– Siadaj, Nitras – reprymenda, która padła z ust wicemarszałka Sejmu zbulwersowała Polaków. Wcześniej Ryszard Terlecki wyłączył mikrofon Borysowi Budce. Posłowie opozycji, którzy od kilku kadencji zasiadają w Sejmie, mówią, że nie pamiętają takiego zachowania. Wiceprzewodniczący Klubu PiS odpowiada: – Jego zachowanie było zasadne.
– Po raz pierwszy wicemarszałek Sejmu zachowywał się w ten sposób w stosunku do posłów – mówi Iwona Śledzińska-Katarasińska, która w Sejmie zasiada od I kadencji.
"Pokaz kultury i uroku osobistego", "Ryszard Terlecki to jednoosobowy Sejm marzeń Jarosława Kaczyńskiego" – komentuje internet.
– To jest raczej niepoważna nagonka. Marszałek ma prawo zwracać uwagę – mówi naTemat Waldemar Andzel, wiceszef klubu PiS.
Przypomnijmy. Awantura wybuchła w środę 24 lutego. Wicemarszałek Sejmu i szef klubu parlamentarnego PiS uznał, że Borys Budka przemawia za długo i wyłączył mu mikrofon. Przewodniczący PO przemawiał w ramach wniosku formalnego, w odpowiedzi na słowa premiera.
Wtedy zareagowali posłowie opozycji. Wśród nich poseł Sławomir Nitras. – Siadaj Nitras – rzucił w jego stronę Ryszard Terlecki. Ta reakcja zbulwersowała mnóstwo Polaków.
– Było wielu marszałków i wicemarszałków, ale po raz pierwszy zobaczyłam coś, co przekracza wszelkie zasady zachowania. To jest coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca – reaguje w rozmowie z naTemat Krystyna Szumilas, posłanka PO od sześciu kadencji, była minister edukacji.
– Wicemarszałek Terlecki przechodzi samego siebie, żeby burzyć, prowokować. To już przekroczyło wszystkie granice. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby przewodniczący klubu partii opozycyjnej zabierał głos, i marszałek wyłączał mu mikrofon. Nie pamiętam, żeby zrobił to którykolwiek z marszałków, czy to Oleksy, czy Płażyński, czy Borowski. Była pełna kultura, czasem ktoś zażartował – mówi nam Jerzy Borowczak, poseł PO piątą kadencję.
Iwona Śledzińska-Katarasińska, która w Sejmie zasiada najdłużej, od I kadencji: – Po raz pierwszy wicemarszałek Sejmu zachowywał się w ten sposób w stosunku do posłów. Nie musi ich lubić, ale musi szanować urząd, który sprawuje. Zachowanie jak spod kiepskiego, nielegalnego targowiska nie przystoi wicemarszałkowi.
Hipisowski epizod
Ryszard Terlecki jest wicemarszałkiem Sejmu od 2015 roku. Od tego czasu jest też przewodniczącym klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. W Sejmie jest od 2007 roku.
W latach 70. był jednym z pierwszych polskich hippisów, znanym jako "Pies". Był związany z Korą, z nią pojechał na pierwszy zlot hippisów do Mielna. Po latach mówił o sobie, że najpierw był lewakiem i jego poglądy doprowadzały jego ojca do furii, a jego droga do prawicy prowadziła przez radykalny antykomunizm.
"Uczyłem się raczej marnie, często wagarowałem. Piło się tanie wina, paliło papierosy. Już nosiłem długie włosy, w związku z czym miałem kłopoty. Szczerze powiedziawszy, to nie wiem, czy znałem wtedy jeszcze kogoś, kto nosił długie włosy" – opowiadał w 2008 roku w rozmowie z Robertem Mazurkiem dla "Dziennika".
"Co w panu zostało z hipisa?" – zapytał Mazurek. "Jakaś specyficzna wrażliwość na ludzi, na kontakt z nimi" – odpowiedział.
Dwa lata wcześniej, w 2006 roku, Terlecki startował na prezydenta Krakowa. "Stonowany, przyjacielski i łagodny, chwilami wygląda jak nieobecny. Na urodzonego przywódcę nie wygląda. Mówi niewiele. – Tak właściwie to ja nie muszę nawet wygrać – deklaruje w pewnym momencie. – Nie jestem jak biznesmeni, wystarczy mi to, co mam" – pisała o nim wtedy "Wyborcza".
Dziś jako jedna z głównych twarzy PiS postrzegany jest inaczej. "Terlecki to symbol i praktyczne urzeczywistnienie władzy PiS", "Straszne to", "Szkoda, że ktoś taki pełni wysoką funkcję w państwie", "Pokaz kultury i uroku osobistego" – internetowe komentarze po ostatnim zajściu w Sejmie nie zostawiają na nim suchej nitki.
"Wizytówka pisowskiej kultury"
"Nitras, mimo że go nie lubię, został wybrany na posła w demokratycznych wyborach bez wsparcia gadzinówki i komuś tak wysoko postawionemu jak Terlecki po prostu nie wypada", "Co to jest? Dlaczego pan Terlecki wyłącza szefowi PO mikrofon, a do posła na Sejm mówi "siadaj Nitras”?!!!" – grzmią internauci.
