
Podobno nie ma motocykli uniwersalnych na każdą drogę, ale Yamaha Tenere 700 jest bliska ideałowi. Sprawdzi się zarówno na asfalcie, jak i w zdecydowanie cięższym terenie. Gdy zaakceptujemy zaserwowany przez Japończyków kompromis, będzie można małą Tenerkę pokochać.
REKLAMA
Zacznę od tego, że... nie jestem fanem enduro. Uważam, że jazda po bezdrożach jest głupotą i zbrodnią na naturze, którą nie po to poprzecinało się siatką dróg, by jeszcze dodatkowo rozjeżdżać to, co nie zostało do tej pory rozjechane. Dlatego nie znajdziecie tu opisów, jak to w błocie na środku leśnej polany jeździłem na motocyklu, żłobiąc oponami głębokie koleiny. Co jednak wcale nie oznacza, że jeździłem na T7 wyłącznie po asfalcie, co to, to nie.
Zacząć trzeba jednak od tego, że w tekście znajdziecie opis dwóch motocykli. Pozornie różnych, a w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobnych. Oba noszą nazwę Yamaha Tenere 700 i każdy z nich lubi zjazd z twardej drogi w szutry. Różnice między nimi nie są wielkie, ale jak to mówią, diabeł tkwi w szczegółach.
Po raz pierwszy na nowej Tenere 700 usiadłem na wiosnę. Dopiero co można było ruszyć w trasy po poluzowaniu trochę covidowych przepisów o zakazie podróżowania "bez celu" na motocyklu, a ja już mknąłem na wieś na biało-czerwonej T7 w wersji – nazwijmy to umownie – cywilnej. Jak można zobaczyć na zdjęciach, jest to pełnoprawny motocykl enduro, ze wszystkimi tego wadami i zaletami.
Zacznijmy od zalet – ta maszyna właściwie żadnej trasy się nie boi. Jazda po asfalcie to oczywiście dla niej żaden wyczyn, to potrafi nawet motorynka. Drogi szutrowe? Proszę bardzo, chętnie, czemu nie. Koleiny? Damy radę i po koleinach. a jak się trafi głębsza kałuża, to motocykl zdaje się pytać, jak szybko przez nią przejechać i jak bardzo rozbryzgać wodę na boki.
Podobnie nie ma problemu ze zjechaniem ze ścieżki albo przejazdem przez piaszczystą drogę rozjechaną przez traktory. Motocykl nie jest co prawda wyścigówką do skakania po muldach, ale nie straszne mu są ciężkie warunki na drodze. Chodzą słuchy, że redaktor jednego z poczytnych pism motoryzacyjnych "utopił" testowaną przez mnie Tenerę w strumyku. Oprócz tego, że trochę błota dostało się pod klosze kierunkowskazów i zaczął parować reflektor, nic więcej złego się nie stało. Sprzęt nic nie stracił ze swych walorów użytkowych.
Jedna uwaga – z pewnością nie jest to motocykl dla każdego i bynajmniej nie mam tu na myśli, że trzeba mieć jakieś specjalne umiejętności, by nim jeździć. Problemem dla wielu kierowców może okazać się jego wysokość. Siedzi się jak na wysokiej grzędzie, świetnie widać drogę ponad dachami samochodów, ale osoby poniżej 170 cm wzrostu będą radośnie machać nogami nie mogąc złapać podparcia na postoju. O ile podczas samej jazdy nie ma to większego znaczenia, to już podczas przejazdu przez miasto głupio co chwila opierać się ręką o dach samochodu stojącego obok.
Sprzęt napędzany jest silnikiem znanym i lubianym, o pojemności 700 ccm. Podobny znajdziemy w MT-07, Tracerze 700 czy XSR 700. Wszystkie te motocykle były już opisywane na łamach naTemat, więc nie ma się co powtarzać. Dość powiedzieć, że silnik 700 ccm to rzędowa dwucylindrowa jednostka, która bardzo chętnie wkręca się na obroty i jest absolutnie wystarczająca jako napęd dla lżejszych motocykli do podróżowania solo. Motocykl obciążony pasażerem oraz kuframi lub sakwami będzie już się trochę dusił na podjazdach. Żeby uniknąć takich sytuacji, lepiej jeździć bez "plecaka".
Tym bardziej, że ewentualny pasażer będzie nam prawdopodobnie wdzięczny za pozostawienie na parkingu. Kanapa w Tenere 700 bowiem do najwygodniejszych nie należy. O ile kierowca ma jeszcze jakieś pole manewru, może stanąć "w strzemionach" (czyli na podnóżkach), o tyle pasażer po prostu siedzi na twardym jak deska siedzisku. Gwarantuję, że na dłuższych trasach będzie błagał o litość: przystanek lub poduszkę.
