– Kiedy dokonamy apostazji, stajemy się wówczas tą częścią społeczeństwa, której Kościół nie obejmuje swoją siłą rażenia i zasięgiem propagandy. To bardzo ważne. I ważne jest też, że taki zbiorowy exodus będzie miał nie tylko wymiar formalny, ale i symboliczny – mówi nam Jacek Dziduszko, twórca facebookowej grupy "Wystąp na święta z kościoła".
Jacek Dziduszko: – Kiedy sam występowałem z Kościoła i podpisywałem apostazyjne papiery, czyli 10 lat temu, zrobiłem analogiczne wydarzenie na Facebooku. Nazywało się chyba "Bożonarodzeniowe apostazje". Wirtualnie wzięło w nim udział może ze 25 osób. To był inny Facebook.
I inne czasy, również dla Kościoła.
Tak. I przede wszystkim nie było takiego fermentu, takiej eskalacji gniewu społeczeństwa, jaką obserwujemy dzisiaj.
Tak, w ludziach coś pękło, wyszli na ulice. I nie mają zamiaru wracać. Nikt się nie przestraszył Jarosława Kaczyńskiego.
I obrońców kościołów, których wezwał.
Czyli powołanej przez Roberta Bąkiewicza "Straży Narodowej", której póki co najlepiej wychodzą grupowe fotki przed kościołami i pobicia uczestniczek strajków. Słowa Kaczyńskiego były prowokacją i dobrze, że nikt się na nie nabrał. Nic się nie wydarzyło, poza serią spontanicznych happeningów i okolicznościowych graffiti na kilkunastu wątpliwej jakości i urody budynkach.
Dziwię się, że kościoły zostały pomalowane dopiero teraz. Nie wiem, czy wszyscy mają świadomość tego, że w Polsce mamy w tej chwili prawdziwą rewolucję. Barbarzyńskie zmiany w prawie aborcyjnym były oczywiście zapalnikiem, ale to, co obserwujemy na ulicach, to m.in. efekt wieloletniego mariażu Kościoła z władzą.
Protestował pan?
Mieszkam w Warszawie, ale aktualnie przebywam na pandemicznych wakacjach w małym miasteczku na południu. I tu też była duża demonstracja. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, że 80, a może i 90 proc. tych ludzi stanowili licealiści, studenci.
Wszyscy bardzo gromadnie wykrzykiwali wulgaryzmy wobec obecnej władzy, ale kiedy dość donośnym głosem zacząłem równie niecenzuralne wyrazy kierować w stronę kleru i Kościoła, to zamiast 500 osób dołączyło do mnie może 50. Ludzie się trochę przestraszyli – jakby nie mieli pewności, czy ten protest, bunt idą w dobrym kierunku.
Myślę, że młodzi jeszcze nie do końca widzą związek między tym, co się dzieje, a tym, że stoi za tym Kościół. Sądzę, że to efekt tego, że edukacja w szkołach jest coraz bardziej zgodna z mądrościami z katechizmu religii katolickiej, a coraz mniej wspólnego ma z rzetelną wiedzą, opartą na badaniach naukowych.
Kiedy utworzył pan facebookowe wydarzenie "Wystąp z Kościoła na święta"?
W czwartek mieliśmy orzeczenie TK, wydarzenie stworzyłem kilka dni później. Pytałem też, czy ktoś ze znajomych nie podjąłby się stworzenia grafiki, nie chciałem jej sam klecić w Paincie.
Na szczęście ze znakomitym pomysłem na identyfikację wizualną całej akcji zgłosiła się wykładowczyni Warszawskiej Szkoły Fotografii oraz świetna graficzka Sabina Twardowska, która wykonała naprawdę kawał dobrej roboty.
Przygotowujemy też kolejną grafikę, żeby obklejać również przestrzeń. Ona będzie pokazywać pandemonium najgorszych kościelnych postaci. Zestawienie ich wszystkich z pewnością przekona dotychczas nieprzekonanych, że Kościół to miejsce, z którego trzeba się czym prędzej ewakuować.
A co uważa pan teraz za największy grzech Kościoła?
To bardzo trudne pytanie, bo cały Kościół wymaga absolutnej reformacji. Choć mnie już na tym nieszczególnie zależy. Natomiast zależy mi na tym, żeby Kościół katolicki przestał być tak potężnym narzędziem władzy, jak jest teraz.
Ale żebyśmy jako społeczeństwo dążyli do sekularyzacji, ludzie muszą nie tylko przestać uczęszczać na msze i wrzucać "co łaska" w trakcie zbiórki, trzeba oficjalnie odwrócić się od Kościoła. Przestać legitymizować jego działania swoim nazwiskiem.
Burzą się osoby, które dotąd były blisko Kościoła. Mam znajomą, która jest osobą bardzo wierzącą i praktykującą, a teraz zdecydowała się na apostazję.
Powstaje coraz więcej grup, ludzie skrzykują się i zachęcają do apostazji. Mam nawet zamiar odzewać się do nich, byśmy połączyli siły. To nie ma być ruch lokalny, ale ogólnopolski.
Po co pan to robi?
Bo widzę ogromny sens. Widzę, że to działanie, które przyniesie Polkom i Polakom dużo dobrego. Przyszłe pokolenia nam za to podziękują.
To znaczy? Jeśli ludzie będą występować z Kościoła, to myśli pan, że hierarchowie się opamiętają?
