"Osocze ozdrowieńców zwiększa przeżywalność i skraca czas hospitalizacji, dając szanse następnym pacjentom na miejsce w szpitalu" – zaznaczył w swoim apelu lekarz Tomasz Protaziuk. Medyk podkreślił, że tym bardziej jest to teraz istotne, ponieważ tych miejsc właściwie już nie ma. Problemy z brakiem osocza ozdrowieńców dotyczą całego kraju.
"Daleko mi do wycieczek z prośbami o pomoc, jednakże sytuacja jest nadzwyczajna. U jednego z członków mojej najbliższej rodziny zdiagnozowano bardzo ciężki przebieg COVID-19. (...) Pacjentem jest mężczyzna po 60. roku życia, więc grupa poważnego ryzyka. Poszukujemy osocza od dawców z grupą krwi AB RH+" – napisał w wiadomości do znajomych i w social mediach Krzysztof.
Lekarze zaznaczyli, że rokowania pacjenta mogą się poprawić, jeśli uda się zastosować terapię osoczem ozdrowieńców. Jednak w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa osocza brakowało, dlatego nasz rozmówca i jego bliscy usłyszeli od medyków: "szukajcie".
– Wujek nie był podłączony do respiratora, ale tlenoterapia była konieczna. Płuca były w bardzo dużym stopniu zajęte, więc trzeba było podać osocze, żeby mieć pewność, że płuca wrócą do swojej normalnej funkcjonalności – wyjaśnia mężczyzna.
Poszukiwania dawcy były intensywne i udało się. – Sytuacja naprawdę się poprawiła. W tej chwili trwa wchłanianie się osocza, bo zostało ono podane przedwczoraj, ale widać, że wujek jest bardziej kontaktowy, że ma większą chęć do działania, lepiej rozmawia, czyta książki. Nie ma też gorączki – wyjaśnia Krzysztof.
Mężczyzna podkreśla także, że terapia osoczem nie daje efektów z dnia na dzień. – Nie jest cudownym lekiem, który wyciąga pacjenta ze szpitalnego łóżka w jedną dobę. Jednakże jest niesamowitym oparciem dla organizmu dla szybszego powrotu do zdrowia zakażonego.
Krzysztof zgodził się podzielić z nami doświadczeniem swojej rodziny, ponieważ wie, jak bardzo w zderzeniu z COVID-19 liczy się czas. A tego w trackie poszukiwań dawcy może zabraknąć. To jednak czarny scenariusz... Ten lepszy daje nadzieję nawet trzem osobom i tego warto się trzymać.
– Jeden dawca pomaga trzem osobom, dlatego tak istotne jest to, żeby ludzie się nie bali. Chciałbym namówić wszystkich, aby zachęcali ozdrowieńców ze swojego otoczenia do bycia dawcami. Jeśli się zdecydują, dają szansę zakażonym – zaznacza rozmówca naTemat.
"Naprawdę mamy mega problem, bo osocza już dawno nie ma, za to pacjentów tak jakby nie… Tych wymagających hospitalizacji przybywa lawinowo. W piątek miałem pierwszy raz dyżur, w którym musiałem zabierać jednym pacjentom sprzęt ratujący im życie, by dać innym - w mojej ocenie bardziej rokującym przeżycie - dla mnie prywatnie, wierzcie mi, to bardzo kiepskie 'przeżycie' – taki apel lekarza Tomasza Protaziuka można znaleźć m.in. na Facebooku.
Jak zaznaczył lekarz, osocze ozdrowieńców zwiększa przeżywalność i skraca czas hospitalizacji, tym samym "dając szanse następnym pacjentom na miejsce w szpitalu". A miejsc w wielu szpitalach dawno już nie ma.
Kto może oddać osocze?
W tym trudnym czasie osocze ozdrowieńców (którzy chorowali zarówno objawowo, jak i bezobjawowo) może być sprzymierzeńcem pacjentów, a co za tym idzie, również medyków. Musi być ono jednak podane w odpowiednim momencie i tak, jak w przypadku donacji krwi, tak i tu istotna jest grupa krwi.
– Codziennie otrzymujemy ze szpitali około 30 zapotrzebowań na konkretne grupy krwi. Jednostki osocza na bieżąco są wydawane, a potrzeby bardzo różne. Nie mogę powiedzieć, że jest zupełnie pusto, ale na pewno nie mamy bezpiecznych rezerw – mówi dr Joanna Wojewoda z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie.
Ozdrowieńcy się zgłaszają, zapewnia nasza rozmówczyni, która jednocześnie podkreśla, że jest za to bardzo wdzięczna. Nie wszyscy jednak mogą być dawcami. Z dawstwa wykluczają nie tylko choroby przewlekłe.
– Procedura jest dosyć obciążająca, więc decydujący jest dobry stan zdrowia. Z drugiej strony krew musi być bezpieczna dla biorcy. Wszystkie sytuacje, które mogłyby stanowić ryzyko - przyjmowane leki, pobyty w krajach tropikalnych, zabiegi operacyjne lub tatuaż zrobione w czasie krótszym niż 6 miesięcy - dyskwalifikują – wyjaśnia dr Wojewoda.
