Co z wyborami? W przyszłym tygodniu ma zdecydować o tym Sejm, jednak Kamil Bortniczuk z Porozumienia nie chciał wyjawić, jak zadecyduje partia Jarosława Gowina. Polityk stwierdził również, że wybory prawdopodobnie dałoby się przeprowadzić w tradycyjny sposób.
Wybory korespondencyjne to pomysł PiS, któremu przeciwny jest lider Porozumienia Jarosław Gowin. 6 maja Sejm ma ostatecznie zadecydować, czy głosowanie odbędzie się 10 maja.
Tymczasem poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk nie chciał powiedzieć w rozmowie z "Super Expressem", jak zagłosują jego koledzy i koleżanki z partii. – Dziś żadnych deklaracji nie składamy. Zobaczymy, w jakiej formie ustawa wróci z Senatu, dziś jeszcze nie znamy jej kształtu. Będziemy się jeszcze spotykać, zapoznamy się z rekomendacją Jarosława Gowina i każdy zagłosuje z własnym sumieniem i wiedzą – powiedział parlamentarzysta. Jak podkreślił, decyzja Porozumienia ma być znana po weekendzie.
Bortniczuk stwierdził również, że wybory prezydenckie prawdopodobnie dałoby się jednak przeprowadzić w tradycyjnej formie. – Ponieważ dziś widać, że całkiem dobrze radzimy sobie z epidemią koronawirusa, mam taką refleksję, że w ciągu ostatnich kilku tygodni ulegliśmy trochę panice i założyliśmy w ciemno, że wyborów nie da się przeprowadzić w klasyczny sposób – powiedział polityk i dodał, że "był to błąd".
– Jest na to za późno ze względów organizacyjnych, ale gdyby to ode mnie zależało, nie wiem, czy nie skłaniałbym się do przeprowadzenia wyborów 10 maja w tradycyjny sposób – podkreślił Bortniczuk. Jak stwierdził, skoro pracownicy dużych sklepów normalnie chodzą do pracy, pracownicy komisji wyborczych na jeden dzień mogliby pojawić się w lokalach wyborczych.