Lubieżna ikona Paryża, kłamczucha, która stworzyła swój mit. Oto tajemnice "Królowej seksu"
Alicja Cembrowska
10 kwietnia 2021, 14:35·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 10 kwietnia 2021, 14:35
Nie lubiła słowa "prostytucja". Uważała, że jest obrzydliwe i oczerniające. Swoje dziewczyny nazywała "łabędziami". Nie każda mogła u niej pracować. Madame Claude osobiście przeprowadzała castingi i decydowała się tylko na te kobiety, które urodą i erudycją mogły zachwycić wysoko postawionych klientów. Fernande Grudet nazywana jest największą burdelmamą we Francji lat 60. XX wieku i "królową seksu".
Reklama.
Fernande Grudet nazywana była Madame Claude lub "Królową seksu". W latach 60. i 70. prowadziła luksusowe dom publiczne w Paryżu.
Na Netflixie dostępny jest biograficzny film "Madame Claude" (2021).
Historia znanej sutenerki owiana jest tajemnicą, kobieta często kłamała i wymyślała opowieści na temat swojego życia.
"Zostanę królową dziwek"
Kilka dni temu na Netflixie pojawił się film Sylvie Verheyde "Madame Claude". Zaczyna się słowami: "Na podstawie faktów ze zmyślonego życia Fernande Grudet". To jedno zdanie najlepiej podsumowuje historię kobiety, nazywanej Madame Claude. Francuska sutenerka stworzyła bowiem w latach 60. nie tylko prężnie działający biznes, polegający na organizowaniu ekskluzywnych spotkań pań z wpływowymi mężczyznami, ale również swoją legendę. I to dosłownie stworzyła, bo do dziś trudno ustalić, co z jej historii jest prawdą.
Reżyserka wspomnianego filmu postanowiła zajrzeć pod latami tworzoną otoczkę, odkurzyć dywany, dotrzeć do tej brudnej i brutalnej strony "historii wielkiego sukcesu" rezolutnej bizneswoman.
– Mężczyźni traktują nas jak dziwki. Postanowiłam zostać królową dziwek. Zamienić nasze ciała w broń i zbroję. Nigdy nie być ofiarą – mówi Fernande, przechadzając się w idealnie skrojonej garsonce po swojej willi. Przez okno widzi kolejnego klienta, za drzwiami słyszy znajomy gwar. To jej dziewczyny zabawiają żądnych rozrywki panów – zabieganych polityków, zmęczonych biznesmenów, znudzone gwiazdy Hollywood.
Gośćmi prowadzonych przez nią domów publicznych mieli być, m.in. John F. Kennedy, Marlon Brando, Muammar Kaddafi, Marc Chagall, Pablo Picasso i Frank Sinatra. Uważa się, że pozyskiwała kobiety dla niezliczonych polityków i magnatów w latach 60. i 70. XX wieku.
Wspomniany Kennedy miał usłyszeć o czarujących dziewczynach Madame Claude od Franka Sinatry. Rzekomo poprosił o kobietę niesamowicie podobną do jego własnej żony. – Jeśli JFK miał jakiś typ, to była to zdrowa, nadęta, porządna, szykowna dziewczyna, która obnosiła się z nietykalnością, którą on mógł naruszyć... Dziewczyna taka jak Jacqueline Bouvier – pisał William Stadiem, autor książki "Madame Claude: Her Secret World of Pleasure, Privilege & Power".
Atrakcyjne wizytówki
Kobiety o eleganckim wyglądzie, z klasycznym wdziękiem, często pochodzące z dobrych francuskich rodzin, zawsze pięknie ubrane były przepisem na sukces. Grudet twierdziła, że mężczyźni wolą wysokie panie, więc było to jednym z warunków dostania się pod jej protekcję.
Po latach byłe pracownice seksualne ujawniły, że każda musiała operacyjnie poprawić swój wygląd. – Żadna dziewczyna nie uniknęła tego wymogu. Był to znak rozpoznawczy sutenerki, jej sposób na "oznaczanie" kobiet, które dla niej pracowały – pisze magazyn "Le Monde". Grudet ingerowała także w swój wygląd, uważając, że jest brzydka.
