Prezydent Andrzej Duda nie spotkał się z przedsiębiorcami czekającymi na niego na Polanie Szymoszkowej. Jeden z nich to Gerard Wolski.
Prezydent Andrzej Duda nie spotkał się z przedsiębiorcami czekającymi na niego na Polanie Szymoszkowej. Jeden z nich to Gerard Wolski. Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta

Prezydent Andrzej Duda, który niedzielę spędził na nartach w Zakopanem, nie spotkał się z przedsiębiorcami czekającymi na niego na Polanie Szymoszkowej. Gerard Wolski oraz Paweł Drabik chcieli mu wręczyć "ciupagi hańby". – Ucieczka prezydenta nie pokazała naszej słabości, tylko słabość kolejnego wysokiego urzędnika państwowego – mówi naTemat Gerard Wolski.

REKLAMA
  • Paweł Drabik i Gerard Wolski chcieli wręczyć prezydentowi Dudzie "ciupagi hańby" symbolizujące tragiczną sytuację właścicieli firm z całej Polski.
  • – To nie było tak, że my nagle o godz. 6 rano wymyśliliśmy, że tam pójdziemy. Dwa dni wcześniej dzwoniliśmy do SOP i Kancelarii Prezydenta – mówi Gerard Wolski.
  • – To nie jest tak, że całe Zakopane to kolebka PiS – podkreśla.
  • Jak Pan się czuje? Jesteście Panowie zawiedzeni, że prezydent Duda nie przyjął prezentu?
    Absolutnie nie. Myślę, że przyniosł to wręcz odwrotny skutek. Nawet nie przypuszczałem, że odbije się to takim echem. Piszą i mówią o tym wszędzie.
    Jest pan zadowolony?
    Proszę zobaczyć, jaki jest oddźwięk. Z tego się cieszymy. Dużo ludzi nas popiera, piszą, że to świetna akcja. Ucieczka prezydenta nie pokazała naszej słabości, tylko słabość kolejnego wysokiego urzędnika państwowego, który ucieka przed szczerością, przed rozmową z obywatelami i unika wyjaśnień. To była druga ucieczka w ciągu dwóch dni. Najpierw premier Morawiecki, teraz prezydent Duda pokazał jak traktuje obywateli.
    Niedawno sam mówił w wywiadzie, że porozmawia z przedsiębiorcami, że nie ma problemu, nie widzi przeciwskazań. Teraz pokazał, jak ich nie widzi.
    Czytaj także:
    Co chcieliście Panowie powiedzieć prezydentowi?
    Chcieliśmy powiedzieć wprost, że te ciupagi mają przekazać prezydentowi to, co o nim sądzimy – że to jest jedno wielkie kłamstwo i farsa, że oszukują społeczeństwo, piorą ludziom mózgi.
    Napisała do mnie potem jedna pani. Jej reakcja pokazuje, jak ludzie są przesiąknięci tą propagandą partyjną i totalną niewiedzą. Tłumaczyłem jej, że ludzie nie mają z czego żyć, nie mają co jeść, tracą majątki, dorobki życia, a ona twierdziła, że to wszystko kłamstwa. Tak się wcale w Polsce nie dzieje, ja kłamię. To jest szokujące, że dorosły człowiek, który żyje w Polsce, tego nie dziwi. Szok.
    Chcieliśmy też powiedzieć prezydentowi, że z tą polityką daleko nie zajedziemy, że po raz kolejny okłamali swoich wyborców, tym co obiecywali podczas wieców wyborczych.
    Prezent miał być symboliczny. Dlaczego padło na ciupagi?
    Gdy dowiedzieliśmy się, że przyjeżdża prezydent, stwierdziliśmy, że musimy okazać mu nasze niezadowolenie. Zrodził się pomysł z symbolicznymi ciupagami, żeby na jednej wypalić słowa z kampanii prezydenckiej, a na drugiej rzeczywistość, jaką otrzymaliśmy. Sami wypaliliśmy napisy. Żeby nie było goło, dodaliśmy poduszkę wykonaną przez jednego z rzemieślników ludowych z Podhala. Oryginalna, szyta na onucy jak z góralskich, ręcznie wyszywana.
    Jak wyglądały przygotowania?
    To nie było tak, że my nagle o godz. 6 rano wymyśliliśmy, że tam pójdziemy. Dwa dni wcześniej dzwoniliśmy w tej sprawie do SOP i Kancelarii Prezydenta. Chcieliśmy się umówić. Powiedzieli nam, że w dniu imprezy mamy podejść, powiedzieć, że rozmawialiśmy w tej sprawie, żebyśmy mogli wejść. Mieliśmy powołać się na tę rozmowę.
    Cała Polska dowiedziała się potem, że przedsiębiorcy chcieli dać prezydentowi ciupagi hańby, a on uciekł. Co się wydarzyło na Polanie Szymoszkowej?
    Specjalnie byliśmy tam o 6 rano, żeby dotrzeć do organizatorów. Podeszliśmy, wyjaśniliśmy, że rozmawialiśmy z Kancelarią, mamy prezent dla pana prezydenta i chcemy mu go wręczyć. Kazano nam poczekać, a potem zejść na dół i czekać tam, aż przyjdzie do nas ktoś z Kancelarii Prezydenta. Czekaliśmy półtorej godziny, ale nikt nie przyszedł. Wróciliśmy na górę, żeby zapytać, jak wygląda sytuacja.Po 10-15 minutach przyszedł ktoś z SOP i kazał nam odejść.
