81-letni Stanisław Dziwisz, który stał u boku Karola Wojtyły od 1966 roku, na długo zanim pierwszy Polak został papieżem, dziś nazywany jest z przekąsem "sKLERotykiem" i zdaje się nie pamiętać najciemniejszych kart w najnowszej historii Kościoła – od pedofilskich skandali i wielokrotnych przypadków molestowania seksualnego po łapówki składane w formie ofiarnego "Bóg zapłać" za przymykanie oka na przestępstwa dokonywane po cichu przez duchownych. Co wiemy o najbliższym współpracowniku Jana Pawła II?
Zanim Stanisław Dziwisz stał się słynnym "Don Stanislao", od którego zależało, kto będzie miał szansę dostąpić zaszczytu spotkania z Ojcem Świętym, przeszedł długą drogę, która ostatecznie doprowadziła go do przyjęcia święceń kapłańskich.
Kim jest Stanisław Dziwisz? Historia od Raby Wyżnej do Watykanu (Wiek, wykształcenie, pochodzenie, rodzina)
19 lat młodszy od Karola Wojtyły Stanisław Dziwisz urodził się tuż przed rozpoczęciem II wojny światowej, dokładnie 27 kwietnia 1939 roku we wsi Raba Wyżna w Beskidzie Zachodnim, która aktualnie znajduje się na terenie powiatu nowotarskiego w województwie małopolskim.
Był piątym z siedmiorga dzieci Zofii (z domu Bielarczyk) oraz Stanisława Dziwisza. Jego ojciec był kolejarzem i zginął w wieku 40 lat w wypadku podczas naprawiania trakcji kolejowej zepsutej przez zamieć śnieżną (wpadł pod nadjeżdżający pociąg). Mały Staś miał wtedy zaledwie 8 lat. Starsze rodzeństwo było wówczas w szkole średniej. Matka wychowywała ich odtąd samodzielnie i utrzymywała się z pracy w gospodarstwie rolnym.
Po ukończeniu szkoły podstawowej w Rabie Wyżnej Stanisław Dziwisz rozpoczął naukę w najstarszej szkole średniej na Podhalu – I Liceum Ogólnokształcącym im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu oddalonym o około 25 km od rodzinnej miejscowości.
Młody Stanisław codziennie dojeżdżał do szkoły średniej, a po lekcjach pomagał matce w prowadzeniu gospodarstwa na wsi. Maturę zdał w 1957 roku, a potem wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, gdzie jednym z jego wykładowców był... biskup Karol Wojtyła. To właśnie on udzielił mu święceń kapłańskich 23 czerwca 1963 roku.
Potem Dziwisz został wikariuszem w parafii Przemienienia Pańskiego w Makowie Podhalańskim. W 1966 roku Karol Wojtyła – już jako metropolita krakowski – zaproponował swojemu byłemu studentowi, by został jego kapelanem oraz sekretarzem.
Stanisław Dziwisz — 39 lat u boku Karola Wojtyły
Łączyło ich nie tylko miejsce pochodzenia (Raba Wyżna, w której urodził się Dziwisz oddalona jest od Wadowic tylko nieco ponad 60 km), ale przede wszystkim – miłość do gór.
Wojtyła z Dziwiszem wielokrotnie wybierali się na wspólne wyprawy na górskie szlaki (dziś nazywane "papieskimi"). Uwielbiali jeździć na nartach i wspinać się na najwyższe szczyty Tatr.
W latach 70. Stanisław Dziwisz krótko pełnił funkcję proboszcza w parafii św. Marcina w Krempachach w archidiecezji krakowskiej i był wykładowcą Wyższego Instytutu Katechetycznego w Krakowie.
Jego życie wywróciło się do góry nogami 16 października 1978 roku, kiedy Karol Wojtyła został wybrany papieżem i stał się Janem Pawłem II.
W miejscowości, w której urodził się osobisty sekretarz Ojca Świętego, do dziś mieszka jego rodzina.
Bratanek Stanisława Dziwisza — Andrzej Dziwisz — od 2018 roku pełni nawet funkcję wójta Raby Wyżnej.