Media zagraniczne przywołują również wspomnienia aktorki Francoise Fabian, która grała Madame Claude w filmie z 1977 roku. Spotkały się wielokrotnie. – Absolutnie gardziła mężczyznami, a nawet kobietami. Dla niej ci pierwsi byli "portfelami", a te drugie "dziurami" – mówiła Fabian, opisując sutenerkę jako "zimną" i "przerażającą".
W podobnym tonie o Madame wyrażał się jej były prawnik Francis Szpiner: "Była raczej zimną osobą, która skupiała się na samokontroli i wizerunku, zawsze ubrana jak dziewiątka. Miała jeden sposób, by być niezależną i utrzymać władzę w świecie rządzonym przez mężczyzn, ale wcale nie była feministką, była nawet bardzo tradycyjna".
Kłamstwo kłamstwem poganiane
Fernande Grudet urodziła się w 1923 roku we francuskim Angers. Jej historia owiana jest nutą tajemniczości. W swoim pamiętniku z 1994 roku twierdzi, że pochodzi z arystokratycznej rodziny, a dzieciństwo spędziła w elitarnej przyklasztornej szkole prowadzonej przez zakonnice. W filmie z 2021 roku pojawia się jednak wiele sugestii, że urodziła się raczej w biednej i niewykształconej rodzinie.
"Królowa seksu" twierdziła również, że w czasie reżimu nazistowskiego zaciągnęła się do ruchu oporu i przeżyła obóz zagłady. – Kiedy byłam w ruchu oporu... – zaczyna. Funkcjonariusz policji przerywa jej: "Daruj sobie, nie kupuję tych kłamstw". Inna opowieść Madame dotyczyła jej rzekomej współpracy z CIA. Miała "utrzymywać dobre relacje między światowymi przywódcami podczas Paris Peace Accords", czyli paryskich porozumień pokojowych z 1973 r. Historycy jednak nie są w stanie zweryfikować tych informacji.
Grudet w wieku dwudziestu kilku lat przeprowadziła się do Paryża i zaczęła zajmować się prostytucją. – Przy dobrym zarządzaniu ustawię się na całe życie – mówiła. I w istocie od 1961 roku, gdy zaczęła prowadzić biznes, trudno nie przyznać, że potrafiła zarządzać. Szybko rozkręciła najbardziej ekskluzywną formę świadczenia usług seksualnych nie tylko w Paryżu, ale i na świecie.
– Są dwie rzeczy, za które ludzie zawsze będą płacić: jedzenie i seks. Nie byłam dobra w gotowaniu – mawiała. I z czasem zarządzała setkami dziewcząt w 16. dzielnicy. Madame wiedziała jednak, że prowadzenie takiej działalności wymaga sieci kontaktów. Dlatego pielęgnowała te najbardziej wartościowe. Miała wsparcie m.in. Arystotelesa Onassisa, szacha Iranu, izraelskiego ministra obrony Mosze Dajana, wicekróla Indii lorda Louisa Mountbattena i francuskiego bankiera Eliego de Rothschilda.
Bezwzględna graczka
Z biograficznego filmu "Madame Claude" wyłania się jednak obraz kobiety słabej i zagubionej. W jednej scenie sama bohaterka przyznaje, że może wyjść na jaw, że wcale nie jest silna. Zdaje się, że Grudet bardzo próbowała uwierzyć w mit o sobie samej, który stworzyła.
Swoje dziewczyny często traktowała przedmiotowo: na castingu oceniała ich piersi, poniżała, pokazując, jak należy się podmywać, prowadziła również rozmowy z klientami, czy konkretna "Claudette" nie ma za dużych ud, kazała się "ogarnąć", gdy któraś z dziewczyn została pobita lub upokorzona. Zawsze starała się zdobyć swoje 30 procent, nawet gdy "łabędzie" wracały z bogatych apartamentów posiniaczone, roztrzęsione i zakrwawione. Pytała krótko: "Zapłacili?".
Możliwe, że ta emocjonalna oschłość i (pozorny?) brak wrażliwości wynikały z przykrych doświadczeń Madame – raczej enigmatycznie mówi o zgwałceniu przez wujka. Nie opowiada o ojcu swojego dziecka. Nie utrzymuje kontaktu z rodziną.
Równie nieczuła jest dla swojej córki, w której życiu uczestniczy raczej sporadycznie. Dziewczynka została z babcią, gdy Fernande wyjechała do Paryża. Później, po osiągnięciu sukcesu w branży, Madame próbuje "kupić" córce i matce odrobinę uczucia – wynajmuje im piękne mieszkanie, prezentuje sukienki.
