W czasie epidemii koronawirusa ręki podawać nie należy – ta zasada jest nam już dobrze znana, ale w praktyce nie wszystko jest tak oczywiste. O tym, jak odmawiać uścisków i życzliwych gestów, aby nikogo nie urazić mówi Wojciech S. Wocław popularyzator wiedzy z savoir-vivre'u i twórca platformy ze szkoleniami online Obycie.pl.
Jak kulturalnie odmawiać, ze względu na restrykcje związane z epidemią koronawirusa, podawania dłoni, uścisków?
Zacznę może od pewnej historii. Jakiś czas temu internet żył zdjęciem, opublikowanym chyba przez panią menadżer z jakiejś amerykańskiej firmy, które przedstawiało trzy pudełka pełne silikonowych opasek w trzech kolorach: zielonym, żółtym i czerwonym.
Opaski miały ułatwić komunikację pracownikom wracającym do biur po lockdownie. Jeśli dobrze pamiętam, osoba, która zakładała zieloną komunikowała, że wszystko jest w porządku, że nie odczuwa lęku, że można się z nią przywitać. Kolor żółty uwrażliwiał, żeby jednak utrzymywać pewien dystans. Czerwony z kolei był komunikatem, aby unikać jakiejkolwiek wylewności i zachowywać właściwą odległość.
Trafiłem na to zdjęcie na portalu LinkedIn. Bardzo dużo głosów pod tym wpisem było pełnych optymizmu i podziwu dla takiego rozwiązania. Natomiast ja pomyślałem sobie, że przez wprowadzanie takich narzędzi krok po kroku tracimy po pierwsze umiejętność dawania komunikatów i ich odczytywania, szczególnie w ich subtelnym wymiarze.
Wydaje mi się, że wciąż warto uczyć się odczytywać pewne znaki, które sobie dajemy zanim postanowimy o wszystkim komunikować wprost. Jeśli więc spotykamy się z kimś i nie chcemy się z nim witać, to zbliżając się do takiej osoby, możemy zatrzymać się w pewnej odległości i zwyczajnie powiedzieć "dzień dobry".
Możemy się zatrzymać, zastygnąć nieco i nie wyciągać ręki. Więcej, możemy ręce założyć z tyłu, tak jak to robimy, kiedy spacerujemy i intensywnie nad czymś rozmyślamy. To wszystko będzie komunikatem. Ważne jest jednak, aby nie zapomnieć w tym wszystkim o pogodnym usposobieniu.
Kiedy jednak dochodzi do sytuacji, gdy ktoś wyciąga do nas rękę, to zwyczajnie głupio nie odwzajemnić tego gestu. Lekarze odradzają nam obecnie podejmowania takiego rodzaju kontaktu, ale z tego powodu, że później dotykamy dłońmi okolic ust, nosa czy oczu, co może grozić zakażeniem wirusem. Jak rozumiem, samo podanie dłoni nie skutkuje zakażeniem.
Niektórzy obawiają się, że ich zachowanie będzie odebrane jako niegrzeczne.
Podchodząc do kogoś, możemy od razu skomentować sytuację, na przykład: "Dzień dobry i chyba tylko na tym musi się skończy nasze powitanie w tych szalonych czasach. Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli uścisnąć sobie dłonie. A póki co tylko się kłaniam".
Pamiętajmy, żeby powiedzieć to z uśmiechem. To bardzo ważne, ponieważ taka komunikacja nie ma służyć stworzeniu atmosfery śmiertelnej powagi, tylko jej rozładowaniu.
Wiem, że jest to trudne, ale obawiam się, że to, co dzieje się teraz, sprawi, że się od siebie oddalimy. Musimy dbać o to, żeby zawieszenie niektórych gestów, które wykonywaliśmy wcześniej, takich jak podawanie ręki czy przytulanie się, nie wpłynęło na pogłębianie się dystansu pomiędzy nami. To są ważne i potrzebne nam w życiu gesty. Czekam na czasy, kiedy będą mogły wrócić do naszej codzienności.
Ale schody pojawiają się np. na ślubie czy podczas pogrzebu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie zmierzał w naszym kierunku z szeroko rozłożonymi rękami, ktoś kto będzie ignorował wszelkie sygnały.
Można przekuć to w coś zabawnego. Ostatnio byłem świadkiem sytuacji, której bohaterami byli dyplomaci. Gdy do grona już obecnych na pewnej uroczystości dołączał ktoś nowy, mówili: "Przywitajmy się w nowy sposób", po czym trącali się łokciami.
Osobiście uważam, że najlepiej jest uprzedzić ten gest, mówiąc, że bardzo chcielibyśmy uścisnąć rękę, ale z wiadomych względów z przykrością z tego rezygnujemy. Od razu możemy też w pewien sposób przejąć kontrolę nad sytuacją i kontynuować rozgrywanie sytuacji, pytając na przykład: "Co słychać?“. W ten sposób szybko oddalimy się od wątku uścisków dłoni.
