Ratownik medyczny pokazał kolejki na SOR-y.
Ratownik medyczny pokazał kolejki na SOR-y. Fot. Facebook.com / Tomasz Wyciszkiewicz
Reklama.
"Ochrona zdrowia, nazywana przez polityków służbą zdrowia już w Polsce nie istnieje!
Szanowne koleżanki, koledzy, znajomi, mniej znajomi i zupełnie obcy... W imieniu ratowników medycznych chciałbym powiedzieć PRZEPRASZAM! MIMO ŻE TO NIE MY POWINNIŚMY WAS PRZEPRASZAĆ!" – pisze w swoim poście ratownik medyczny.
Medyk przeprasza adresatów posta i stwierdza, że służby medyczne nie udzielą im pomocy i będą oni umierać w domach, bo przychodnie nie przyjmują, odsyłają na teleporadę lub każą wzywać karetkę. Te jednak nie przyjadą, bo stoją w wielogodzinnych kolejkach na SOR, żeby zdać pacjentów.

"Czekamy pod SOR-em 3,4,5 lub 14 godzinę! Tak, dobrze słyszycie! 14 godzin próbując przekazać pacjenta na SOR! To się dzieje w Polsce! Tuż obok Was, ale tv Wam tego nie pokaże! Tv mówi, że jest wystarczająca liczba łóżek! Serio? Gdzie? W hotelach? Bo nie w szpitalach!" – zaznacza rozżalony ratownik.
Twierdzi, że jedyna możliwość, żeby znalazło się miejsce w szpitalu, jest wtedy, gdy ktoś umiera na SOR i zwalnia miejsce. Wtedy pierwsza w kolejce karetka może zdać pacjenta. Reszta musi czekać.
"Jeśli bez kombinezonów ochronnych to jeszcze jakoś da się żyć. Można coś zjeść, napić się, załatwić potrzeby fizjologiczne. Jeśli masz pecha i masz pacjenta z covid+ lub podejrzanego to siedzisz w tym dziadostwie z maską na ryju kilka godzin. Spocony, niedotleniony, zestresowany. Bo też jesteśmy ludźmi. Też się boimy!" – opisuje.
Dodaje, że coraz więcej załóg karetek idzie na kwarantannę z powodu dodatnich wyników testów. To też wydłuża czas oczekiwania na pomoc. Podaje przykład z dnia poprzedniego kiedy do wezwania o 9.00 rano mógł pojechać dopiero o 24.00. "System zdrowia umarł" – stwierdza.
"Wielokrotnie o tym mówiliśmy, że do tego dojdzie, ale nikt nas nie słuchał. Mówili niech jadą! Część pojechała. Nie szanowano nas i nie szanuje się nadal. Rządzący mają nas w du....! My Was potencjalni pacjenci nie mamy tam, gdzie oni nas, ale nie możemy nic z tym zrobić. A oni ciągle mówią, że jest dobrze. Nie jest dobrze!" – podkreśla medyk.
Pod postem załączył zdjęcia ze szpitala w Legnicy i czekającym przed nim sznurem trzynastu karetek.
Takich obrazków w Polsce jest mnóstwo. Niedawno relacjonowaliśmy rozmowę załogi warszawskiej karetki z dyspozytorką. Medycy wieźli pacjenta w ciężkim stanie i nie wiedzieli, co mają w tej sytuacji zrobić. Drzwi na SOR były zamknięte i nikogo nie wpuszczano, a do nich stał sznur karetek.