Trener legendarny, ale prezes kiepski? To jego wszyscy obwiniają za blamaż z pływakami
redakcja naTemat
19 lipca 2021, 15:28·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 lipca 2021, 15:28
Koszmarnie dla reprezentacji Polski - a szczególnie dla szóstki młodych pływaków - rozpoczęły się Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Zawodnicy musieli z Japonii wrócić, gdyż okazało się, iż nie zostali prawidłowo zgłoszeni do zawodów. Twarzą tego blamażu stał się przede wszystkim prezes Polskiego Związku Pływackiego Paweł Słomiński. Czyli postać legendarna, ale coraz bardziej kontrowersyjna.
Reklama.
Paweł Słomiński a blamaż ze zgłoszeniem szóstki pływaków na IO w Tokio
Nazwisko Pawła Słomińskiego od kilku dni przez wszystkie przypadki jest odmieniane w mediach w związku z tym, iż przedwcześnie z XXXII Igrzysk Olimpijskich w Tokio wrócić musieli pływacy: Alicja Tchórz, Aleksandra Polańska, Mateusz Chowaniec, Dominika Kossakowska, Jan Hołub oraz Bartosz Piszczorowicz. A raczej do Japonii niepotrzebnie lecieli, bo okazało się, iż ktoś z najwyższych rangą działaczy nie dopełnił formalności zgłaszając ich do zawodów olimpijskich.
Najczęściej obwiniany jest za to prezes Polskiego Związku Pływackiego Paweł Słomiński. "Dla szóstki młodych ludzi, którzy miesiącami i latami pracowali na olimpijski start, igrzyska kończą się zanim się zaczęły. To wprost niebywałe, że PZP z Pawłem Słomińskim na czele nie był w stanie prawidłowo zgłosić pływaków do udziału w igrzyskach" – komentował w swoim materiale szef działu sportowego naTemat.pl. Krzysztof Gaweł.
Sam Słomiński nie czuje się jednak winny zaistniałej sytuacji i twierdzi, że odpowiedzialność leżała po innej stronie.
"Pragnę podkreślić, że procedura zgłaszania zawodników do IO jest oparta o działania dwóch podmiotów, w naszym przypadku PKOl i PZP. Instytucją która ostatecznie zatwierdza i zgłasza zawodników do IO jest PKOl. Posiada on też jako jedyna instytucja dostęp do elektronicznego systemu rejestracji zawodników MKOl, w którym zawarte są informacje o statusie każdej zgłoszonej do IO osoby" – czytamy w prezesowskim oświadczeniu.
Tłumaczenia Pawła Słomińskiego nie przemawiają jednak do Otylii Jędrzejczak. – Gdybym była na ich miejscu, chyba rozniosłabym związek na strzępy, poddałabym prezesa związku do dymisji w jednej chwili. To karygodne – komentowała w rozmowie z "WP Sportowe Fakty" najwybitniejsza polska pływacza, która po liczne medale sięgała właśnie pod trenerskim okiem aktualnego prezesa PZP.
Paweł Słomiński, czyli legendarny trener Otylii Jędrzejczak i Pawła Korzeniowskiego
54-latek ze Stalowej Woli przed rozpoczęciem kariery w zarządzaniu sportem uchodził za jednego z najlepszych kowali pływackich talentów. Studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie Paweł Słomiński ukończył w 1993 roku, a później został pracownikiem Zakładu Pływania i Ratownictwa Wodnego tej uczelni.
Pracę stricte akademicką Słomiński łączył z posadą trenera pływaków AZS-AWF Warszawa. Tam z czasem jego trenerski talent dostrzegło ówczesne szefostwo PZP i powierzono mu pływacką kadrę narodową. Pod okiem Pawła Słomińskiego po wielkie sukcesy sięgała wspomniana Otylia Jędrzejczak, a także Paweł Korzeniowski.
