Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki. Powiedziano nam, że absolutnie nie – tak na antenie TVN24 ze szczepienia poza kolejką tłumaczyła się Krystyna Janda. Aktorka przyznała, że to ona przekazała prof. Zbigniewowi Gaciongowi z WUM listę nazwisk kolegów, którzy zgłosili chęć zaszczepienia się.
– Przyszliśmy 29 grudnia rano do teatru na próbę i ktoś – rozumiem z tej przychodni – zadzwonił, że jest kłopot, że jest otworzona szczepionka, że jest pusto i czy możemy się przyjechać zaszczepić – twierdziła Krystyna Janda, która w poniedziałkowy wieczór na antenie TVN24 gościła u Piotra Kraśki w programie "Fakty po Faktach".
Janda dodała, że "nie wie i nie chce wnikać w to, jak to było organizowane". Po dotarciu na Warszawski Uniwersytet Medyczny celebryci mieli zostać poproszeni o wypełnienie niezbędnych formularzy. Wówczas miała zostać poruszona także kluczowa w tej sprawie kwestia.
– Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki. Powiedziano nam, że absolutnie nie, że jest taka sytuacja, zawirowanie, okres świąteczny, że bardzo wielu ludzi wyjechało, a szczepionka przyjechała odmrożona i że trzeba to wszczepić – mówiła Krystyna Janda.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, tej wersji przeczy pełne oburzenia oświadczenie, które opublikowała jedna z lekarek pracujących na WUM. "Zabraliście dla mnie szczepionkę. I tego wam nie zapomnę" – stwierdziła Maja Herman.
Według jej relacji, medycy z WUM nie mogli liczyć na szybkie zaszczepienie przeciw COVID-19. W surowy sposób z obrońcami idei szczepienia poza kolejką celebrytów, wpływowych ludzi mediów czy byłego premiera obszedł się także Jakub Kosikowski.
"Jeśli będzie kolejna fala to nie piszcie łzawych i oburzonych twittow, gdy szpitale nie będą w stanie przyjąć waszych bliskich. (...) Po prostu weźcie to na klatę, że dla mamy nie ma łóżka, że dla babci nie ma respiratora, że dla was zabrakło tlenu, albo że sześć godzinę stoicie w karetce w kolejce pod SOR. Że dla kogoś znajomego się szybciej znajdzie? No cóż, trudno..." – skomentował wymownie młody lekarz.