Dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. Fot. Jakub Włodek / AG

"Łóżko nie wyleczy pacjenta" – tak wdrażane naprędce rządowe plany ocenia dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. Zdaniem lekarki tworzone obecnie szpitale polowe to fikcja.

REKLAMA
Rządzący nie zadbali bowiem o to, co w leczeniu najważniejsze: o personel. Był czas, aby podjąć z wyprzedzeniem o szkoleniach lekarzy i pielęgniarek czy też w sprawie lekarzy stażystów. Wtedy jednak obóz "dobrej zmiany" był zajęty kolejno wyborami, rekonstrukcją rządu, wewnętrzną wojną na prawicy czy też "Piątką dla zwierząt".
Dziś, gdy pandemia atakuje ze zwielokrotnioną siłą, liczba zakażeń koronawirusem oraz zgonów spowodowanych przez covid-19 rośnie bardzo, podejmowane są pilne decyzje. Jednak dr Lidia Stopyra nie ma wątpliwości, że są one niewystarczające.

Brakuje personelu w szpitalach

Lekarka pytana przez Polską Agencję Prasową o ministerialny pomysł utworzenia szpitali polowych w miastach wojewódzkich, odpowiedziała: "Łóżko nie wyleczy pacjenta, ludzie są podstawą, a tych brakuje". Zdaniem dr Stopyry do pracy w dodatkowo utworzonym szpitalu potrzeba by było wielu pracowników medycznych, a "bez personelu medycznego dodatkowy szpital to fikcja".
dr Lidia Stopyra
ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie

Przed epidemią nie było personelu, teraz jest klęska. Wielu jest w kwarantannach z powodu ogniska koronawirusa w szkole lub przedszkolu ich dziecka. Personelu jest za mało na te miejsca, które są. (...)

Absolutnie nie widzę możliwości funkcjonowania szpitala tymczasowego i uważam, że to jest fikcja, że uda się zdobyć taką liczbę personelu, jaka jest potrzebna.

Dr Lidia Stopyra dowodzi, że bez personelu nie da rady zapewnić opieki i leczenia osobom w tymczasowych szpitalach. "Proszę sobie wyobrazić np. szpital polowy - 500 pacjentów podpiętych do respiratora, oddychających przez maski z tlenem, są w ciężkim stanie, trzeba ich nakarmić, pomóc ze wszystkim, zsuwają się im maski, w większości to ludzie starsi, niesamodzielni" – opisuje lekarka.
Czytaj także: Tak PiS chce mobilizować medyków. Młodzi lekarze już wskazują absurdy nowego pomysłu

Na stronach Sejmu ukazał się projekt posłów PiS dotyczący mobilizacji pracowników opieki medycznej. Zgodnie z nim wojewoda będzie mógł powołać do walki z epidemią studentów medycyny, doktorantów czy absolwentów, którzy jeszcze nie podeszli do egzaminów. Uczelnie medyczne będą zobowiązane przekazać listę takich osób wojewodom lub ministrowi na ich wniosek.
Doprecyzowano wiek dziecka, który "zwalnia" jednego z rodziców od powołania - jeżeli dzieci mają mniej niż 18 lat, nie można obojga rodziców skierować na "front" walki z epidemią. Aktualnie przepisy jest mniej precyzyjny - bo mówi, że dzieci powyżej 14 roku życia, nie ma jednak zapisanej górnej granicy wiekowej.
"Wraca koszmar z wiosny, znów rodzice małych dzieci będą bali się dzwonka do drzwi. To celowe działanie czy zwykłe niedopatrzenie? Nie ma dolnej granicy wieku. Matki 1,5-rocznych dzieci karmionych piersią mają już pakować walizki, jeśli partner nie jest medykiem" – alarmują medycy z Porozumienia Rezydentów.
Wydłużono także wiek dla mężczyzn, którzy mogą zostać "zmobilizowani". Obecnie w przepisach dla wszystkich jest 60. rok życia, ten limit ma pozostać jedynie dla kobiet, dla mężczyzn wydłuża się do 65.
źródło: pap.pl