Byli członkowie podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza napisali list otwarty do rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Zarzucają byłemu szefowi MON, że teza o wybuchu jest za słabo uargumentowana. Padają też mocne oskarżenia.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Autorzy listu do Antoniego Macierewicza to Marek Dąbrowski, dr Wiesław Chrzanowski oraz Kazimierz Grono. Pierwszych dwóch Macierewicz odwołał ze składu podkomisji na początku maja. Obaj wydali potem oświadczenie, w którym napisali, że nie wyrazili zgody na umieszczenie ich podpisów pod raportem dotyczącym przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Twierdzą, że teza Antoniego Macierewicza o wybuchu na pokładzie tupolewa budzi zbyt wiele wątpliwości. Autorzy listu podkreślają, że nie da się jednoznacznie wykluczyć aktu terroru w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Zaznaczają jednak, że teza o wybuchach nie ma solidnego poparcia w dowodach.
"Jeszcze od czasu, gdy współpracowaliśmy jako eksperci z Zespołem Parlamentarnym, konsekwentnie stoimy na stanowisku, że absolutnie nie można wykluczyć, iż w Smoleńsku miał miejsce akt terroru. Jednak, aby przy obecnym dostępie strony polskiej do materiału dowodowego uprawdopodobnić hipotezę o zamachu na polską delegację, trzeba znacznie więcej, niż zaprezentowała Podkomisja wśród tzw. materiałów i załączników do raportu końcowego" – napisali autorzy listu.
"Podstawowym problemem jest to, że hipoteza ta budzi zbyt wiele wątpliwości i jest zbyt słabo poparta dowodami, aby mogła stanowić oficjalne stanowisko Państwa Polskiego w postępowaniu poszlakowym, w którym komisja wypadkowa pozbawiona jest dostępu do wraku samolotu. W takim przypadku badanie powinno kończyć się raportem, w którym wskazuje się przyczynę katastrofy wyłącznie w kategoriach prawdopodobieństwa, ale także dogłębnie sprawdza się wszystkie możliwe wątki alternatywne" – argumentowali.
Tymczasem zdaniem autorów listu, Antoni Macierewicz miał przez lata pracy podkomisji smoleńskiej odgórnie i celowo ograniczać "ilość i charakter weryfikowanych hipotez badawczych".
"Niestety, formułując wnioski o przyczynie katastrofy, szczególnie od początku 2018 roku dopuszczono się wielu zaniechań, niekonsekwencji i działań pod założoną tezę. Trudno zatem uznać, że wnioski z prac Podkomisji – za które, zgodnie z przepisami odpowiadają jej kolejni przewodniczący – są bardziej profesjonalne i rzetelne, niż miało to miejsce w przypadku Komisji Millera" – napisali autorzy listu.