– Dlaczego miałoby mi się znudzić kandydowanie? Dla mnie to nie jest walka o stołek, subwencje partyjne, dla mnie to forma aktywności publicznej. Chciałbym, żeby coraz więcej obywateli, którzy są lepszymi ode mnie mówcami, a może i ludźmi, angażowało się w życie publiczne – mówi naTemat Paweł Tanajno, niezależny kandydat na urząd prezydenta.
Czy widzi pan podstawę prawną, żeby dwóch prezesów partii spotkało się wieczorem i przełożyło wybory?
Paweł Tanajno: – Podstawę prawną do spotkania jak najbardziej mają.
Pytam o ich ustalenia i odwołanie wyborów.
Dla mnie jako obywatela i przedsiębiorcy Polska jest państwem kartonowym, bezprawia. Nic tu się nie zmieniło. To, co wyprawia Jarosław Kaczyński, jest pokłosiem falandyzacji prawa, którą obserwował za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego oraz całej degrengolady prawa polskiego przez ostatnie 30 lat.
Jestem tak samo oburzony na ich ustalenia, jak na dużą część wyroków sądów administracyjnych w sprawach przedsiębiorców. W Polsce kwestia podstawy prawnej dawno została zlekceważona przez wszystkich, którzy prawa powinni przestrzegać, a nawet stać na jego straży.
Zależy, jak do tego podejść. Nie spodziewam się po klasie politycznej żadnych działań etycznych, żadnych działań w interesie Polski. Pod tym względem nie byłem zaskoczony, że w obliczu możliwych wcześniejszych wyborów parlamentarnych Jarosław Gowin i jego środowisko oraz wszyscy posłowie przestraszą się o swoje stanowiska i się dogadają.
Zaskakuje mnie natomiast to, co się stało w obliczu jego (Jarosława Gowina – red.) wcześniejszych wypowiedzi: że walczy, że demokracja, że jakieś wartości... A w rzeczywistości dopiero teraz pchnęli Polskę w kierunku całkowitego chaosu prawnego. Mogli przecież ogłosić stan wyjątkowy i legalnie zyskać ten czas. A teraz właściwie mogą zrobić, co chcą.
Co to jest za koncepcja, że Sąd Najwyższy nie uznaje terminów wyborów.
Oznacza to też, że Sąd Najwyższy miałby robić to, co władza mu każe.
To jest ważny element. Szokujące jest, że dwóch polityków ustala, co zdecyduje Sąd Najwyższy. To się kwalifikuje do zgłoszenia do trybunałów unijnych.
Będzie pan kandydował w wyborach prezydenckich, które mają odbyć się – według ustaleń dziennikarzy – 12 lipca?
Z tego, co napisano w prasie, pojawia się teoria ochrony praw nabytych.
Prawnicy alarmują, że nie istnieje coś takiego, jak ochrona "praw nabytych".
Dokładnie. Cały czas biorę udział w tych wyborach.
Jeżeli "prawa nabyte" nie istnieją, to zdaje się będzie musiał pan zbierać podpisy od nowa.
Ale oni twierdzą, że istnieją.
Prawnicy, byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego zgodnie mówią, że nie ma takiego pojęcia jak "prawa nabyte".
Ale ani prawnicy, ani byli prezesi TK nie mają nic do powiedzenia na temat prawa i jego wykonywania w Polsce. Taka jest prawda. Oni o niczym nie decydują. Już dawno prawo w Polsce zostało zbrukane i ośmieszone. Oni wyrażają tylko swoje opinie, które nie mają żadnego znaczenia dla rzeczywistości.
Jeśli od nowa trzeba będzie zbierać podpisy, to będziemy to robić.
Ale jak zamierza pan to zrobić w czasie pandemii, kiedy Polacy boją się wyjść do sklepu?
Mam teraz większe szanse, by w 21 dni zebrać podpisy niż poprzednim razem w dwa miesiące.
Dlaczego?
Dlatego, że obudziłem ducha patriotycznego, to znaczy zainteresowania sprawami politycznymi wśród przedsiębiorców. Dotychczas to była zbiórka oparta o ludzi, którzy chcą pracować w komisjach wyborczych, czyli standardowy – partyjny chwyt. W tej chwili są to ludzie, którzy chcą wziąć sprawy w swoje ręce. Jeżeli oni będą chcieli, żeby ta kandydatura trwała, to ona będzie trwała.
A środowisko przedsiębiorców znalazło się teraz w trudnej sytuacji. Mamy kryzys gospodarczy.
Kryzys nie jest osobą, która przychodzi do Polski. To sytuacja wywołana przez decyzje polityczne polskiego rządu i sytuację międzynarodową.
Z rozmów z małymi i średnimi przedsiębiorcami wynika, że 90 proc. ich problemów pochodzi z decyzji polskiego rządu, 10 z sytuacji międzynarodowej. Nie mówmy, że jakiś kryzys przyszedł. Mamy w Polsce eksterminację gospodarczą, wywołaną przez fatalne decyzje Mateusza Morawieckiego. Wprowadzono totalnie nieprzemyślaną kwarantannę. To nieodpowiedzialna polityka doprowadziła do gigantycznego kryzysu, a nie żaden wirus. Mateusz Morawiecki jest ojcem tragedii gospodarczej.
