Zjawisko psychofanów kojarzy się głównie z celebrytami, ale może dotyczyć każdego z nas. Wówczas po prostu nazywa się to stalkingiem. Obsesyjna chęć życia z daną osobą, prześladowanie jej telefonami, smsami lub przez internet – przybiera to różne formy. Ofiarą psychofana padła niedawno Kasia Tusk, a w weekend – znana amerykańska celebrytka Miley Cyrus. – Często się z tego śmiejemy, ale bynajmniej nie jest to temat do żartów – przestrzega dr Paweł Moczydłowski, kryminolog.
Stalking, czyli uporczywe nękanie, dopiero niedawno został uznany za realny problem. Choć w USA mówiło się o tym już w latach 80., a niektórzy uznają, że jedną z pierwszych ofiar tego zjawiska był John Lennon. W ostatni weekend zaś ofiarą takiej osoby została amerykańska celebrytka Miley Cyrus. Do jej domu włamał się uzbrojony mężczyzna, który utrzymywał, że jest jej mężem.
2011 roku. I już zebrał spore żniwo. Niestety, to nie tylko serialowa rzeczywistość czy celebrycka przypadłość – każdy z nas może być obiektem obsesji.
Co to jest?
Uporczywe nękanie – tak najczęściej mówi się o stalkingu. Ale jak wygląda to od strony prześladowcy? – To jest rodzaj obsesji. Prześladowana osoba staje się najważniejszą sprawą życia, jestestwem stalkera. To jak ulokować w czymś kapitał i wiedzieć, że strata tego oznacza utratę sensu życia – wyjaśnia dr Paweł Moczydłowski, znany kryminolog, obecnie ekspert ds. więziennictwa w Open Society Institute w Budapeszcie.
– Ta obsesja potrafi determinować ich zachowania i prowadzić do naruszania norm dobrego obyczaju, moralnych czy właśnie prawnych – mówi dr Moczydłowski. Obsesja w psychologii to natarczywe myśli, które nie dają spokoju, czasem też prowadzą do zachowań kompulsywnych. Zazwyczaj dotyczy to jednak problemów wewnętrznych, które rzadko przekładają się na działania wobec innych osób. Psychologowie przyznają jednak, że stalking może wynikać z takiej obsesji, choć jest to bardziej skomplikowane zagadnienie, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Czemu jestem psychofanem
Powody stalkingu mogą być bardzo różne. – Jak ma się kiepskie poczucie własnej wartości to kontakt ze znaną osobą może być rekompensatą tego stanu – podaje
Stalking w polskim prawie
W praktyce stalking w polskim prawie funkcjonuje od czerwca 2011 roku – wtedy to zmiany w Kodeksie Karnym, wynikające z ustawy dodającej stalking, zaczęły obowiązywać.
Według prawnej definicji jest to "uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej, wzbudzające u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie naruszające jej prywatność". Grozi za to kara pozbawienia wolności do 3 lat. Taka sama kara grozi za podszywanie się, używanie cudzych danych czy ich wizerunku "w celu wyrządzenia szkód majątkowych lub osobistych".
Dodatkowo, jeśli ofiara w wyniku stalkingu targnęła się na swoje życie, sprawcy grozi od 3 do 10 lat więzienia.
Ściganie tego przestępstwa następuje na wniosek pokrzywdzonego.
przykład dr Moczydłowski. – Ale może to też być silna potrzeba zaistnienia czy zdominowania, bo przecież jest to taka relacja, w której jedna osoba się narzuca. I jest to wtedy przemoc – podkreśla kryminolog. Niektórzy stalkerzy ograniczają się do wysyłania 30 sms-ów dziennie, inni wystają pod domem. Jeszcze inni potrafią wmawiać rodzinie, że już dogadany jest ślub. Powód stalkingu może być bowiem także zupełnie prozaiczny: chorobliwie silna miłość i wynikająca z niej zazdrość.
Inni psychologowie również przyznają, że trudno jest znaleźć tutaj jakiś jeden klucz. Na pewno są to osoby z zaburzeniami psychicznymi, ale nie zawsze takimi samymi. W przypadku zwykłych osób częściej będzie to chęć dominacji w jakiejś relacji, niż rekompensata niskiego poczucia wartości. Ale równie dobrze może to być wynik ciężko dostrzegalnych problemów z dzieciństwa. – Ale często ci stalkerzy są świadomi swoich zachowań – podkreśla dr Moczydłowski.