    Czekaliśmy zatem na dole, stanęliśmy w strategicznym miejscu, przy jedynym wyjściu, którym mógł wyjść prezydent. Ale samochody z góry pozjeżdżały, a jego nie było. Najprawdopodobniej udał się trasą narciarską do hotelu. W pewnym momencie zobaczyliśmy dwóch czy trzech ochroniarzy przy bramce wjazdowej ze stoku na hotel.
    W międzyczasie przyjechało dużo policji, chyba bali się, że zrobimy jakąś rozróbę. Mieliśmy w planie małą demonstrację z udziałem taksówek, ale odwołaliśmy.
    Widzieliście Panowie prezydenta?
    Z odległości ok. 50 metrów tak.
    Może nie wiedział, że chcecie przekazać mu prezent?
    Myślę, że doskonale wiedział. Wszyscy wiedzieli. Przecież wszyscy widzieli, co mamy. SOP i ludzie z Kancelarii Prezydenta cały czas się kręcili w pobliżu, a my tam staliśmy półtorej godziny. W międzyczasie zdążyliśmy udzielić kilku wywiadów. Trudno, żeby do prezydenta Dudy nie dotarło, z czym przyszliśmy.
    Co się stało z ciupagami?
    Są w restauracji Pawła [drugi z przedsiębiorców, właściciel restauracji Jaga]. Już wczoraj turyści przychodzili i pytali, czy mogą zrobić sobie z nimi zdjęcia. Zastanawiamy się, co dalej z nimi zrobić, bo prezydent w zasadzie odmówił ich przyjęcia. Może zostawimy je w restauracji na ścianie na pamiątkę?
    Czy to jedna z dwóch restauracji, w pobliżu Krupówek, która otworzyła się już kilka tygodni temu mimo obostrzeń?
    Tak, to ta sama. Razem z Pawłem otworzyliśmy się oficjalnie 18 stycznia. Ja mam przedsiębiorstwo taksówkowe i rodzinny biznes wynajmu. W jednym jestem właścicielem, w drugim współwłaścicielem. Gdybyśmy się wtedy nie otworzyli, nie miałbym z czego żyć.
    Jak sytuacja wygląda dziś?
    Samych opłat z prądu i opału mam 6-7 tys. miesięcznie. Jest tragicznie. Teraz, mimo zniesienia obostrzeń, ludzi w Zakopanem już nie ma. Poprzedni weekend był w miarę, ostatni bardzo słaby. Jeśli nie ma lockdownu, a kierowcy po całonocnym dyżurze z piątku na sobotę wracają z 30 zł w portfelu? To o czymś to świadczy.
    W tygodniu praktycznie nie dzieje się nic, to jest już umieranie. Nie ma sensu stać dłużej na postoju jak do północy. W nocy wszystko jest zamknięte, nawet sklepy całodobowe. Krupówki całkowicie umierają o 23-ej. Widać na nich jedynie radiowozy.
    Obaj panowie jesteście w grupie "Wolni Przedsiębiorcy", która dwa tygodnie temu złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego ws. niszczenia przedsiębiorców. Coś się dzieje w tej sprawie?
    Na razie cisza. Ale w ogóle nie chodzi tylko o Zakopane i tylko o przedsiębiorców. W całym kraju setki tysiące osób zostało bez pracy, ich rodziny bez pomocy ze strony państwa i rządzących w nim decydentów, których to rząd jakby stara się nie dostrzegać i w pewnym sensie poświęcić dla dobra ogółu. Czy tak wyglada polityka dla godności rodziny i Polski? Chyba nie.
    Ludzie stracili pracę również w wyniku bankructw ich pracodawców.Ja w telefonie mam dramatyczne smsy. Ludzie piszą do mnie, że nie mają jedzenia.
    Tracą majątki i godność, ponieważ milczą z obawy przed utratą wszystkiego. Ale stracą właśnie dlatego, że milczą. Milczenie jest cichym przyzwoleniem do dalszych działań.
    Jak na akcję z ciupagami zareagowali sami mieszkańcy Zakopanego, które mocno kojarzy się z poparciem dla PiS?
    Większość komentarzy była pozytywna. Ludzie widzą, że walczymy o tych, którzy mają problem. Ale to nie jest tak, że całe Zakopane to kolebka PiS. Ja cały czas to prostuję. To przykre i krzywdzące, że wszystkich nas wrzuca się do jednego worka. Proszę spojrzeć na wyniki wyborów prezydenckich. Pan prezydent Duda wygrał u nas 302 głosami. Tyle głosów to jest jeden blok mieszkalny.
    My walczymy o przyszłość nas wszystkich, o realną pomoc dla wszystkich, a nie tylko dla wybrańców, a słyszymy, się że stoimy po drugiej stronie barykady, bo jesteśmy kolebką PiS i skoro sami sobie PiS wybraliśmy, to teraz zbieramy żniwo.
    Ciągle próbujemy ludziom to tłumaczyć. PiS-owi do perfekcji udało się podzielić naród na wszystkie możliwe fronty – administracyjnie, zawodowo, poglądowo, politycznie. Podzielono wszystko co tylko się da. Nie ulega wątpliwości, że na Podhalu są ludzie, którzy są za PiS-em i stanowią bardzo znaczną część społeczeństwa, ale to nawet nie jest połowa.
    Porównując poparcie dla PiS w całej Polsce, to nawet nie jesteśmy przodującym regionem. Ale nas traktuje się jak najgorszych.
    Dlatego apelujemy do rodaków, żebyśmy się nie dzielili, bo przecież stoimy po tej samej stronie barykady. Dzieląc się w ten sposób nie osiągniemy celu. To politycy i polityka dzieli ludzi, a nie miejsce pochodzenia, wyznanie czy warstwa społeczna. Opór natomiast rodzi obawy konfrontacji, której rządzący nie lubią i się po prostu boją.
    Czytaj także: