Narodowa kwarantanna będzie trwała od 28 grudnia do 17 stycznia. Rząd zdecydował o zamknięciu m.in. hoteli i stoków. Wiele osób zastanawia się jednak nad benefitami dla ozdrowieńców. Dlaczego takie osoby nie mogłyby np. wyjechać na ferie w góry i przy okazji w ten sposób wesprzeć przedsiębiorców? Wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski odpowiada.
Mamy ponad milion ozdrowieńców, dlaczego te osoby nie mogłyby liczyć na przywileje i np. móc jechać w góry, jednocześnie wspierając górali? Takie pytania coraz częściej zadaje coraz więcej osób.
To, że ktoś jest ozdrowieńcem oznacza, że w przypadku takiej osoby istnieje mniejsze ryzyko zakażenia, ale nie oznacza to, że na pewno się nie zakazi. Proszę pamiętać, że większość z naszych ozdrowieńców to są osoby, które zakażenie SARS-CoV-2 przeszły bezobjawowo albo skąpoobjawowo.
U takich ludzi poziom odpowiedzi immunologicznej jest słabiuteńki. Niestety nie wiem też, jak długo będzie to trwało. W związku z tym gorąco postuluję, aby ozdrowieńcy byli również szczepieni, bo może się okazać, że to, co oni przebyli, nie dało im całkowitej protekcji.
Niektórzy twierdzą, że ozdrowieńcy nie są też odporni na nową mutację wirusa.
Nie, jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Mutacja oznacza pewną zmianę w obrębie białka kolca. Proszę jednak pamiętać o jednej rzeczy: przeciwciała, które my wytwarzamy na takiej czy innej drodze przeciwko białku kolca – które jest najsilniejszym induktorem odpowiedzi immunologicznej u człowieka po zakażeniu – jak to się fachowo nazywa, nie ma jednej determinanty antygenowej, czyli jednego miejsca do którego są tworzone przeciwciała, jest wiele takich miejsc.
W związku z tym układ immunologiczny wytwarza przeciwko białku kolca nie jeden wariant przeciwciał a kilka wariantów. Więc tak trochę wulgaryzując, jak nie kijem to pałką, nasz układ odpornościowy będzie walczył z zakażeniem. Najprawdopodobniej zarówno osoby, które już przeszły zakażenie SARS-CoV-2, jak i osoby zaszczepione, będą mogły spać spokojnie, bo powinny mieć protekcję.
Natomiast proszę pamiętać, jeszcze raz przypomnę, że z ozdrowieńcami jest ten zasadniczy problem, że może u nich wystąpić kiepska odpowiedź immunologiczna ze względu na słabą reakcję w wyniku zakażenia bezobjawowego.
Oczywiście, sprawa jest prosta. Gdzie jest najmniejsze ryzyko zakażenia? Tam gdzie jest jak najmniejsza liczba osób. Jeżeli pojechałaby pani do lasu, to jest małe prawdopodobieństwo, że się pani zakazi, Bo od kogo, od ptaków, od myszy?
To jest powód dla którego swój urlop wypoczynkowy zaplanowałem w leśnej działce, gdzie nie sądzę, żebym przez 2 tygodnie zobaczył kogokolwiek.
Jeśli będziemy zachowywali się nieodpowiedzialne, to moment zakończenia epidemii raczej będzie się oddalał?
Niestety tak. Nie wiem kiedy pojawi się ten moment i nie chcę niczego wyrokować. Nie chcę też prognozować, tak jak niektórzy się wypowiadają, jaki odsetek społeczeństwa musi zostać zaszczepiony. Nie chcę, bo tego nie wiem.
Właściwie nikt tego nie wie, bo są to tylko spekulacje. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić to, co wiadomo i to, co jest pewne. Pewne jest jedno: im większy odsetek naszego społeczeństwa będzie wyszczepiony, tym szybciej pandemia zacznie się cofać.
W związku z tym można gorąco apelować do ludzi, żeby jednak się zaszczepili. Jest jeszcze jedna istotna rzecz, o której warto pamiętać, biorąc pod uwagę, że w poniedziałek Europejska Agencja Leków dała zielone światło szczepionkom na terenie Unii Europejskiej.
Dajmy na to, że mamy stosowną ilość dawek, żeby wyszczepić wszystkich i okazuje się, że rzeczywiście wszyscy się szczepią. Nawet w takim przypadki nie będzie tak, że pandemia zniknie, jakbyśmy zgasili światło.
W okresie cofania jej dalej będą potrzebne metody niefarmakologiczne, dalej konieczne będą przestrzeganie zasad DDM, rozsądna kwarantanna, jeśli ktoś ulegnie zakażeniu i, tutaj kamyczek do rządowego ogródka, masowe testowania, bo jest to jednak jedna z najważniejszych rzeczy.
Ci którzy mówią, że się nie zaszczepią obawiają się powikłań w przyszłości, nie bólu głowy, mdłości zaraz po.
Powiedzmy, że dziś się zaszczepiliśmy i za 5 lat cegła nam spadnie na głowę lub ja jako osoba w grupie podwyższonego ryzyka dostanę zawału mięśnia sercowego, czy mamy o to winić szczepionkę? To jest bezsensu.
Prawda jest taka, że znalezienie w tak długim czasookresie związków przyczynowo skutkowych między zjawiskiem a samym szczepieniem jest formalnie niemożliwe. To nie jest tak, że nikt nie bada tego, bo nie chce badać, tylko nikt nie bada tego, bo nie jest w stanie zbadać tej kwestii w rozsądny sposób.