Policja interweniowała podczas protestu kobiet przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Jak donosi portal Onet.pl, brutalnie zatrzymano kilka osób, po czym wywieziono je poza miasto. Wśród nich jest Paulina J., samotna mama dwójki kilkuletnich dzieci, którą siłą wyciągnięto z tłumu. Rodzina nie ma z nią kontaktu.
W czwartek w południe przed budynkiem Sądu Okręgowego w Warszawie protestowały kobiety w geście solidarności z koleżanką, która miała tego dnia posiedzenie aresztowe za czynną napaść na policjanta podczas jednego ze strajków kobiet pod koniec października. Miała ona ranić go racą.
Wczorajszy protest także zgromadził dużą grupę funkcjonariuszy, ale ci nie byli już tak pobłażliwi jak parę tygodni temu. Jak donosi Onet.pl, mieli oni brutalnie wejść w grupę protestujących i zatrzymać kilka osób, które siłą wyciągali z tłumu. W taki sposób do policyjnej furgonetki trafiła Paulina J., samotna mama dwójki kilkuletnich dzieci.
Podobno najpierw trafiła ona na komisariat na ul. Żytniej, a następnie wywieziona została z Warszawy. Według Marty Puczyńskiej z kolektywu antyrepresyjnego SZPIL(A), osiem osób zostało zatrzymanych na noc, w tym pięcioro z nich trafiło do aresztów w Grodzisku Mazowieckim i Legionowie. Obie jednostki odmawiają jednak komentarza.
Rodzina nie ma kontaktu z Pauliną. – Na komendzie odmówiono jej kontaktu z przybyłym na miejscu adwokatem – powiedział portalowi Tomasz Lipko, przyjaciel zatrzymanej. – Nie wiadomo, w jakim stanie są zatrzymani ani co się z nimi dzieje – dodał.