Zdaje się, że "Królowa seksu" tak bardzo skoncentrowała się na osiągnięciu sukcesu, którym było dla niej zarabianie pieniędzy i przebywanie z "ważnymi ludźmi", że całkowicie zrezygnowała z osobistego szczęścia. O miłości wyraża się kategorycznie. – Miłość to choroba. Nie da się z nią żyć. W wieku 25 lat zakochałam się i chciałam umrzeć. Wzięłam tabletki i nie umarłam. Wyleczyłam się.
Upadek lubieżnej ikony Paryża XX wieku
Wielka kariera Fernande Grudet nie trwała długo. Jeszcze w czasie świetności bywała krytykowana za swoją działalność. Powody, ale i dualizm tego biznesu widać w filmie z 2021 roku. Madame z jednej strony zapewniała swoim pracownicom wakacje, dobrych klientów i wysokie zarobki. Potrafi docenić lojalność i przytulić.
Z drugiej działa bez skrupułów, a wiele kobiet wystawiła na okropne próby. Między innymi dlatego, że Grudet współpracowała z francuską policją. Chociaż obiecywała klientom dyskrecję, to chętnie zdradzała ich preferencje seksualne (przemoc, wiązanie). "Podstawiała" swoje łabędzie, gdy funkcjonariusze chcieli zatrzymać jakiegoś polityka czy dyplomatę w sytuacji intymnej. Burdelmama nazywała to "zadaniem specjalnym" i delegowała do nich najbardziej zaufane dziewczyny. Takie współprace względnie długo zapewniały jej bezpieczeństwo.
Film "Madame Claude" obnaża te brudne, mroczne i niebezpieczne układy, w których kobiece ciało jest produktem, a seks sposobem na osiągnięcie celu, wydobycie z mężczyzn ich tajemnic. Jednak nie tylko o biznes chodziło. Dla bezwzględnej bizneswoman seks był narzędziem na drodze do wyższych sfer i do wolności w męskim świecie, do podreperowania nadszarpniętego ego. Ostatecznie rozgoryczona rzuca: "Nic się nie zmienia. Zupełnie nic. To mężczyźni decydują, mają władzę. Zawsze".
Reżyserka Sylvie Verheyde mówi, że "Królowa seksu" stworzyła pod przykrywką pięknych sukienek, futer, bogatych wnętrz ekskluzywny wizerunek Paryża, jednak ją interesowało to, co zostało przemilczane.
– Madame Claude zbudowała swoją mitologię. Była wielką kłamczuchą, oszustką, która powiedziała, że chce "upiększyć występek", co oznaczało zamiatanie całej brzydoty pod dywan. Dla mojej matki, która pochodziła z klasy robotniczej i przeprowadziła się do Paryża, Madame Claude była wzorem do naśladowania. Wydawało mi się to urojeniem, ale w rzeczywistości dla kobiety z jej pokolenia i jej klasy było niewiele kobiet, które odniosły sukces jako wzorce do naśladowania, z którymi mogłaby się identyfikować – mówiła w rozmowie z "Daily Mail".
Samotne życie, samotna śmierć
Grudet została aresztowana za oszustwa podatkowe w 1977 roku. Jednak proces jej upadku zaczął się w 1974 rok, gdy centroprawicowy prezydent Francji Valéry Giscard d'Estaing po wygranych wyborach, postanowił rozprawić się z paryską prostytucją. Dochodzenie wykazało, że Madame zalega z opłaceniem 11 milionami franków (około 6 milionów dolarów) podatków. Żeby uniknąć kary, uciekła do Los Angeles.
Została jednak deportowana i postawiona przed sądem. Odbyła karę, a później zniknęła. W 1986 roku próbowała ponownie rozkręcić swój biznes, nie mogła pogodzić się z tym, że "czasy się zmieniły". W latach 90. została znowu skazana, tym razem za stręczycielstwo. W 1994 roku wydała książkę ze swoimi wspomnieniami. Jednak i tam raczej postawiła na "podtrzymanie mitu" niż szczerość.
Ostatnie lata spędziła, żyjąc skromnie, z dala od córki i w ukryciu w Nicei. Umarła samotnie w 2015 roku. Miała 92 lata. Na jej pogrzeb przyszło sześć osób.