Profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, skomentował w programie "Fakty po Faktach" aferę szczepionkową. Uważa, że większość artystów działała w dobrej wierze, ale zostali w to "wkręceni"
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Zaczęło się od Krystyny Jandy i Leszka Millera – to oni byli w gronie 18 artystów i polityków, którzy zostali zaszczepieni przeciw COVID-19 poza kolejnością. Wkrótce do mediów wyciekły kolejne nazwiska. Na liście znalazł się m.in. Wiktor Zborowski, Maria Seweryn, Michał Bajor, czy Magda Umer. Od kilku dni w internecie toczy się zażarta dyskusja, wszyscy próbują dowiedzieć się też, dlaczego gwiazdy dostały szczepionkę poza kolejnością.
– Należy to jednak zrobić w sposób transparenty i przejrzysty, a nie w nocy i w nieprzemyślany sposób. Nie mamy szczegółowych informacji, jak do tego doszło, więc oczekuję rzetelnego, w pełni wyjaśniającego tę kwestię komunikatu – przyznał prof. Matyja.
Według niego "większość osób ze świata kultury, które zostały zaszczepione, zostało w to wszystko wkręcone". – Większość z nich odczuło to jako gest obywatelskiej zachęty do szczepień – powiedział gość "Faktów po Faktach".
– Nie wolno było tego ukrywać. Nie wolno było tego robić w ciemności. To miało być jasne, czytelne i transparentne. Wtedy nie byłoby żadnych niedopowiedzeń i wątpliwości. Dobre intencje, które wykazały te osoby, zostały bardzo źle odczytane i wykorzystane politycznie – przyznał prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.