W środę w Sejm ma zająć się kontrowersyjnymi projektami obywatelskimi, wśród których jest m.in. ustawa antyaborcyjna środowisk skrajnie prawicowych. Według informacji zebranych przez portal Onet.pl, dla PiS nie jest to łatwy temat, ale jego posłowie wiedzą już, co mają robić.
Liberałowie i lewicowcy byli w szoku, kiedy zobaczyli, że Prawo i Sprawiedliwość chce w dobie koronawirusa zająć się pięcioma kontrowersyjnymi projektami obywatelskimi ustaw. Chodzi o karanie za edukację seksualną dzieci, zakaz wypłaty odszkodowań za przedwojenne majątki polskich Żydów, którzy nie pozostawili spadkobierców, a także legalizację polowań z udziałem dzieci oraz zmianę zasad wynagradzania nauczycieli.
Najbardziej jednak wzbudzającą emocję w społeczeństwie jest ustawa antyaborcyjna. To przeciwko niej protestuje od paru dni cała lewa strona polskiej polityki oraz organizacje pro kobiece. Okazuje się jednak, że PiS nie chce się zajmować wspomnianymi ustawami. Pamięta przecież czarne protesty, parasolki i silną presję społeczeństwa.
Jak ustalił portal Onet.pl, partia Jarosława Kaczyńskiego musi to teraz zrobić, bo takie są przepisy. Sejm najpóźniej po pół roku kadencji musi się zająć projektami obywatelskimi złożonymi w kadencji poprzedniej. Termin prac też jest fatalny, bo wypadł w samym środku walki z koronawirusem. Dlatego PiS musi tę zagwozdkę rozwiązać. I już nawet wie jak.
– Wszystko wskazuje na to, że zagłosujemy za skierowaniem tych projektów do prac w sejmowych komisjach. Decyzja polityczna jest taka, aby zostały tam na długo. Nikt w PiS w najbliższej przyszłości nie chce wojen światopoglądowych – mówi portalowi rozmówca z władz klubu PiS.