Stryj polityka wspomógł m.in. budowę zakładu opiekuńczo-leczniczego (udzielającego wsparcia osobom niepełnosprawnym i przewlekle chorym), budynek gimnazjum (którego koszt szacowany jest na około 6 mln zł) oraz jeden z lokalnych węzłów komunikacyjnych.
Don Stanislao – "wicepapież" Stolicy Apostolskiej
Niespełna 20-lat młodszy od Ojca Świętego Stanisław Dziwisz był najbliższym współpracownikiem Wojtyły w sumie przez 39 lat. Od 1966 roku był jego sekretarzem, a po konklawe w 1978 roku przez kolejnych 27 lat towarzyszył mu jako osobisty sekretarz aż do śmierci 2 kwietnia 2005 roku.
Był u jego boku nie tylko podczas wszystkich pielgrzymek (Jan Paweł II odwiedził w sumie 129 krajów), ale także 13 maja 1981 roku, podczas zamachu, którego dokonał 23-letni turecki zamachowiec, członek skrajnie prawicowej organizacji terrorystycznej Szare Wilki – Mehmet Ali Ağca – działający na zlecenie bułgarskiego wywiadu współpracującego z KGB (jak wynika z akt Stasi).
Sam Ali Ağca sugerował z kolei, że polecenie zamordowania papieża Jana Pawła II pochodziło z kręgów kościelnych i było zainicjowane przez hierarchów z Watykanu.
– Nagle poderwały się gołębie. Czuliśmy, że stało się coś niedobrego. Papież osuwał się na bok. Zapytałem, czy go coś boli. 'Tak' – odpowiedział i pokazał na podbrzusze – wspominał Stanisław Dziwisz, który w momencie ataku był w papamobile, tuż obok krwawiącego Ojca Świętego.
To właśnie Dziwisz podjął decyzję o przewiezieniu postrzelonego Wojtyły do odległej o ponad 10 km polikliniki Gemelli w Rzymie. Wielu lekarzy przez lata podkreślało, że najprawdopodobniej uratowało to życie Janowi Pawłowi II, który w innych, gorzej wyposażonych szpitalach, miałby mniejsze szanse na powrót do zdrowia.
W 1998 Stanisław Dziwisz przyjął z rąk Jana Pawła II święcenia biskupie i został prefektem pomocniczym Domu Papieskiego w Watykanie. W 2003 roku, kiedy Ojciec Święty walczył z postępującą chorobą Parkinsona i artretyzmem, podniesiono go do godności arcybiskupa.
"Wszystkie drogi prowadzą do Dziwisza"
Stanisław Dziwisz od początku pontyfikatu Jana Pawła II pełnił wyjątkową rolę w Watykanie, ale w ostatnich latach życia Karola Wojtyły jego znaczenie jako "szarej eminencji" Kościoła katolickiego wyraźnie wzrosło. Choć nie miał formalnej władzy, to od jego decyzji zależało wiele najważniejszych kwestii w Stolicy Apostolskiej.
To właśnie wtedy miał zyskać przydomek "Don Stanislao". Nierzadko nazywano go też: "Il papa voule", czyli "Ojciec Święty chce... lub papież sobie życzy...".
Choć duchowieństwo zmagało się z wieloma problemami i oskarżeniami dotyczącymi pedofilii i wykorzystywania seksualnego nieletnich, kleryków czy zakonnic, nie wszystkie tajemnice miały szansę ujrzeć światło dzienne, mimo że wielokrotnie podejmowano próby informowania o tym papieża oraz jego najbliższe otoczenie.
Stanisław Dziwisz dziś zaprzecza, by zdawał sobie sprawę z tego, co się działo nie tylko w Stolicy Apostolskiej, ale także w jego ojczystej Polsce.
W trakcie ostatnich wywiadów zdawał się nie pamiętać m.in. o sprawie Janusza Szymika (molestowanego w dzieciństwie przez ks. Wodniaka), o której osobiście opowiadał mu ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski, od lat ostrzegający przed tzw. lawendową mafią w Kościele.
"Więcej grzechów nie pamiętam" — krótka pamięć Stanisława Dziwisza na temat pedofilskich skandali w Kościele
Szczegóły na temat roli Stanisława Dziwisza w tuszowaniu afer pedofilskich w Kościele katolickim ujawnił wstrząsający reportaż Marcina Gutowskiego, który zaprezentowano w programie "Czarno na białym" na antenie TVN24.