Marek Belka: "Ryszard Terlecki to jednoosobowy Sejm marzeń Jarosława Kaczyńskiego. Wizytówka pisowskiej 'demokracji'". Inni piszą o "wizytówce pisowskiej kultury".
Borys Budka komentował: – Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki jest groteskową postacią, która w sposób chamski, niekulturalny stara się zagłuszyć własny deficyt intelektualny.
– To jest opinia pana Budki, której ja nie podzielam – ripostował Terlecki.
Zdarzało się już jednak, że wicemarszałek zwrócił się ostro do posła. "Ty głupku, zjeżdżaj stąd" – padło w 2017 roku pod adresem Krzysztofa Truskolaskiego, obrady prowadził wtedy Marek Kuchciński. W grudniu ubiegłego roku Terlecki powiedział do Nitrasa: – Siadaj, pajacu.
– Wyłączenie mikrofonów to ulubiony sposób marszałka Terleckiego, oczywiście w stosunku do opozycji. W tym przypadki było to chamskie, bo pan Borys Budka jest przewodniczącym bardzo znaczącej partii. Natomiast "Siadaj Nitras"? Do tej pory wicemarszałek jeszcze nie pozwolił sobie na taką odzywkę do pana posła, którego z ukontentowaniem prześladuje. To pokazuje, że w obozie Zjednoczonej Prawicy jest panika – uważa Iwona Śledzińska-Katarasińska.
Krystyna Szumilas twierdzi, że najgorsza była pogarda, z jaką wicemarszałek Sejmu potraktował posłów opozycji, a w związku z tym jej wyborców. – To lekceważenie, brak szacunku i obrażanie ludzi przekracza wszelkie granice. Najgorsze jest to, że w ten sposób uczy się młode pokolenie pogardy do drugiego człowieka – zauważa.
Podkreśla coś, na co w PiS może nie zwracają uwagi. – Chcemy wychowywać młodych ludzi w duchu patriotyzmu, dumy z tego, że jesteśmy Polakami i mamy piękna historię. Natomiast to, co robi pan marszałek to pójście w całkiem innym kierunku. To pokazanie młodym ludziom, że nie liczą się żadne zasady, że nie liczy się szacunek do drugiego człowieka, że jeśli ma się funkcję i władzę, to można zrobić wszystko, nie ponosząc żadnych konsekwencji. To jest tragiczne. Moim zdaniem takie zachowanie dyskwalifikuje pana marszałka do pełnienia tej funkcji i w ogóle, jako polityka – uważa.
Wiceszef Klubu PiS komentuje
W PiS problemu nie widzą. Że wicemarszałek Sejmu, zastępca drugiej osoby w państwie, zwraca się do posła jak najgorszy nauczyciel do ucznia?
– To jest raczej niepoważna nagonka. Marszałek ma prawo zwracać uwagę. Jeśli poseł ma wystąpienie w PE automatycznie mikrofony są wyłączane, a nie że ktoś mówi sobie, ile chce. Pan Nitras niestety zawsze krzyczy, jego odzywki są niestosowne. On stał, wymachiwał. Pan marszałek po prostu zwrócił mu uwagę. Uważam, że jak najbardziej jego zachowanie było na miejscu i zasadne. On opowiada za to, żeby na sali panował porządek, a nie anarchia – reaguje w rozmowie z naTemat Waldemar Andzel, wiceszef klubu PiS
W PiS, jak słyszę nieoficjalnie od kilku innych polityków, nie widzą nic złego w zachowaniu marszałka, a nawet przyjmują to pozytywnie. Brak kultury zrzucają na polityków opozycji.
– Już kolejny raz widać, że do pana Nitrasa nic nie dociera ws. jego aroganckiego zachowania w parlamencie. Były też zaczepki, które robili do całego klubu PiS. Politycy opozycji są niepoważni. A Nitras jest skandalicznym przykładem zachowania osoby, która w ogóle nie powinna być w Sejmie. To przekracza jakiekolwiek możliwości. A media niestety trzymają niesłuszną stronę w tej sprawie – uważa poseł Waldemar Andzel.
Terlecki bardziej nerwowy?
Niektórzy internauci szybko wytknęli, że w wyborach parlamentarnych w 2019 roku Ryszard Terlecki zdobył ledwie 10 327 głosów. A Sławomir Nitras – aż 78 513. To przepaść. Więcej niż mieszkańców liczy Chełm, największe prezydenckie miasto w rękach Zjednoczonej Prawicy. Ale i tak więcej niż w 2015 roku. Wtedy na Ryszarda Terleckiego głosowało 7913 osób.
Niektórzy twierdzą, że ostatnio wicemarszałek Sejmu wydaje się bardziej nerwowy. Zaledwie kilka dni wcześniej to Terlecki stwierdził, że ludzie należący kiedyś do PZPR powinni składać rezygnacje z zajmowanych stanowisk.
