Polski Związek Narciarski ujawnił TVN24, kiedy dostał wnioski o wydanie licencji sportowych synom Jadwigi Emilewicz. Jego wersja jest zupełnie inna od tej, której udzieliła mediom była wicepremier.
Zgodnie z rozporządzeniem rządu, od 28 grudnia do 17 stycznia stoki, trasy i wyciągi narciarskie są zamknięte i mogą po nich jeździć jedynie posiadacze licencji sportowej wydanej przez Polski Związek Narciarski.
Jak ujawnił w środę TVN24 brali oni udział w zgrupowaniu narciarskim w Suchem pod Poroninem w powiecie tatrzańskim, choć żaden z nich nie miał licencji PZN. Zgrupowanie zakończyło się 6 stycznia, a dzień wcześniej dziennikarz pytali o nie była wicepremier.
Ta jednak zarzekała się, że wszystko jest w porządku, bo synowie licencje mają. W czwartek stacja otrzymała odpowiedź od PZN, które ujawniło, że wnioski o wydanie licencji dla synów Jadwigi Emilewicz trafiły do Związku 7 stycznia, czyli dzień po zakończeniu zgrupowania.
Była minister próbowała jeszcze w środę tłumaczyć całą sytuację. Twierdziła, że do żadnego złamania prawa nie doszło. Posłanka argumentowała, że jej synowie powinni być na liście PZN.
– Synowie od lat trenują narciarstwo, od lat startują też w Młodzieżowym Pucharze Polski. Środkowy syn dwa lata temu zdobył w swojej kategorii wiekowej - Narciarski Puchar Mazowsza, najstarszy startował w Młodzieżowym Pucharze Polski – odpowiedziała dziennikarzom na zarzuty.
Teraz chyba nie ma co udowadniać. Najlepiej sprawę podsumował na Twitterze dziennikarz śledczy, Szymon Jadczak. "Tak spektakularnego przyłapania polityka na kłamstwie nie było już dawno. Wczoraj pani Emilewicz mówiła, że wszystko było ok. Za to dziś: Polski Związek Narciarski potwierdza: synowie Jadwigi Emilewicz jeździli bez licencji" – napisał Jadczak.