
Poniższy artykuł jest częścią cyklu "Świat po pandemii". To akcja zainicjowana przez Sebastiana Kulczyka i jego platformę mentoringową Incredible Inspirations, w której wspólnie publikujemy 21 tekstów wyjaśniających, jak będzie wyglądała nasza rzeczywistość i "nowa normalność" po kwarantannie i koronawirusie. Czytaj więcej
Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, z jakiej perspektywy się wypowiadamy: polskiej, chińskiej, amerykańskiej czy globalnej gospodarki. Tutaj decydują interesy.
Dlatego trzeba wspomnieć o pewnym fenomenie. Po rozpadzie Związku Sowieckiego Amerykanie doprowadzili do powstania procesu globalizacji, która w dużym uproszczeniu polegała na tym, że Amerykanie kontrolowali płyn globalizacji, czyli dolara, a co za tym idzie cykle inwestycyjne i zorganizowali globalny łańcuch dostaw z tanią siłą roboczą w Chinach i w innym miejscach. Między innymi w Polsce, ale przede wszystkim w Chinach.
Chińczycy ich ograli, co widać podczas pandemii, ponieważ łańcuchy dostaw, wartości, podziału pracy działają na ich korzyść. Generalnie świat polega na tym, że w dobie globalizacji dzielimy się pracą. Ktoś sprząta, ktoś zajmuje się dzieckiem, ktoś gotuje, ktoś jest dyrektorem, ktoś kopie rowy. Tak samo jest w geopolityce. Ktoś jest podwykonawcą, ktoś kontroluje górną część łańcucha dostaw. Ktoś jest architektem, ktoś kopie rowy. Decyduje o tym kontrola strategicznych przepływów.
To ruch ludzi, danych, towarów, technologii, wiedzy. On od czasu pokonania Sowietów był wolny. Właściwie można było podróżować gdzie się chciało, pracować gdzie chciało. Wolności unijne to właśnie wolność podróżowania, w tym podróżowania inwestycyjnego. Za tym szedł kapitał, technologie, innowacyjność, to wszystko, co wydawało nam się, że nigdy się nie zmieni.
Problem polega na tym, że Chińczycy wygrali na globalizacji. Amerykanie zorientowali się o tym w trakcie prezydentury Trumpa i zaczęli łamać dzieło, w które sami tchnęli wcześniej życie. Pandemia koronawirusa jak błyskawica oświetla pole walki o kontrolę strategicznych przepływów, czyli łańcuchy wartości i dostaw w gospodarce światowej.
One po prostu pękają, kiedy nie ma interakcji międzyludzkich. Ludzie przestają zamawiać, jest szok podażowy i popytowy. Wtedy padają łańcuchy wartości, które muszą być utrzymywane z ciągłego ruchu w systemie międzynarodowym – wymiany usług, wiedzy, technologii, inwestycji. Ten system musi być zasilany inwestycjami, pieniędzmi.
Przegrywali. Byli na tej drodze. Rzeczywiście Chińczycy produkują maseczki, respiratory, właściwie produkują wszystko. Ludzie zachodu myśleli: po co to robić, przecież to jest proste i tanie. A okazuje się, że jest to jednak potrzebne. W pewnych momentach potrzebne są woda, jedzenie, maseczki i tak dalej.
Jeśli kryzys nie minie szybko, to za kilka miesięcy może się okazać, że będzie brakować jedzenia, bo nie wszyscy są samowystarczalni. Jeśli łańcuchy dostaw nie zostaną przywrócone i nie wróci równowaga w gospodarce globalnej, okaże się, że są asymetrie rynkowe w żywności. Dlatego państwa, które mają pieniądze, już teraz robią ogromne zapasy żywności. W tym Chiny.
Pytanie, czy świat Zachodu i USA pozwolą Chinom być fabryką świata i zdominować świat. Moim zdaniem nie, Amerykanie na to nie pójdą i zostanie stoczona bitwa o wpływy na świecie. To stąd bierze się wojna technologiczna z Chinami, kwestie 5G i Huawei, bo to są technologie przyszłości. Amerykanie będą wymagali od swoich sojuszników, by opowiadali się po czyjejś stronie. Prawdopodobnie powstaną dwa systemy gospodarcze: wokół Chin i wokół Ameryki.
Polska nie będzie miała wyboru. Pytanie na jakich warunkach zaakceptujemy przynależność do Zachodu. Czy na kolanach, bojąc się, że w ogóle nas nie zabiorą ze sobą, czy coś dostaniemy jako miejsce ważne dla Zachodu – na przykład ważne technologie czy udział w górnych wartościach podziału pracy. W szczególności, gdyby Niemcy chcieli robić swój własny europejski projekt, bo jesteśmy bardzo ważni dla Niemiec w ich systemie gospodarczym. Więc mamy atuty, nikt nie robi nam łaski. A będą mówić, że ją robią, bo chodzi o to, żeby za naszą decyzję nie płacić.
