Prokuratorka Alicja Gajewska z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów, jako pierwsza zajmowała się sprawą oficera ABW, który wjechał w protestujące kobiety podczas Strajku Kobiet. Chciała przedstawić zarzuty mężczyźnie, ale śledztwo jej odebrana, a ona sama – jak informuje "Gazeta Wyborcza" – ma postępowanie służbowe.
"Prokurator Gajewska wydała postanowienie o przedstawieniu mężczyźnie zarzutów karnych z art. 160 i 157 par. 2 kodeksu karnego - chodziło m.in. o zarzut bezpośredniego narażenia człowieka na niebezpieczeństwo, utraty życia lub zdrowia (kara do trzech lat więzienia). Nie zdążyła jednak postanowienia ogłosić" – pisze Ewa Ivanova w "Gazecie Wyborczej".
Nie wiadomo jednak, co stało się z postanowieniem o przedstawieniu zarzutów, które wydała prokurator zajmująca się tą sprawą jako pierwsza. "Nasi informatorzy twierdzą, że prokurator Gajewska przekazała je zastępcy prokuratora rejonowego Warszawa-Mokotów Dorocie Miszkurce-Sokół. Tu ślad po dokumencie się urywa" – informuje "Gazeta Wyborcza".
Wiadomo jednak, że Alicja Gajewska ma postępowanie służbowe. Ma ono wyjaśnić, jak i dlaczego informacje dotyczące śledztwa dostały się do mediów. Prokuratorka, która udzieliła wtedy krótkiej wypowiedzi, złożyła już w tej sprawie wyjaśnienia.
– Postępowanie służbowe zostało zainicjowane przez prokuratora okręgowego. To taki etap poprzedzający ew. postępowanie dyscyplinarne, które może - choć nie musi - nastąpić. Wtedy wchodzą w grę wszystkie kary dyscyplinarne: od upomnienia, przez zwieszenie w wykonywaniu obowiązków, aż po wydalenie z zawodu – mówi jeden z śledczych.
Do tego zdarzenia doszło 26 października, gdy na wezwanie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet protestujący zablokowali ulice wielu miast. Przepuszczali jedynie karetki czy samochody straży pożarnej.
Potrącone zostały dwie kobiety. Jedna z nich trafiła do szpitala. Druga, 24-letnia, doznała mniej groźnych stłuczeń. Kierowca BMW został zatrzymany kilka godzin po proteście.