Część osób, która zgłasza się do RCKiK, kończy właśnie izolację, ale bezpieczny termin, dopuszczalny, pozwala na pobranie osocza najwcześniej 18 dni po zakończeniu izolacji. Nikt nie jest jednak odsyłany z kwitkiem. – Zapisujemy ich na przyszłość, ale na dzień dzisiejszy tych dawców jest trochę mało – podkreśla lekarka.
Wśród osób, które zastanawiają się, czy mogłyby oddać osocze, są i te, które COVID-19 przeszły kilka miesięcy temu. Nie wiedzą zatem, czy wciąż mogą pomóc.
– Poziom przeciwciał może być troszkę niski, ale wszystko zależy od tego, jak dana osoba przechodziła COVID-19. Jeżeli naprawdę objawowo, to prawdopodobnie ma znaczną ilość przeciwciał, które nadal się utrzymują - myślimy, że spokojnie przez 6 miesięcy – zauważa rozmówczyni.
Natomiast jeśli zakażenie koronawirusem ktoś przeszedł bezobjawowo, to po takim czasie szanse na wsparcie potrzebujących chorych są niewielkie. Oczywiście zawsze można zbadać poziom przeciwciał.
– Oczywiście to osocze wykorzystamy do innych celów, ale nie będzie podane chorym na COVID – mówi kierowniczka Działu Dawców i Pobierania RCKiK w Warszawie.
Jak wygląda pobranie osocza?
Potencjalnego dawcę osocza dyskwalifikują też wszelkie choroby krwi, ponieważ serce – jak zaznacza dr Joanna Wojewoda – wykonuje ogromną pracę.
– Trzeba oddać 450 ml w ciągu kilku minut. Pobieranie osocza metodą plazmaferezy, polega na tym, że krew jest pobierana porcjami. Przy użyciu separatora następuje rozdzielenie porcji krwi na osocze i składniki komórkowe - krwinki czerwone, białe, płytkowe. Z tej puli osocza zabieramy tylko jego część, a pozostała część i krwinki łączą się ponownie i wracają do krążenia dawcy – opisuje proces lekarka.
Ci, którzy chcą pomóc, powinni skontaktować się z RCKiK. Nie trzeba mieć ze sobą wyników żadnych badań, wszystko sprawdzane jest na miejscu. Trzeba natomiast uzbroić się w cierpliwość, bo takich telefonów jest sporo.
– Każdy chce uzyskać dodatkowe informacje. Pomagają nam panie z działu promocji. One przyjmują zgłoszenia, a lekarz oddzwania, ponieważ musi przeprowadzić dokładny wywiad choroby, musi umówić się na dzień i godzinę oddania osocza – mówi lekarka.
Kolejni dawcy przy separatorze mogą usiąść co godzinę. Co oczywiste, liczba separatorów także jest ograniczona. Podobnie zresztą, jak i personelu.
– Mamy dużą liczbę szpitali i oddziałów jednoimiennych na terenie Mazowsza w związku z tym potrzeby już są duże, a przed nami jeszcze otwarcie szpitala na Stadionie Narodowym. Musimy mieć jakiś zapas, żeby było z czym zacząć leczenie – podkreśla dr Joanna Wojewoda.
Taki apel, po trochu mój prywatny, ale też ze strony wszystkich medyków - jeśli ktoś szczęśliwie ma już za sobą COVID i jest szczęśliwym ozdrowieńcem albo ma wśród znajomych ozdrowieńców, to bardzo zachęcam do oddawania swojego osocza (które może nie jest remedium doskonałym, ale w sumie jednym z niewielu skutecznych środków leczenia COVID-19).
dr Joanna Wojewoda
lekarka, kierowniczka Działu Dawców i Pobierania RCKiK w Warszawie
Zabieg trwa od 30 do 40 minut. Krew krąży w zestawie jednorazowym, więc ryzyka infekcji nie ma. Taką metodą osocze pobieramy od dawna i większość osób czuje się po tym dobrze. Nie traci się czerwonych krwinek, więc nie ma osłabienia. Można oddać osocze nawet 3 razy w odstępie 1 tygodnia. Umawiamy się na to z dawcami, jeśli mają odpowiednio wysoki poziom przeciwciał.
Narodowe Centrum Krwi
Pytacie o efekty leczenia chorych na COVID-19 osoczem ozdrowieńców.
Otóż obserwujemy wiele spektakularnych wyzdrowień po podaniu osocza ozdrowieńców. Dostępne wyniki wskazują, że przetaczanie osocza ozdrowieńców jest skuteczne i może pomóc chorym na COVID-19. Jednak za mało jest jeszcze zakończonych kontrolowanych badań klinicznych, żeby można było określić precyzyjne wskazania do podania osocza.Czytaj więcej