Jesteśmy związani z gospodarką niemiecką. Niemcy nie mogą uzyskiwać takich stóp wzrostu i marży ze swojej wymiany ze światem bez nas. Po drugie jesteśmy buforem bezpieczeństwa dla Niemiec oraz bez terytorium Rzeczpospolitej nie istnieje NATO w obecnej formule. Państwo polskie kontroluje swoją przestrzenią wejście na masy lądowe Eurazji.
Nie da się oczywiście wszystkiego produkować, ale wydaje mi się, że zostaną skrócone łańcuchy dostaw. Rzeczy podstawowe, takie jak żywność czy podstawowe artykuły przemysłowe, będą musiały być produkowane we własnej strefie oddziaływania gospodarczego. Kiedyś najlepiej we własnym państwie narodowym, ale to była autarkiczna koncepcja, nie do utrzymania. Będzie więc tak, że Europejczycy w UE będą mieć swój Großraum (obszar metropolitalny – red.), a Amerykanie swój.
Myślą o tym codziennie, bo to jest kluczowa rzecz, która odpowiada za być albo nie być państwa. Oni może tego tak nie nazywają, ale myślą o tym codziennie. Oczywiście nie myślą o tym – nazwijmy ich – żołnierze polityki, cała masa ludzi, którzy są posłami, ale liderzy, prawdziwi przywódcy myślą, bo muszą. Źle podjęte decyzje tego rodzaju kończą się upadkiem państwa, brakiem procesu modernizacyjnego. A dobrze podjęte kończą się wzrostem potęgi i zamożności w relacji do innych.
Na pewno zostaną. Pytanie czy dobre, czy będzie ich wystarczająco dużo.
Po upadku ZSRR ludzie Zachodu zasnęli. Uwierzyli w koniec historii. Uwierzyli, że demokracja liberalna jest najlepsza, że wygrywa, a inni będą produkować takie rzeczy jak substancje aktywne. A bieg historii się nigdy nie kończy. Proces i konkurs modernizacyjny ciągle trwa. Są nowe technologie, które zmieniają stary układ sił. Teraz przetoczy się kolejna walka o dominację. Łańcuchy dostaw będą kwintesencją tej walki.
Nie wiem czy dla kogoś jest szczęśliwa, ale dla Amerykanów może być ostatecznym alarmem. Muszą się przebudzić, bo byli na drodze do przegranej w tej rywalizacji.
Oczywiście, ale będzie tak niezależnie od tego, czy Trump wygra. Amerykanie stoczą ostrzejszą bitwę, bo to walka o model społeczno-ekonomiczny rozwoju. Amerykanie nie są w stanie zaakceptować Chin, które produkują najnowsze technologie, bo USA upadnie. Zbankrutuje. Nie będą już hegemonem. Nie będą już arbitrem spraw na świecie, a król dolar nie będzie panował na rynkach. I to jest silniejsze od Trumpa, od jakichś wyborów itp. Jeśli amerykańska klasa polityczna nie stanie na wysokości zadania, Ameryka jako mocarstwo odejdzie do historii. Tak jak odchodziły kiedyś europejskie mocarstwa, choćby Wielka Brytania.
Chińczycy po prostu podążają własną drogą, która prowadzi do dominacji. A Amerykanie się zadłużają i coś będą musieli z tym zrobić. Zresztą Chińczycy już tak nie kupują amerykańskiego długu. Jeśli jest problem w Eurazji, to inwestorzy zazwyczaj kupują amerykański dług. Ale to będzie clue sprawy – jak zreformować USA, uzyskać wzrost w dobie pandemii i wyzwania chińskiego, a jednocześnie być wiarygodnym wobec wierzycieli, którzy kupują amerykański dług i oczekują stopy zwrotu.
Na pewno w zachodniej. Nie porzucą nas ani Niemcy, ani Amerykanie. Problem to warunki, na jakich będą nam pomagać. A jeśli nasili się rywalizacja, a Rosja stanie po stronie Chin, to znowu będziemy państwem granicznym.
Nie, nie można tego tak łatwo wywrócić. Niemcy żyją w symbiozie z nami i to musiałaby być wielka wojna, żeby wywrócić takie sprawy. Systemy polityczne i rządy padają łatwo, ale nie takie rzeczy. Polityk ma bardzo małe pole manewru.
Musimy tak to rozegrać, żeby załapać się na nowoczesny projekt modernizacyjny i nowoczesną gospodarkę. I mieć spokój, nie być użytym do rozegrania przeciw jednym czy drugim. A wchodzimy w niebezpieczny czas.
Uważam, że kluczem do przyszłości Polski są Niemcy.
Dlatego że to nie chodzi o komunikowanie, tylko podejmowanie decyzji. Ja bym tak surowo ich nie oceniał w tej materii.