Odpowiedź jest bardziej złożona. Po pierwsze: silny wciąż mariaż tronu i ołtarza można doprowadzić do rozwodu. Mniej wiernych, mniej pieniędzy na tacach – to będzie oznaczało siłą rzeczy mniejszy wpływ Kościoła na władzę.
Osłabiony Kościół przestanie być po prostu władzy potrzebny. Poza tym, Kościół posiada ogromne majątki ziemskie i nieruchomości, nie jest prawidłowo rozliczany z podatków, tak jak wszystkie inne instytucje, które funkcjonują w tym kraju.
Kiedy zniknie parawan ochronny, który Kościół dostaje od obecnej władzy, będzie można w końcu prześwietlić jego finanse. A propos nieruchomości: na zachodzie Europy, gdzie kościoły od lat stały puste, popularnym trendem stało się przerabianie ich na kluby nocne czy centra kultury. Liczę, że ten proces zacznie się i w Polsce, kiedy Kościół straci całkowicie swój bardzo już silnie nadwątlony autorytet.
Polecam tu jako przykład książkę "Imperator" Piotra Głuchowskiego z "Gazety Wyborczej", który opisuje przekręty fundacji Lux Veritatis ojca Rydzyka i jej kolejnych klonów. Głuchowski w wyczerpujący sposób pokazuje, jak Rydzyk dostawał w posiadanie kolejne ziemie, jak pozyskiwał środki na rozbudowę swojego imperium, czy wreszcie – jak w rozbrajająco bezczelny sposób unikał rozliczania się ze zbiórek publicznych.
Podobne patologie nie powinny mieć miejsca, choć przed nami jeszcze długa droga, zanim ta skorumpowana organizacja zacznie być prawidłowo prześwietlana przez organy nadzoru.
A co z ludźmi autentycznie wierzącymi, praktykującymi katolikami i katoliczkami? Jeśli ktoś wierzy w Boga, to dla niego czy jego wiary najlepiej będzie, jeśli będzie to robić z dala od Kościoła. Bo to jest paskudna, demoralizująca i zdemoralizowana, skorumpowana instytucja, w której zarówno główni gracze, jak i szeregowi "żołnierze" czują się w pełni bezkarni.
Pan wierzy w Boga?
Nie. Ale jestem przekonany, że moje poglądy są na tyle silnie umocowane w etyce i powszechnie przyjętej świeckiej moralności, że gdybym był osobą wierzącą, to zrobiłbym dokładnie to samo, czyli wystąpił z Kościoła. Żeby ratować już nie tylko swoje sumienie, ale i duszę.
Apostazja to jedno z najczęściej wyszukiwanych słów w ostatnich dniach. Jest przeświadczenie, że to długi proces, potrzeba świadków, aktu chrztu, księża zniechęcają. Od czego zacząć?
Wszystko zależy od proboszcza parafii, który musi wydać nasz akt chrztu. Kościół sobie wymyślił, że chrzest jest niezmywalny, więc my później w statystykach figurujemy jako ochrzczeni, ale apostaci.
Akt apostazji zapewnia nam, że żaden kleryk nie pojawi się na naszym pogrzebie i nie będzie odprawiał religijnej ceremonii. Księża zresztą doskonale wiedzą, kto dokonał apostazji.
Kiedy dokonamy apostazji, stajemy się wówczas tą częścią społeczeństwa, której Kościół nie obejmuje swoją siłą rażenia i zasięgiem propagandy. To bardzo ważne.
I ważne jest też, że taki zbiorowy exodus będzie miał nie tylko wymiar formalny, ale i symboliczny – jeśli kler zauważy, iż "wierni" zaczną masowo wypisywać się z tej instytucji, to parafrazując księdza Natanka: "będzie wiedzieć, że coś się dzieje".
Kwestie formalne: jaki jest pierwszy krok do apostazji?
Dostaję to pytanie średnio 10-15 razy dziennie. A ja apostazji dokonałem raz i to 10 lat temu. I nie czuję się specjalistą w tym temacie. Ale polecam wszystkim stronę: apostazja.info.
Tam są wszelkie informacje o tym, jak wypisać się z Kościoła katolickiego. Polecam też zaglądać na nasze wydarzenie "Wystąp na święta z kościoła", gdzie ludzie wymieniają się doświadczeniami.
Wiemy też, że z uwagi na pandemię księża mogą próbować się wykręcać, żeby wręczyć nam akt chrztu, choć nie powinni tego robić.
Wydarzenie, od którego to się zaczęło, jest tylko pierwszym krokiem. W dalszej kolejności powstanie też grupa zrzeszająca apostatów i wannabe-apostatki, a także inne przydatne platformy, o których przyjdzie czas mówić już wkrótce
Zaraz pana okrzykną człowiekiem, który wyprowadza ludzi z Kościoła.
Marzę o tym. Jeśli Kościół czy katolickie media zechcą obwołać mnie antymojżeszem – niech tak będzie. Mogą mi to wyryć na nagrobku, byleby nie stawiali na nim żadnego krzyża.
Mam głębokie przekonanie, że jestem na tym świecie po to, żeby robić dobro. Absolutnym symbolem złej, zbutwiałej, brudnej moralnie i skompromitowanej instytucji jest Kościół katolicki. Jeśli będę kojarzony jako ktoś, kto z tym walczy, to proszę bardzo. To najlepsze, co będę mógł sobie wpisać w CV.