
Koszmarnie dla reprezentacji Polski - a szczególnie dla szóstki młodych pływaków - rozpoczęły się Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Zawodnicy musieli z Japonii wrócić, gdyż okazało się, iż nie zostali prawidłowo zgłoszeni do zawodów. Twarzą tego blamażu stał się przede wszystkim prezes Polskiego Związku Pływackiego Paweł Słomiński. Czyli postać legendarna, ale coraz bardziej kontrowersyjna.
Paweł Słomiński a blamaż ze zgłoszeniem szóstki pływaków na IO w Tokio
Nazwisko Pawła Słomińskiego od kilku dni przez wszystkie przypadki jest odmieniane w mediach w związku z tym, iż przedwcześnie z XXXII Igrzysk Olimpijskich w Tokio wrócić musieli pływacy: Alicja Tchórz, Aleksandra Polańska, Mateusz Chowaniec, Dominika Kossakowska, Jan Hołub oraz Bartosz Piszczorowicz. A raczej do Japonii niepotrzebnie lecieli, bo okazało się, iż ktoś z najwyższych rangą działaczy nie dopełnił formalności zgłaszając ich do zawodów olimpijskich.W trakcie całej tej procedury akredytacyjnej, do dnia zamknięcia systemu zgłoszeń do IO w dniu 5.07, a także później (do 14.07.) jako Prezes PZP nie otrzymałem jasnego komunikatu z FINA czy PKOl, że nasza prośba o przyjęcie zgłoszenia 6 zawodników z normą B do rywalizacji w konkurencjach indywidualnych została odrzucona.
Potwierdzeniem tego jest także mail z PKOl z w dniu 4 lipca 2021 r. o treści wskazującej, że nasi zgłoszeni zawodnicy startują w zawodach olimpijskich. O fakcie odrzucenia naszej prośby dotyczącej zakwalifikowania zawodników z normą B dowiedziałem się w dniu 14.07. od Szefa Misji Olimpijskiej. Już po złożeniu przez zawodników przysięgi olimpijskiej oraz przelocie do Tokio...
Paweł Słomiński, czyli legendarny trener Otylii Jędrzejczak i Pawła Korzeniowskiego
54-latek ze Stalowej Woli przed rozpoczęciem kariery w zarządzaniu sportem uchodził za jednego z najlepszych kowali pływackich talentów. Studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie Paweł Słomiński ukończył w 1993 roku, a później został pracownikiem Zakładu Pływania i Ratownictwa Wodnego tej uczelni.Zaraz po wypadku, dosłownie kilka godzin, gdy leżałam w szpitalu, a mój świat runął, trener przyjechał do Płocka. Już sama nie wiem teraz, czy razem z Barzyką i moją psycholog, panią Beatą Mieńkowską, czy też przyjechali oddzielnie, ale faktem jest, że wracali samochodem razem. Naprawdę, trzeba być pozbawionym ludzkich uczuć, by w takiej chwili odwrócić się do Pauliny i powiedzieć; "No dobra, Barzyka, teraz twoja kolej. Ona się już skończyła".
Gdybym dowiedziała się tego wtedy, na szybko, pewnie nigdy nie byłabym w stanie się do niego odezwać. To zdanie przeraża mnie do dzisiaj, ale wypowiedzenie go ledwie kilka godzin po wypadku było – sama nie wiem – zwyczajnym świństwem, przejawem braku uczuć, braku choćby minimalnego poziomu empatii...