Materiał zgromadzony przez dziennikarza wywołał niemały skandal w polskim społeczeństwie.
Na reakcje internautów po ujawnieniu, w jaki sposób kardynał Dziwisz (nie) reagował na doniesienia o kolejnych przypadkach molestowania wiernych lub czynów pedofilskich, nie trzeba było długo czekać. Hasło "Don Stanislao" szybko stało się jednym z najczęściej wyszukiwanych treści w polskojęzycznej wersji Google.
Nie tylko polscy reporterzy oskarżają Dziwisza o "grzech niepamięci". Według międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego prowadzonego m.in. przez Frédérica Martela, autora słynnego bestsellera "Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie", większość przypadków pedofilii w Kościele była zgłaszana Stolicy Apostolskiej.
Niemal we wszystkich dokumentach na ten temat przewija się postać Stanisława Dziwisza oraz Legionów Chrystusa, które wspierały finansowo Watykan oraz opłacały wiele nieformalnych przyjęć na cześć osobistego sekretarza Jana Pawła II –zarówno w czasie jego pobytu w Rzymie – jak i w Krakowie, już po śmierci papieża Polaka.
Sprawa Dziwisza w tle historycznego "finansowego trzęsienia ziemi" w Watykanie
Abstrahując od tego, czy Stanisław Dziwisz kłamie twierdząc, że nie wiedział o wielu aferach pedofilskich wśród kleru, nie można pominąć faktu, że obecny skandal w polskim Kościele toczy się w tle bezprecedensowych oskarżeń o defraudację milionów euro m.in. z funduszy na pomoc uchodźcom i najuboższym, w których zamieszanych jest wiele osób z najbliższego otoczenia jezuity – Ojca Bergoglio.
Kardynał Angelo Giovanni Becciu – uznawany za nieformalnego szefa sztabu papieża Franciszka – posądzany jest o gigantyczne przekręty finansowe, na których wzbogacić mieli się m.in. jego rodzeni bracia – Tonino Becciu (współpracujący z Caritas) oraz prof. Mario Becciu (wykładowca psychologii na Uniwersytecie Rzymskim posiadający 95 proc. udziałów w spółce oskarżanej o wyłudzenie ogromnych sum pieniędzy z Watykanu).
Najwięcej wątpliwości śledczych wzbudza jednak przekazanie niemal całkowitej kontroli nad finansami Stolicy Apostolskiej jednemu z byłych finansistów Credit Suisse, który m.in. wyprowadził kilkaset milionów euro do rajów podatkowych oraz nadzorował serię transakcji finansowych na londyńskim rynku nieruchomości.
Podstawione osoby powiązane z Watykanem miały przez lata pośredniczyć w zakupie luksusowych apartamentów w londyńskiej dzielnicy Chelsea, na czym postronne osoby zarabiały ogromne sumy pieniędzy. Środki finansowe na ten cel miały pochodzić z watykańskich funduszy.
Od "szarej eminencji" do... "czarnego charakteru"?
Stanisław Dziwisz — mianowany w 2006 roku z rąk papieża Benedykta XVI kardynałem po śmierci Jana Pawła II powrócił do Krakowa. W 2010 roku po Katastrofie Smoleńskiej to on zdecydował o pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu, co wzbudziło szereg kontrowersji.
W 2017 roku zrezygnował z funkcji metropolity krakowskiego. W tym samym roku został wyróżniony Orderem Orła Białego, którym odznaczył go prezydent Andrzej Duda.
"W uznaniu znamienitych zasług dla Rzeczypospolitej Polskiej, a w szczególności dla życia publicznego i społecznego, za budowanie pozytywnego wizerunku Polski na świecie oraz za osiągnięcia w dziele pojednania między ludźmi" – napisano w uzasadnieniu przyznanania odznaczenia.
Oskarżenia, które padły pod adresem kardynała Dziwisza, ze względu na jego krótką pamięć o skandalach pedofilskich wśród duchowieństwa, narażają go nie tylko na drwiny i porównywanie go do "sKLERotyka". Potwierdzają też, że nawet w tak nobliwych instytucjach jak Kościół katolicki bardzo łatwo można przejść z roli "szarej eminencji" w... "czarny charakter".