Poczytalny natręt
Fakt, że stalkerzy prześladują innych zupełnie świadomie, jest dla psychologów i wymiaru sprawiedliwości bardzo problematyczny. Powoduje bowiem trudności w interpretacji ich zachowań. – Bo pojawia się pytanie, czy taka osoba jest poczytalna, czy nie. Trudno przeprowadzić granicę, ale bywa, że nie ma to już nic wspólnego z poczytalnością. A niektórzy z nich posiadają niemal makiaweliczny umysł – opowiada dr Moczydłowski.
Różnie też stalking się objawia. Celebryci często muszą walczyć z fanami, którzy najpierw chcą ślubu, seksu czy wspólnego mieszkania, a zaraz potem wysyłają pogróżki i włamują się z bronią do domu. Tak jak to przydarzyło się Jennifer Aniston w 2010 roku, na którą psychofan czekał pod domem w swoim samochodzie. Wymalował na nim napis "Kocham Cię, Jennifer!". Policja złapała go z mocną taśmą klejącą i nożem.
– Niektórzy popadają w chore uwielbienie, są zdolni do miłości albo odwrotnie, grożą śmiercią. Ale czy mówimy o miłości czy o groźbach, jest w nas tego dużo – podkreśla dr
Moczydłowski. – I to w nas wszystkich, bo każdy z nas kiedyś nastawał na kogoś innego. Ale tylko w skrajnych przypadkach jest to bardzo groźne.
Jak z tym walczyć?
– Te ich obsesje mogą przyjmować formy twarde i miękkie, ale trudno stworzyć jeden wzorzec reakcji – przekonuje kryminolog. Ponieważ trudno stworzyć jeden profil psychologiczny stalkera, bo kierują się oni różnymi pobudkami i różnie zachowują, nie ma też uniwersalnej kary dla takiej osoby ani też sprawdzonego sposobu na pozbycie się jej.
Jak jednak przekonuje nas dr Moczydłowski, największy wpływ na stalkerów możemy mieć my sami. – Ja nie wierzę w represyjność, bo ona najczęściej przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Ale wierzę w reakcję od razu: na najniższych szczeblach, czyli w domu, szkole, pracy. Trzeba to potępiać, ale i budować świadomość, bo obecnie panuje swawola i bezkarność w takich sytuacjach – ostrzega kryminolog.
Często bowiem bagatelizujemy problem stalkerstwa i wyśmiewamy ich ofiary, czego nie powinniśmy robić. – Niektórzy wyśmiewają to przez zazdrość, że to nie oni są obiektem zainteresowania. A przecież ważniejsze jest jak traktujemy ofiarę, a nie przestępcę – wyjaśnia dr Moczydłowski. – Tu jest potrzebne nagłaśnianie, świadomość zjawiska, jego potępienie. Będzie to działać prewencyjnie, bo ludzie szybciej będą to rozpoznawać. Ale
potrzebna jest też odwaga, żeby na takie sytuacje reagować – przekonuje nasz rozmówca.
Celebryto, ogarnij się
Niestety, polscy celebryci nie pomagają zwykłym ludziom, którzy padli ofiarami stalkingu. O ile bowiem Kasia Tusk po prostu zgłosiła się na policję i nie komentowała tej sytuacji, to już inni wręcz chwalą się psychofanami. Jak Iwona Węgrowska, która opowiadała tabloidom o zatrudnieniu ochrony w obronie przed natarczywymi fanami. Również gwiazda programu "X-Factor" Michał Szpak wyznał mediom, że ma grupę psychofanów, którzy wszędzie za nim chodzą. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że w polskim celebryckim piekiełku posiadanie swojego stalkera to powód do dumy.
– Oni jeszcze nie zrozumieli na czym polega całe zło tego zjawiska, nie spotkali się z żadną naprawdę groźną postawą – wyjaśnia beztroskę polskich celebrytów prof. Maciej Mrozowski, medioznawca. – Póki co traktują to jako przejaw kultu: mają wyznawców, wiernych fanów. W ten sposób potwierdzają swój status celebryty, bo często do końca nie wiedzą, czy są naprawdę znani, czy po prostu tak o nich piszą media – tłumaczy profesor Mrozowski. Od razu jednak dodaje: – Takie podejście będzie trwać tylko dopóki celebryci się nie zorientują, że nie są obiektem kultu, a polowania.
Dlatego też zachęcamy do porzucenia celebryckiej retoryki, jakoby posiadanie psychofana było potwierdzeniem popularność i powodem do dumy. To może być naprawdę niebezpieczne – i lepiej na to zareagować bardzo wcześnie, niż za późno.
Niektórzy popadają w chore uwielbienie, są zdolni do miłości albo odwrotnie, grożą śmiercią. Ale czy mówimy o miłości czy o groźbach, jest w nas tego dużo. I to w nas wszystkich, bo każdy z nas kiedyś nastawał na kogoś innego. Ale tylko w skrajnych przypadkach jest to bardzo groźne.