Umówmy się: facetom, którzy dopiero teraz z wielką pompą sprowadzają rękawiczki i maseczki do walki ze śmiertelną zarazą, a w historii swojej
organizacji religijnej mają na koncie więcej trupów, niż ziarenek piasku, nie chodzi o blastocysty. Chodzi o upodlenie kobiet, z którego możemy się indywidualnie i po cichu wywinąć tylko dzięki pieniądzom i znajomościom. I to, że twarzą tego, przeżartego zgnilizną moralną, zamachu uczynili kobietę, która za punkt honoru postawiła sobie, by odebrać innym wybór, który ona miała, nic tu nie zmienia. To jest wojna, która nigdy się nie skończy, choć rekwizyty i dowódcy będą się zmieniać.