Niby powie to żartem, niby ma być śmiesznie – i nawet trochę się uśmiechasz, żeby zamaskować to, jak w rzeczywistości się czujesz – ale już wiesz, że tych kilka wypowiedzianych przez niego słów będzie w tobie silnie i długo rezonować. I zmieni nawet całkiem sporo w twoim postrzeganiu siebie. Trzy kobiet opowiedziały nam, jakiego mężczyzny zdecydowanie wolą unikać.
Kto, jak kto, ale on z pewnością zauważy, że zszedł ci lakier z paznokcia na serdecznym palcu. Przed nim nie ukryje się pryszcz przykryty czterema warstwami korektora. A nie daj Bóg, jeśli depilując nogi zapomniałaś o jakimś włosku... On lustruje, widzi wszystko i ocenia, a ty widzisz, że on widzi. Dlatego nie czujesz się przy nim swobodnie.
Wiesz, że twój nos ma lekki garbek, wiesz, że nie jesteś tak wąska w talii, jak Dita von Teese, ale też na cała szczęście niewiele sobie z tego robisz, bo po prostu uczysz się akceptować siebie, co dla wielu z nas nie jest najłatwiejszym zadaniem.
Gorzej, kiedy jednak wśród twoich znajomych znajdzie się ON. On, czyli dobry duszek, który nie omieszka nagle i z uśmiechem na twarzy wyskoczyć z PRZYPOMNIENIEM. Powie ci, że masz duży nosek, że troszeczkę ci się przytyło i że w sumie pupka też nie taka i jeszcze poklepie cię po pleckach, bo to przecież taki żarcik.
No i teraz scenariusz już raczej niezbyt skomplikowany. Nie, nie zrywasz boków od śmiechu. Zamiast tego zaczynasz się wstydzić, skupiać na wskazanym przez niego "mankamencie", a mózg, jakby solidarny z tym TYPEM, podpowiada ci: "Halo! Skoro on zauważył, to wszyscy to widzą...".
No i jesteśmy u celu: Myślisz, że jesteś inna, że tylko ciebie dotyczy ten "problem", że musisz te mankamenty ukrywać, że coś z tobą jest nie tak, że odstajesz od jakiegoś kanonu.
Aha i pozostaje jeszcze jedna ważna kwestia. Odpowiedź na pytanie: Czy człowiek ten jest taki cudowny, że chwilę przed tym, gdy pojawi się w pomieszczeniu, do twych oczu dociera jego blask, a do twych uszu dźwięki, które wydobywają się z siebie członkowie anielskiego chóru? NIE.
To mały, smutny chłopiec, który obraz kobiety tworzył na podstawie lalek swojej siostry, albo kuzynki, albo kogokolwiek innego. To chyba akurat nic nic złego, problem jednak w tym, że on utknął w tym domku dla lalek.
Czy ktoś go pyta o zdanie w kwestii swego wyglądu? I tu również bez zaskoczeń, też NIE. Więc po co odzywa się niepytany? Jeśli mam być szczera, to nie mam zielonego pojęcia.
Za gruba dupa
Karina przyznaje, że jej koledzy wielokrotnie upominali ją, że ma "za grubą dupę", "za rzadkie włosy", ale za to te w nosie wręcz przeciwnie. Wszystko niby żartem, ale ona wdrukowała sobie to wszystko do głowy.
– Niby wszystko utrzymane w konwencji: jestem dobrym kumplem, wiec mówię ci szczerze, bo nikt inny tego nie zrobi. Ale efekt jest taki, ze wstydzę się ubrać obcisłe spodnie, bo mój tyłek wydaje mi się być zbyt duży. Miałam wiec taki czas, ze nosiłam przewiązana w pasie bluzę czy sweterek – szczerze przyznaje rozmówczyni naTemat.
Karina nie była w stanie patrzeć na siebie. – Az płakać mi się chciało, kiedy przelotem w lustrze zobaczyłam swoje dupsko. W łazience celowo nie patrzyłam, bałam się tego. I żyłam wyobrażeniem innych na swój temat. Znienawidziłam swoje pośladki – mówi kobieta.
Dodaje także, że jeszcze gorzej jest, kiedy ktoś powtarza te "żarciki", jak mantrę, wtedy choćbyś bardzo chciała (lub chciał), nie jesteś w stanie o tym zapomnieć. Opowiada, że jeden z jej kolegów często czepiał się jej nosa, więc schemat był podobny, jak w przypadku pupy.
A muszę jednak nadmienić, że przecieram oczy ze zdziwienia, bo siedząc na przeciwko mojej rozmówczyni mogę ów nos obejrzeć dokładnie i naprawdę nie mam zielonego pojęcia, co tamten człowiek miał w głowie... Choć tak naprawdę nawet gdyby nie był on idealny, to jakie to ma znaczenie? I jaki właściwie jest idealny? Ktoś, kto poświęca czas na takie analizy i na takie przytyki może wyrządzić drugiej osobie krzywdę. Nie jest to przesada. Zapewniam.
– Nie rozumiem, dlaczego mężczyźni nam to robią? Może w ten sposób próbują zwrócić nasza uwagę? – dopytuje kobieta, a ja w zasadzie mogłabym przytaknąć, ale myślę sobie, że na końskie zaloty, ciąganie koleżanek za warkocze (strzelanie ze stanika pozostaje poza jakąkolwiek akceptowalną kategorią), jest już trochę za późno.
