Przez Warszawę wielokrotnie przechodziły fale oburzenia dotyczące kolejnych wyburzeń i usuwania charakterystycznych dla pejzażu miasta obiektów. Supersam, Żelazna 65, stołeczne neony. Władze miasta beznamiętnie obserwowały jak deweloperzy niszczyli czy oszpecali budynki. Mieszkańcy powoli budzą się z letargu i coraz głośniej mówią „dość” . Poprzez różne projekty chcą współuczestniczyć, działać i wpływać na decyzje dotyczące estetyki swojego miasta.
"Tu było, tu stało" to projekt dotyczący warszawskich budowli, które prezentowały wartość architektoniczną bądź historyczną, a zostały wyburzone po 1989 r. – Nasza inicjatywa ma za zadanie popularyzację tego, co zmieniło się w przestrzeni miasta – tłumaczy Patrycja Jastrzębska, koordynatorka „Tu było, tu stało”. – Ważny jest dla nas walor edukacyjny. Organizujemy warsztaty dotyczące miejsc, których już nie ma, a także wydajemy mapę wyburzonych budynków. Chcemy, żeby mieszkańcy byli wyczuleni na budynki zabytkowe, mające walory zarówno artystyczne jak i historyczne – mówi.
Na stronie projektu znajduje się specjalny formularz do zgłaszania kolejnych wyburzeń. Okazuje się, że mieszkańcy są gotowi sami angażować się w problem znikających budynków, uczestniczą i wspierają inicjatywę. W ten sposób powstaje wirtualna mapa wyburzonych miejsc.
Czy da się dyskutować z deweloperami i miastem o kształcie i architekturze stolicy? – Jak pokazuje praktyka nie ma to większego wpływu – mówi Jastrzębska. – Deweloperzy robią to, co im dyktuje interes. Najgorsze jest jednak "nicnierobienie". Nasza inicjatywa stara się być pewnego rodzaju lobbingiem na rzecz zabytków – dodaje.
Z innym pomysłem dotyczącym tego tematu wyszła Magdalena Łapińska, która swoim projektem „Sen o Warszawie” kilka lat temu podbiła serca miejskich patriotów. Łapińska zaprojektowała pięć charakterystycznych stołecznych budynków. Wszystko wykonane jest z ceramiki i wzorowane na najlepszych polskich tradycjach.
– Po zburzeniu Supersamu stwierdziłam, że warto utrwalić prestiż modernistycznych budynków, one są zwyczajnie fajne – mówi Łapińska. – Według mnie nie dostrzega się ich prestiżu oraz nie ceni historycznych walorów. Dlaczego nie krytykujemy barokowych kamienic? – pyta retorycznie. – Przekreślamy wszystko, co ma jakikolwiek związek z PRL-em, bo źle nam się kojarzy. To wymazywanie historii, trzeba z tym walczyć – tłumaczy.
– Wciąż jako społeczeństwo nie cenimy powojennej architektury. Nie jesteśmy nauczeni doceniać architektury modernizmu i socjalizmu, dopiero teraz się tego uczymy – komentuje sprawę Joanna Erbel, członkini Krytyki Politycznej oraz redaktorka magazynu „Miasta” (więcej o piśmie).
Dlaczego cenne i piękne budynki są wymazywane z architektury miejskiej? – Pieniądze – rzuca gorzko Jastrzębska. – Ziemia w centrum miasta jest droga, inwestorzy nie widzą sensu w remontowaniu starych budynków. Taniej wychodzi zburzyć i postawić od nowa – dodaje.
– To przez brak podstawowej wiedzy o wartości architektury modernistycznej – uzupełnia twórczyni ceramicznych pamiątek. – Świadomość społeczna jest niska. Dominuje pogląd, że jak coś jest stare, to cenne, a jeśli wybudowane w poprzednim systemie to nic nie warta „komuna” – tłumaczy. – Deprecjonując budynki wybudowane w czasach peerelowskich pozbawiamy się części własnej tożsamości.
Czy jest szansa na zmianę i edukację mieszkańców? Moje rozmówczynie widzą światełko w tunelu. – Obecnie w podobne inicjatywy angażuje się o wiele więcej osób niż pięć, dziesięć lat temu. Świadomość się zwiększa, dużo ludzi jest zainteresowanych problemem wyburzeń – mówi koordynatorka „Tu było, tu stało”.
– Coraz więcej mówi się o ochronie zabytków. Dzieje się to właśnie dzięki inicjatywom takim jak "Tu było, tu stało". Ten ferment miejmy nadzieję, że przełoży się na lepsze i bardziej skutecznie egzekwowanie prawa, którego celem jest ochrona zabytków – komentuje Erbel.
Mieszkańcy wyrazili swoje zdanie, teraz ruch należy do miasta.