Światowa Organizacja Zdrowia apeluje, by nie rezygnować z obostrzeń, bo pandemia nie odpuszcza. Wprawdzie najgorsza sytuacja jest za oceanem, ale i w Europie Wschodniej poprawy nie widać. Polski rząd jednak zdaje się już świętować sukces w walce koronawirusem - jakby nie dostrzegał tego, jak wyglądają statystyki z ostatnich dni.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– Polska przechodzi tę walkę zwycięsko – mówił przed tygodniem Mateusz Morawiecki, zabierając głos w sprawie afery maseczkowej. Wszystkie głosy krytyczne w kwestii działania rządu wobec pandemii koronawirusa premier podsumował apelem, by "nie słuchać brzęczących much".
Rząd PiS zdaje się konsekwentnie trzymać tej narracji, choć statystki powodów do świętowania zwycięstwa nie dają. W ostatnich dniach bilanse dzienne to prawie 600 nowych zachorowań. W poniedziałek ministerstwo zdrowia odnotowało największy dobowy przyrost liczby zakażeń. W ciągu doby przybyło aż 599 nowych przypadków SARS-CoV-2. Najwięcej zakażeń odnotowano na Śląsku.
Co na to minister zdrowia? Łukasz Szumowski odpowiedział tak, że jego słowa w lot stały się hitem mediów społecznościowych. – Gdybyśmy nie wymazywali więcej górników, mielibyśmy spadek – tak kwestię liczby nowych zakażeń skomentował w porannej rozmowie w RMF FM szef resortu zdrowia.
Od razu pojawiły się komentarze, że gdyby w ogóle nie robiono wymazów, i to i żadnego przypadku covid-19 byśmy w Polsce nie mieli. Lub na odwrót - gdyby w innych częściach kraju robiono tyle testów co na Śląsku, to wreszcie byśmy znali prawdziwą skalę epidemii w naszym kraju.
W niedzielę na całym świecie odnotowano największy wzrost liczby nowych przypadków zakażeń covid-19. Jednego dnia było ich ponad 136 tysięcy. Najgorsza sytuacja jest w obu Amerykach. Na ten bilans na poniedziałkowej konferencji zwrócili uwagę przedstawiciele WHO, występując z apelem do polityków, by nie rezygnowali z obostrzeń związanych z pandemią.