Ale masz łydę
Kasia ma dziś 32 lata, ale dokładnie pamięta, kiedy zaczęła przyglądać się swoim nogom uważniej, a mówiąc wprost, kiedy przestała akceptować ich wygląd. To było w gimnazjum, przerwę spędzała przy szkolnym sklepiku z kolegami i koleżankami.
Jeden z chłopców rzucił w jej kierunku komentarz: "ale łyda" i to wystarczyło. – Wiem, że ktoś powie, że to był dzieciak, ale ja też byłam dzieciakiem i do tej pory niechętnie spoglądam na swoje nogi. Po tym, jak wypowiedział te słowa, pomyślałam sobie, że ma racje i naprawdę widziałam tę wielką łydę – mówi kobieta.
Nie trudno się domyślić, że Kasia przestała nosić cokolwiek, co odsłaniałoby jej nogi. Jeśli już musiała, to wciskała się w rajstopy, aby choć trochę zamaskować niedoskonałości, których nie było i nie ma.
– Był jeszcze jeden kolega, dorosły facet, z którym pracowałam. Zawsze rzucał dwuznaczne teksty do kobiet i tak też na nie patrzył, ale był przy tym także uszczypliwy. Być może wydawało mu się, że dzięki temu jest "fajny", ale no cóż... bywało różnie. Pamiętam, jak rzucił kiedyś do mnie, że jego zdaniem moja waga jest ok, ale powinnam nad sobą popracować, bo jestem: ulana! – mówi kobieta.
Kasia ze śmiechem przyznaje, że naprawdę zobaczyła w lustrze, że rzeczywiście jest ulana, choć nawet nie wiedziała, co to oznacza, ale im dłużej na siebie patrzyła, tym wyraźniej widziała te ramiona, te policzki...
Wytykał mi pojedyncze pryszcze
– Niektórzy mężczyźni dają sobie prawo do oceniania i krytykowania wyglądu innych: nie tylko kobiet, ale i swoich kolegów. Nie mam pojęcia, skąd to się bierze. Nie chodzi nawet o obgadywanie za plecami – spójrzmy prawdzie w oczy, to robią niestety również niektóre kobiety – ale o wytykanie ci twoich "mankamentów" prosto w oczy – zaczyna rozmowę Małgorzata.
Kiedy miała kilkanaście lat, jej starszy sąsiad powiedział, że źle ogoliła nogi. Dopiero zaczynała to robić i uczyła się na własnych błędach, bo na mamę niestety nie mogła liczyć w takich kwestiach.
– Nie dość, że pierwsze spotkania z maszynką do golenia były traumatyczne, to znajomy mi chłopak patrzy z lupą na moje nogi. Miałam wtedy straszne kompleksy, przez jakiś czas nie nosiłam krótkich spodenek, czego w sumie nie robię do dziś – przyznaje kobieta.
Ekspert od depilacji nie był jedynym tak życzliwy "kolegą", którego spotkała na swojej drodze. Inny ciągle mówił jej, że przytyła.
I tak, jak w poprzednich przypadkach, tak i Małgorzata podkreśla, że nigdy nie usłyszała od koleżanek czy przyjaciółek nic negatywnego o swoim wyglądzie. – Raczej siebie komplementujemy i dodajemy sobie otuchy. Kobiety, z którymi nie jestem blisko, z kolei milczą, krytykę zachowują dla siebie. I to jest ok, ale nagle zjawia się jakiś facet, która ma czelność patrzeć na kobiety z lupą, oceniać ich wagę, cerę, włosy – wylicza.
– Jakim prawem? Co ciekawe nie robią tego, tylko mężczyźni, którzy przypominają Adonisa, ale również ci, których kultura piękna uważa za mniej atrakcyjnych. Nie mam pojęcia, o co tutaj chodzi. Może kobiety po prostu uczy się być grzecznymi i miłymi, a faceci są rozbrykani i mają wielkie mniemanie o sobie? Nie wiem, ale nie znoszę tego – podsumowuje.
I nie, nie jesteśmy przewrażliwione i nie oczekujemy słodzenia na każdym kroku. Po prostu temu "najgorszemu typowi" brakuje empatii i być może inteligencji emocjonalnej. A jeszcze gorzej, jeśli naprawdę jest przekonany, że jest niesamowicie zabawny.
Dziś - po upływie wielu lat i ignorowaniu różnych tekstów na temat swoich pośladków - mogę powiedzieć, że je toleruję. I co ciekawe - po latach zauważyłam, że jeśli któryś z bliskich lub dalekich kumpli mówi coś na temat mojego wyglądu - to potrafię się obronić. Uderzyć tez w jego wadę, choć wiem, że oko za oko, ząb za ząb, to żadna strategia. Czasem warto ugryźć się w język, bo nawet niewinny żarcik może nieźle namieszać komuś w głowie.
Kasia
Mam wokół siebie wspaniałe kobiety, które cierpliwie powtarzają, że mam świetne nogi i dzięki temu nie gotuję się już w długich spodniach w upalne dni. Nie oznacza to jednak, że teraz widzę swoje nogi inaczej, oznacza to, że stwierdziłam, trudno, są jakie są i nie obchodzi mnie, co myśli o nich jakiś toksyczny troll, leczący swoje kompleksy moim kosztem.
Małgorzata
Robił to w stylu "urosła ci dupa". Wytykał mi też pojedyncze pryszcze. Gdy teraz o tym myślę, zdaję sobie sprawę, że na mnie osobiście wpłynęły trzy czynniki: kultura "piękna", moja mama, która codziennie krytykowała mój wygląd - co jej z kolei robiła jej mama - oraz właśnie mężczyźni, którzy roszczą sobie prawo do oceniania.