Zdjęcie kandydatki na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich Zuzanny Bluszcz-Rudzińskiej siedzącej na sejmowej podłodze w trakcie obrad, oburzyło wielu internautów. Uznali je oni za dowód, iż politycy PiS nie szanują kobiet. Sama Bluszcz-Rudzińska w rozmowie z Onetem twierdzi jednak, że sytuacja nie miała żadnego głębszego kontekstu
– To nieporozumienie. Tak, komentarze do tego zdjęcia były polityczne. Ale nie ma co się doszukiwać w tej fotografii drugiego dna. (...) Byłam wykończona, więc usiadłam. Nie ma tu żadnego politycznego kontekstu – zapewniła Bluszcz-Rudzińska.
Wytłumaczyła też, skąd wzięło się jej zmęczenie. – Byłam na najwyższych obrotach. Rano miałam prawie trzygodzinne posiedzenie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Po południu pojechałam do Sejmu, bo byłam pewna, że w programie obrad będzie głosowanie nad moją kandydaturą – powiedziała.
Dodała jednak, że chciała wejść na salę obrad, jednak nie wpuścił jej tam strażnik. – Kilka klubów zapraszało mnie do siebie, ale po pierwsze, nie jestem politykiem, tylko kandydatką społeczną, po drugie chciałam być najbliżej epicentrum, czyli sali obrad. Na korytarzu oglądałam w komórce transmisję obrad Sejmu – wyjaśniła.
Kandydatka na urząd RPO pokusiła się też o nieco głębszy i bardziej wieloznaczny komentarz do całej afery. – Zawsze mówię, że prawda o Polsce i o ludziach leży poza Twitterem. I ta sytuacja jest najlepszą tego ilustracją – zauważyła.
Ostatecznie czwartkowe głosowanie zdjęto z porządku sejmowych obrad. Kadencja obecnego rzecznika, Adama Bodnara, skończyła się 9 września. Do czasu wyboru następcy nadal pełni on jednak swoją funkcję.