam telewizyjnych - po Euro 2012 i igrzyskach Londyn 2012 dopadła zadyszka, więc ciężar opłat za prawa i samą realizację transmisji muszą przejąć na swe barki kibice. Pytanie tylko, czy pay-per-view nie odstraszy ich całkiem od reprezentacji, zwłaszcza że piłkarze zrobili wiele w meczu z Estonią, by w momencie ich występów trzymać się z dala nie tylko od stadionów, ale też telewizorów. Sądząc po początkowych wynikach naszej ankiety zamieszczonej powyżej, wyraźnie widać, że kibice mówią "nie!" meczom reprezentacji pokazywanym za pieniądze. Aż 95 procent z nich twierdzi, że nie kupi za 20 zł prawa oglądania wyjazdowego spotkania Orłów z Czarnogóry.
Jestem optymistą. Wierzę w was. Wierzę, że nie dacie się temu omamić. Nie sądzę, by mecz z Czarnogórą w pay-per-view okazał się wielkim sukcesem. Prędzej wieszczyłbym wielką klapę. Na szczęście.
To będzie intrygujący eksperyment - sprawdzić, ilu ludzi jest gotowych wyłożyć 20 złotych za seans z polskimi piłkarzami w rolach głównych.
Plus jest tylko jeden. Mecz będzie dostępny z trzema wersjami komentarza, do Podgoricy zmierza między innymi Mateusz Borek. Nie jesteśmy więc skazani na TVP. Istnieje prawdopodobieństwo, że nie usłyszymy zdania: "Przy piłce Lewandowski. W Londynie mu nie wyszło, odpadł w półfinale, przegrał z Kenijczykiem Rudishą".