Enduro nie jest jednak motocyklem wyprawowym, przynajmniej nie w powszechnym tego słowa znaczeniu, w którym rano wsiadamy na siodło w Warszawie, a wieczorem schodzimy z niego w czeskiej Pradze albo w innej Norymberdze. W czasach II RP popularny był wierszyk "Kiedy d...y jak z mosiądza, to ułani są z Grudziądza". Dziś, gdy Centrum Wyszkolenia Kawalerii już nie istnieje, a współcześni "szwoleżerowie" przesiedli się na motocykle, twardy tyłek przyda się szczególnie na Tenere 700.
Pomijając kwestię twardego siedzenia i sporej wysokości, na jakiej ta kanapa jest zamocowana, jazda Tenerką jest bardzo przyjemna. Motocykl prowadzi się pewnie, manewrowanie nim na szutrach czy w miejskiej dżungli jest łatwe i intuicyjne, a w mieście dodatkowo sprawdzą się wysoko zamocowane lusterka.
Motocykl w biało-czerwonej "cywilnej" wersji ma osłonę silnika i handbary, dzięki czemu nie ma potrzeby bać się, że jakiś kamień uszkodzi nam motocykl lub gałęzie połamią nam palce zaciśnięte na kierownicy. Jeśli jednak chodzi o osłonę silnika, to płyta zamontowana w "zwykłej" T7 ma się nijak do tej, jaką możemy zobaczyć w wersji specjalnej Rally.
W połowie roku w ofercie Yamahy pojawiła się Tenere 700 Rally Edition. Zwraca na siebie uwagę przede wszystkim malowaniem. Niebieski kolor nawiązuje do Yamahy XT sprzed 40 lat, która święciła triumfy w rajdzie Paryż-Dakar. Motocykl wyróżnia się też pomalowanymi na złoty kolor felgami, jednoczęściową kanapą, potężną aluminiową osłoną silnika i drugą, która chroni chłodnicę, ozdobną osłoną łańcucha, ledowymi kierunkowskazami. Inny jest też tłumik – w specjalnej wersji mamy dedykowanego specjalnie dla niej Akrapovica.
Poza tymi dodatkami i specjalnym malowaniem modele też właściwie niczym się nie różnią. Siedzi się podobnie wysoko, więc tak samo jak w zwykłej wersji, osoby niskie będą miały "pod górkę". Takie same są kierownice, wszystkie przełączniki przy manetkach, a także ciekłokrystaliczne wyświetlacze, na których można znaleźć podstawowe informacje takie jak zapięty bieg, prędkość, obroty silnika, przebieg całościowy i dwa dzienne, temperaturę silnika, temperaturę otoczenia, aktualne i średnie spalanie oraz zegarek. Chyby niczego nie pominąłem, oczywiście są też kontrolki kierunkowskazów i serwisowe lampki kontrolne. Z poziomu centralnego wyświetlacza można też specjalnym przyciskiem wyłączyć ABS.
Po co? W terenie ABS często bardziej przeszkadza niż pomaga, więc zdecydowanie lepiej mieć taką opcję. Samo wyłączenie jest banalnie proste, trzeba tylko dłużej przytrzymać przycisk na komputerze. Tak samo aktywuje się system, czyli trzeba znów na parę sekund przytrzymać przycisk. System ABS automatycznie włącza się przy każdym starcie silnika.
T7 kosztuje prawie 43 tysiące złotych, T7 RE prawie 50 tysięcy złotych. Różnica w cenie miedzy zwykłą wersją a specjalną Rally Edition wynosi dokładnie 7 tysięcy. Każdy musi sobie zadać pytanie, czy warto dopłacić, ale jak dla mnie wersja Rally wygląda zjawiskowo i gdybym miał kupić Tenere 700, to z pewnością rozważyłbym, czy nie lepiej rozbić jedną świnkę skarbonkę więcej, by mieć piękne niebieskie moto z extra dodatkami.
A czy chciałbym taki motocykl? Tak, bardzo, ale niekoniecznie jako "ten pierwszy i jedyny". Jeśli ktoś jeździ tylko po mieście, to nie potrzebuje enduro. Jeśli ktoś jeździ tylko w terenie i chce skakać po górkach w lesie, to lepiej się sprawdzi jakaś lekka 125-tka lub 250-tka. Na dalekie trasy Tenere 700 też nie jest najlepsza, bo choć spalanie jest stosunkowo niskie, to twarda kanapa skutecznie zniechęci wielu do objechania Europy.
Tenere 700 to jednak doskonały i uniwersalny sprzęt do zabawy. Chcesz wyskoczyć "dookoła komina", a jednocześnie zakładasz, że zjedziesz z utwardzonych dróg? T7 będzie jak znalazł. Mocy nie zabraknie, właściwości terenowe są na wysokim poziomie, a frajda z jazdy jest w standardzie. Gdybym miał garaż na kilka maszyn, to Tenere z pewnością znalazłaby w nim miejsce.