Mówię też jak setki tysięcy ludzi. Bo specjaliści, których ściągają media polityczne, by komentowali debatę, mnie pomijają. Migalski nie ma chyba żadnych interesów, więc napisał prawdę.
Dla mnie ważne, co mówią ludzie, jak wyglądają ankiety internetowe. W zależności od redakcji – plasuję się w nich tuż przed Hołownią albo tuż za nim. I my jesteśmy liderami tej debaty.
Jak przygotowywał się pan do debaty?
Ponieważ mam już trochę doświadczenia w tych debatach, to i znam stosowane w nich sztuczki. Wczoraj zastosowali jedną nową.
Pierwszy raz TVP nie zastosowała jedynie mikrofonów z mikroportów, tylko taki klasyczny mikrofon przypinany, do którego byliśmy jakby "przywiązani" i nie mogliśmy się poruszać. Planowałem przekazać kandydatom dokumenty dotyczące przedsiębiorców. Chciałem, by się do nich odnieśli. Ale zostałem "uwiązany" tym mikrofonem i ostatecznie odpuściłem. Zapewne Andrzej Duda bał się, że ktoś mu zrobi taki numer, jak on Komorowskiemu.
Z wcześniejszych debat wiedziałem, jaka jest taktyka, jak będą te pytania układane. Nie pomyliłem się. Dwa pytania miały wręcz zawartą tezę pod Andrzeja Dudę.
Stwierdziłem, że lekceważę ich pytania, bo one nic nie wniosą. Postanowiłem się wyłamać z tego porządku i przygotowałem sobie tematy, które moim zdaniem były najistotniejsze.
Miał pan kartkę i czytał.
Mam 45-lat i nie lubię się uczyć na pamięć. Na kartce miałem hasła, wypisałem główne wątki, które chciałem poruszyć.
"Największymi szkodnikami są politycy"; "Oskarżam Dudę i Morawieckiego o zagładę polskiej gospodarki. To nie wirus ją niszczy". Prezydenta nazwał pan "piękną laleczką". W ten sposób chciał się pan "przebić" do mediów?
Nie bardzo rozumiem, który z tych cytatów jest rażący. Czy Andrzej Duda nie jest piękną laleczką? Jest idealnym produktem PR-owców politycznych.
Miał pan poczucie, że któryś z kandydatów był faworyzowany przez prowadzącego?
Nie.
Dziennikarze zauważają, że już po debacie Andrzej Duda wystąpił na antenie telewizji publicznej i opowiadał o programach socjalnych PiS.
Na debacie o dziwo nie był faworyzowany. Nawet raz zagłuszyli gongiem słowa, które wypowiedział po czasie. To co miało miejsce na antenie telewizji tuż po debacie – nie jest niczym nadzwyczajnym. Tak się dzieje odkąd Jacek Kurski został prezesem TVP, jest to telewizja PiS.
Myśli pan, że podczas wczorajszej debaty Andrzej Duda wiedział, że wybory nie odbędą się 10 maja?
Nie. Dlaczego miałby wiedzieć? Przecież on nie jest nikim znaczącym dla prezesa Kaczyńskiego.
Adam Bielan przekonywał dziś, że prezydent Andrzej Duda wiedział, że wybory nie odbędą się 10 maja, choć spotkanie Gowina i Kaczyńskiego miało miejsce w trakcie debaty.
Uważam, że nie jest to prawdą. Dlaczego mieliby o tym informować Andrzeja Dudę? To nie jest decydent. Nie jest on nikim znaczącym.
Nie znudziło się panu po raz kolejny kandydować w wyborach?
A dlaczego miałoby mi się znudzić? Dla mnie to nie jest walka o stołek, subwencje partyjne, dla mnie to forma aktywności publicznej. Chciałbym, żeby coraz więcej obywateli, którzy są lepszymi ode mnie mówcami, a może i ludźmi, angażowało się w życie publiczne.
Często spotykam się z inteligentnymi i doświadczonymi ludźmi, np. pokroju pana Gwiazdowskiego, którzy swoją wiedzą mogliby przysłużyć się Polsce. Ale oni stronią od polityki, brzydzą się jej. Tu wychodzi znów stara mądrość, że ludzie za mądrzy na politykę, skazują się na rządy głupców. I czas to zmienić. Walczę o zmianę nastawienia do aktywnej polityki.
Rządy PiS "zawdzięczamy" temu, że elity polityczne sobie odpuściły. Mądrzy muszą przekonywać tych, którzy mają mniej doświadczenia. Trzeba budować zaufanie między obywatelami.
Jest mi bardzo przykro – mimo że prezentuję dość prosty nurt liberalno-przedsiębiorczy – że pan Gwiazdowski czy inne osoby, które w tym nurcie próbowały coś zrobić, teraz nic nie robią.
Pan Gwiazdowski próbował.
Próbował, tylko mu nie wyszło. Mi wyszło trochę bardziej, w innych wyborach co prawda się zarejestrowałem. Apeluję do pana Gwiazdowskiego i wszystkich, którym na sercu leży liberalna gospodarka o aktywność publiczną.
Zrzekam się przywództwa, liderowania. Gardzę modelem polityczny, jaki jest w PiS, PO. Chciałbym, żeby to był szeroki ruch ludzi, którzy szanują pracę, szanują tworzenie miejsc pracy. Zapraszam ich, niech przyjdą. Niech ten głos do przedsiębiorców dociera.