Starajmy się jednak w geście wyciągniętej do nas dłoni zobaczyć raczej czyjąś życzliwość wobec nas niż na przykład wyraz łamania nakazów albo brak szacunku do poczucia bezpieczeństwa innych osób. Jeśli witaliśmy się w taki sposób przez lata, to dziś robimy to odruchowo.
Co byłoby takim ewidentnym faux pas w takiej sytuacji?
Myślę, że pouczanie. Jeśli widzimy, że ktoś zmierza w naszym kierunku pewnym krokiem, to błędem, niegrzecznym zachowaniem będzie upominanie kogoś: "Co pan sobie myśli? Nie słucha pan/pani telewizji? Proszę zachować dystans!".
To rzeczywiście bywa kłopotliwe, bo choć nie jesteśmy wylewni, jak np. Włosi, to jednak przywykliśmy do okazywania wsparcia poprzez gesty właśnie. Zwłaszcza gdy mowa o wspomnianym już przeze mnie pogrzebie.
Rzeczywiście, nie jest to najłatwiejsze. W obecnych czasach można by złożyć kondolencje zachowując pewien dystans. Pogrzeb to trudne przeżycie, trudno panować nad każdym ruchem. Myślę, że wybierając się na taką uroczystość, możemy się wyposażyć w buteleczkę z płynem dezynfekującym.
Po złożeniu kondolencji, po tym jak już opuścimy cmentarz, możemy z niej skorzystać. Podobnie może postąpić osoba, która będzie takie kondolencje przyjmować. W tej drugiej roli można też poprosić o nieskładanie kondolencji. Można to napisać w nekrologu lub poprosić o przekazanie takiej informacji księdza, który przewodzi ceremonii pogrzebowej.
Istotne jest chyba także to, że nie możemy myśleć tylko o sobie? Chodzi mi o sytuację, w której to my jesteśmy tymi inicjującymi kontakt. Ta druga osoba może później się zamartwiać, czy aby na pewno nie jest zakażona.
Rzeczywiście warto podkreślić, że pewna odpowiedzialność spoczywa na osobach, którym zasady savoir-vivre’u oddają inicjatywę w geście podawania dłoni. W sytuacjach towarzyskich to osoby starsze i kobiety, w biznesie - osoby na wyższych stanowiskach. W zgodzie z zasadami savoir-vivre’u one wyciągają rękę jako pierwsze.
Trzeba być świadomym trosk innych. Myślę, że możemy dziś poprzedzić podanie dłoni pytaniem, czy ktoś tego chce, czy możemy przywitać się w tradycyjny sposób. Ja tak postępuję. Trzeba przy tym pamiętać o tym, by nie dotykać potem okolic oczu, nosa czy ust. O tym nam mówią lekarze. Tak czy inaczej, to czasy, w których zgodnie z zaleceniami specjalistów tego typu gesty musimy ograniczać.
Bądźmy wrażliwi na komunikację niewerbalną, na to, co komunikują osoby, z którymi się spotykamy cały swoim ciałem. Jeśli idąc w czyimś kierunku widzimy, że ktoś się usztywnia, dystansuje, robi krok w tył, to zachowajmy dystans.
Czy pandemia wywróciła zasady savoir-vivre'u do góry nogami?
Na pewno sprawiła, że powstały nowe pytania o to, jak się zachować w różnych sytuacjach. Niektórzy zastanawiają się obecnie na przykład nad tym, czy jeśli z powodu koronawirusa idą tylko na czyjś ślub, ale już nie na przyjęcie weselne, to czy muszą dawać prezent.
Gubimy ideę prezentu. Prezent to przecież coś, co się komuś daruje. Nie jest ekwiwalentem czegokolwiek. Nie dajemy go w zamian za coś. Idąc na ślub, nie myślmy w kategoriach, że trzeba dać tyle, ile kosztuje talerzyk. Na tym polega jedzenie w restauracji, gdzie ponosimy koszty usługi, a nie bycie gościem czyjegoś przyjęcia.
Chciałbym bardzo mocno podkreślić, żebyśmy wspólnie pilnowali, żeby w tym trudnym czasie nie zgubić tego, co jest najważniejsze w naszych relacjach: zaufania, życzliwości, bliskości, solidarności. Trzeba wierzyć, że jest to tylko okres przejściowy, że zdejmiemy kiedyś maski, znowu będziemy podawać sobie dłonie i na powrót będziemy mogli być blisko siebie w różnych sytuacjach.
O to przecież chodzi w relacjach międzyludzkich. Nie patrzmy dziś na siebie z podejrzliwością, jakby każdy dookoła mógł być zakażony. Inaczej będziemy słabi jako rodzina, wspólnota, społeczeństwo.