– Z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Myślę, że przydałby mu się długi urlop dla poratowania zdrowia – sugeruje Iwona Śledzińska-Katarasińska.
– Widać, że jest bardziej nerwowy. Trochę go rozumiem. Jest szefem klubu a tu się wszystko sypie – zauważa Jerzy Borowczak.
Krystyna Szumilas: – Poziom agresji i nerwowość u pana Marszałka rośnie. Może jest to związane z sytuacją w Zjednoczonej Prawicy, być może ze spadającymi notowaniami PiS. Ale nic nie usprawiedliwia takiego zachowania. Pan Marszałek nie jest kimś anonimowym. Wicemarszałek Sejmu powinien świecić przykładem. I nawet jeśli ujawniane są fakty, które uderzają w jego partie polityczną i rząd, to w takiej sytuacji powinien zachować klasę. A tej klasy u niego kompletnie nie widać – uważa Krystyna Szumilas.
Taki był w 2015 roku
W spocie wyborczym z 2015 roku Ryszard Terlecki wydaje się dziś zupełnie innym człowiekiem. Bił wtedy od niego wyjątkowy spokój.
Krakowska "Wyborcza" bardzo obrazowo go opisywała: "Kandydat w czarnym garniturze przechadza się ulicami letniego Krakowa. Stateczny, jak na profesora przystało, nieco nonszalancki (ręka w kieszeni). W zamyśleniu spogląda na obrazy sprzedawane pod Bramą Floriańską, odbiera telefon na Szewskiej, rozdaje ulotki na Rynku. Wcielenie spokoju".
"Przyznaję, postrzegaliśmy go jako osobę kompletnie pozbawioną energii. Przecież myśmy nawet nie rozkleili 200 wydrukowanych billboardów. Nikt nie wierzył w sukces" – cytowała gazeta jedną z osób, które wtedy pracowały w sztabie Terleckiego.
W innym artykule-komentarzu Bartłomiej Kuraś pisał: "Każdy, kto miał okazję spotkać się z posłem PiS Ryszardem Terleckim, musiał zauważyć jego flegmatyczne ruchy, powolnie wypowiadane słowa, długie pauzy w przemowach, niespieszne wodzenie wzrokiem po otoczeniu. Takiego posła Terleckiego widywaliśmy na krakowskich ulicach, tak zachowywał się na partyjnych wiecach, konferencjach naukowych czy w radzie miasta".
Potem, jak dało się zauważyć, polityk PiS przeszedł metamorfozę.
A w 2016 roku europosłanka Róża Thun zamieściła na Facebooku dwa zdjęcia Ryszarda Terleckiego z wymownym podpisem: "Znałam tego pierwszego faceta. W szarzyźnie komunizmu ten życzliwy, niezależny, inny, milczący (hip)Pies był interesujący, intrygujący....Pies był charakterystyczną, rozpoznawalną postacią w Krakowie mojej młodości. Make love not war. Gdzie to się podziało, Psie?".
W 2017 roku Maciej Maleńczuk mówił zaś w rozmowie z "Rzeczpospolitą", nawiązując do Marszu Niepodległości: "On był guru dla nas młodych hipisów. I nie mogę uwierzyć, bo tych hipisów biednych bez przerwy gitowcy, ogoleni na łysi bandyci prali po pysku, gdzie się tylko pojawili, poniżali ich, pluli na nich itd. On był wtedy jednym z nas, a teraz się okazuje, że ten sam hipis wspiera te łyse, faszystowskie hordy i tego mu nigdy nie wybaczę".
O emocjach w PiS
Dziś niektórych być może jeszcze bardziej szokuje zachowanie wicemarszałka Sejmu. Jednak, czy to nam się podoba, czy nie, druga część tylko mu przyklaskuje.
– Naprawdę czasem nie dziwię się, że marszałkowi puszczają nerwy. Gdy mamy wystąpienie pana premiera, które jest przerywane i zakłócane, to potem się nie dziwmy, że osoba, która prowadzi te obrady, też może się zagalopować i powiedzieć o kilka słów za dużo – uważa jeden z posłów PiS.
Mówi, że rozmawiał niedawno z Ryszardem Terleckim i nie zauważył u niego nerwowości.
– Jest permanentny kryzys polityczny po obu stronach sali, to też powoduje poczucie pewnej nerwowości. Z drugiej strony można się do tego przyzwyczaić. Prezes Jarosław Kaczyński też potrafi się unieść. Ale czy to jest coś złego, że ludzie mają swoje emocje? – reaguje.
"Dokonała się ona nocą, kiedy parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości naprędce ustanawiali nowe przepisy dotyczące Trybunału Konstytucyjnego, by niepodzielnie podporządkować sobie i tę instytucję. (...) To właśnie zdarzenie tak bardzo ożywiło posła Ryszarda Terleckiego, który w nowej kadencji został szefem klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Chyba jeszcze nigdy publicznie nie widziano go w takich emocjach". Czytaj więcej