Andrzej Duda odwiedził we wtorek Płońsk. Podczas jego przemówienia widać było, że kandydat PiS jest zdenerwowany. Duda mówił bardzo nieskładnie i wyjątkowo głośno krzyczał. Po wygłoszeniu pochwał pod swoim adresem, polityk przeszedł do krytyki konkurentów i dość mocno się w tym zagalopował. Prezydent winę za nieudolne działania podczas pandemii koronawirusa zrzucił bowiem na... ekipę Donalda Tuska, która nie rządzi już od 5 lat.
Nerwowość i desperacja związana z coraz gorszymi sondażami wkradła się do sztabu Andrzeja Dudy, co widać było po samym prezydencie podczas wystąpienia w Płońsku. Głowa państwa rzucała dość nieskładnie argumentami za swoją kandydaturą. Obok zachwalania programów socjalnych jak 500+, wyprawki 300+ oraz obniżenia wieku emerytalnego, pojawiła się także obietnica czternastej emerytury.
– Mam nadzieję, że tak jak powiedział premier, bo trzymam go za słowo i możecie być spokojni, że będę go trzymał za słowo dalej, jeżeli tylko zostanę wybrany na urząd prezydenta, że będzie także czternastka – przekonywał prezydent.
Duda wykrzykiwał także przed zebranymi na wiecu płońszczanami liczby i fakty, których większość – zdaniem ekspertów, którzy przysłuchiwali się słowom prezydenta – była niezgodna z faktami.
"Gdybym miała prostować wszystkie błędne fakty i liczby, które wykrzyczał na wiecu w Płońsku prezydent Andrzej Duda to chyba do wieczora bym nie zdążyła" – napisała na Twitterze ekonomistka Alicja Defratyka.
Zarzuty pod adresem PO i PSL
Prezydent przemycił także w swoim przemówieniu sporo krytyki pod adresem Donalda Tuska, Rafała Trzaskowskiego oraz całych rządów PO z PSL-em. Jeden z zarzutów był jednak mocno przesadzony.
– Za czasów rządów Donalda Tuska, w których uczestniczyli panowie kandydaci na prezydenta, chociażby Rafał Trzaskowski czy Władysław Kosiniak-Kamysz, zlikwidowano 32 stacje sanepidu. A potem... przyszedł koronawirus i się okazywało, że nie jesteśmy w stanie w dostatecznej ilości robić testów, bo nie ma laboratoriów – mówił Andrzej Duda.
Tym samym to poprzednie rządy Duda obarczył za nieprzygotowanie PiS do walki z pandemią koronawirusa. To dość odważna teza, bo przecież SARS-CoV-2 pojawił się w Polsce na początku drugiej kadencji "dobrej zmiany", czyli po prawie 5 latach rządów PiS.
Mało tego, przecież minister zdrowia Łukasz Szumowski, premier Mateusz Morawiecki oraz inni członkowie rządu zarzekali się jeszcze w lutym i marcu, że Polska jest gotowa na walkę z epidemią. Potem dopiero, dzięki kontrolom polityków KO oraz śledztwom dziennikarskim wyszły na jaw afery związane z zakupem sprzętu ochronnego po zawyżonych cenach, który na dodatek okazał się wadliwy.