Opieka nad gwiazdami tego formatu sprawiła, iż Słomińskiego trzykrotnie (w 2002, 2004 i 2005 roku) wyróżniano tytułem "Trener Roku" w plebiscycie "Przeglądu Sportowego". Po IO w Atenach w 2004 roku, na których Jędrzejczak zdobyła jeden złoty i dwa srebrne medale, jej trenera prezydent Aleksander Kwaśniewski uhonorował Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Gdy w 2019 roku Otylia Jędrzejczak wydała autobiografię "Otylia. Moja historia", w promującym ją wywiadzie dla Sportowy24.pl stwierdziła jednak, że gdyby z perspektywy czasu mogła cofnąć jedną rzecz, to... chyba wcześniej rozstałaby się z trenerem Słomińskim. Multimedalistka oceniła, że powinno się to stać przed igrzyskami w Pekinie.
Dlaczego? Odpowiedź zdaje się przynosić pewna historia z Pawłem Słomińskim w roli głównej, jaka została przytoczona w książce Otyli Jędrzejczak. W jednym z rozdziałów pływaczka wraca do tego, jak jej ówczesny trener – o czym dowiedziała się dopiero po czasie – miał się zachować po tragicznym wypadku w Miączynie.
Gdzie prezes PZP prowadzi polskie pływanie?
W ostatnich latach kontrowersje wokół Pawła Słomińskiego narastały nie tylko ze względu na rzekome zachowanie sprzed lat. Pytania o to, czy prowadzi on polskie pływanie we właściwym kierunku, głośno zaczęto dopytywać już po ostatnich mistrzostwach świata, z których Polska pierwszy raz od lat wróciła bez żadnego medalu i rekordem życiowym osiągniętym przez zaledwie jednego zawodnika.
Ostatecznie karierę Pawła Słomińskiego na fotelu prezesa Polskiego Związku Pływackiego zweryfikuje zapewne dorobek medalowy tych zawodników, którzy w Tokio zostali, gdyż ich zgłoszono prawidłowo. Na razie wpływowemu działaczowi pozostaje pocieszanie się sukcesami logistycznymi.
Istotną cześć ostatniego oświadczenia Słomiński poświęcił wszakże sukcesom takim, jak organizacja turnieju piłki wodnej dla nastolatków i zapewnienie członkom kadry powrotu ze zgrupowania na Teneryfie po zamknięciu granic ze względu na pandemię.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut
Czytaj także:
Czytaj także:
Reklama.
Paweł Słomiński
prezes PZP w oświadczeniu ws. skandalu z przedwczesnym powrotem sześciorga pływaków z IO w Tokio
W trakcie całej tej procedury akredytacyjnej, do dnia zamknięcia systemu zgłoszeń do IO w dniu 5.07, a także później (do 14.07.) jako Prezes PZP nie otrzymałem jasnego komunikatu z FINA czy PKOl, że nasza prośba o przyjęcie zgłoszenia 6 zawodników z normą B do rywalizacji w konkurencjach indywidualnych została odrzucona.
Potwierdzeniem tego jest także mail z PKOl z w dniu 4 lipca 2021 r. o treści wskazującej, że nasi zgłoszeni zawodnicy startują w zawodach olimpijskich. O fakcie odrzucenia naszej prośby dotyczącej zakwalifikowania zawodników z normą B dowiedziałem się w dniu 14.07. od Szefa Misji Olimpijskiej. Już po złożeniu przez zawodników przysięgi olimpijskiej oraz przelocie do Tokio...
Otylia Jędrzejczak
w książce "Otylia. Moja historia"
Zaraz po wypadku, dosłownie kilka godzin, gdy leżałam w szpitalu, a mój świat runął, trener przyjechał do Płocka. Już sama nie wiem teraz, czy razem z Barzyką i moją psycholog, panią Beatą Mieńkowską, czy też przyjechali oddzielnie, ale faktem jest, że wracali samochodem razem. Naprawdę, trzeba być pozbawionym ludzkich uczuć, by w takiej chwili odwrócić się do Pauliny i powiedzieć; "No dobra, Barzyka, teraz twoja kolej. Ona się już skończyła".
Gdybym dowiedziała się tego wtedy, na szybko, pewnie nigdy nie byłabym w stanie się do niego odezwać. To zdanie przeraża mnie do dzisiaj, ale wypowiedzenie go ledwie kilka godzin po wypadku było – sama nie wiem – zwyczajnym świństwem, przejawem braku uczuć, braku choćby minimalnego poziomu empatii...