Richard Branson porwał tłumy w Warszawie. Studenci dobijali się drzwiami, ale nie było już miejsc [nasza relacja]
Michał Mańkowski
24 października 2012, 18:17·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 października 2012, 18:17
Jeżeli sieć komórkowa Virgin Mobile Polska, która od dwóch miesięcy raczkuje na naszym rynku, przyjmie się w Polsce tak dobrze, jak przyjęto dzisiaj jej właściciela, to nikt nie powinien się martwić o jej sukces. Można śmiało powiedzieć, że charyzmatyczny miliarder Richard Branson porwał tłumy. Na sali zabrakło miejsc, a spora część studentów, która przyszła posłuchać brytyjskiego biznesmena, pocałowała klamkę. My zdradzamy, jak było.
Reklama.
To pierwszy raz, gdy Richard Branson odwiedził Polskę. Brytyjski miliarder zawitał na jeden dzień do Warszawy przy okazji promocji polskiego oddziału sieci komórkowej Virgin Mobile. Głównym punktem jego wizyty była inauguracja akademii wspierającej młodych przedsiębiorców z naszego kraju.
Miliarder pojawił się w budynku starej Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego chwilę po godzinie 11. Już z daleka było widać, że się zbliża – otaczał go dwudziesto-, może nawet trzydziestoosobowy "orszak", z którego najbardziej wyróżniały się stewardessy ubrane w czerwone barwy linii lotniczych Virgin Atlantic. Tak, linii, których właścicielem jest Branson.
Przy wejściu do biblioteki czekały dziesiątki studentów, którzy nie zmieścili się na sali. – Panie, tu już dawno wszystko pozajmowane, to przecież tylko czterysta miejsc – skomentował jeden z pracowników budynku.
Uśmiechnięty, zwykły gość
Słowo "orszak" brzmi tu nieco pompatycznie, ale to pierwsze skojarzenie, które przyszło wszystkim na myśl. Na skojarzeniach się jednak skończyło, bo gdy Richard Branson podszedł bliżej wszyscy zobaczyli uśmiechniętego, starszego gościa, który swoim wyglądem bardziej od biznesmena przypomina rockandrollowca.
Zero jakiejkolwiek maniery, wywyższania się czy niechęci do kogokolwiek. Krótka chwila dla fotoreporterów, kilka uścisków dłoni i… – Jedna minutka, wybaczcie – powiedział Branson z rozbrajającym uśmiechem do zgromadzonych, po czym potruchtał do łazienki.
Sala była pełna, śmiało można powiedzieć, że pękała w szwach. Większość studentów, którzy witali Bransona przed wejściem, musiała zadowolić się tymi kilkoma minutami, bo na właściwe spotkanie wejść już się im nie udało. Bo i nie było gdzie. Przecisnęło się może kilka osób. Drzwi pilnowali organizatorzy spotkania i na nic zdały się błagania (dosłownie) studentów.
To zadziwiające, jak bardzo zależało im, żeby przez chwilę posłuchać brytyjskiego biznesmena, bo gdy prośby nie pomogły przyszły próby przekupstwa. – Damy panu czekoladę – próbowały studentki. A kiedy i to nie przyniosło skutku zaczęły się nawet kłótnie i groźby skargi do kierownictwa. Bezskutecznie. Koniec, końców udało im się wejść po tym, jak kilka miejsc się zwolniło, ale wielu studentów nie kryło oburzenia. – Jak można organizować spotkanie w tak małej sali. Wpuszczacie starych gości w okularach, a nie studentów, a to przecież dla nas – dało się słyszeć.
Biznes okiem Bransona
Podczas nieco ponad godzinnego spotkania miliarder odpowiadał na pytania zadawane przez dziennikarkę oraz samych studentów. Jednak nie tych z sali, ale z kilku innych uczelni w kraju, które połączyły się z Warszawą za pomocą programu Google Hangouts. Richard Branson sprawiał wrażenie na tyle otwartego, że pewnie odpowiedziałby nawet, gdyby ktoś z obecnych na sali wyrwałby się z jakimś pytaniem.
Branson nie zdradził co prawda gotowego przepisu na sukces, ale opowiadał o swoich przygodach z biznesem oraz tym, jak realizować marzenia i projekty biznesowe. Studenci dopytywali także, w którym regionie świata najlepiej teraz inwestować. Branson, jak to na obywatela globu przystało, poradził im, że mając pomysł na swój biznes trzeba myśleć międzynarodowo i nie ograniczać się jedynie do miejsca, w którym się żyje.
Multimiliarder przekonywał, że kluczem do sukcesu jest sprawienie, by to, czym zajmujemy się w pracy naprawdę nas interesowało i pasjonowało. Zyski? Pewnie, przecież o to chodzi w biznesie, ale według Bransona nie można nastawiać się na nie od samego początku. Ważniejsze jest serce, które wkładamy w firmę. Serce i ludzie, bo jak mówił Branson to decyzje personalne często mogą zaważyć na tym, czy firma odniesie sukces, czy może jednak poniesie sromotną klęskę.
Brytyjczyk często nazywane jest "Doktorem Yes", bo nie potrafi odmawiać. Zapytany o to, czy kiedyś zdarzyło powiedzieć mu się "nie", którego bardzo żałował przypomniał jedną sytuację. Znajomy zapraszał go do Kanady, gdzie była okazja do zainwestowania w dobrze rokującą grę komputerową.
Miliarder powiedział, że chętnie, ale dopiero w następnym tygodniu, bo jego grafik jest bardzo napięty. Znajomy nalegał i przekonywał, ale Branson się nie ugiął. Poleciał tydzień później, ale wtedy było już za późno na interesy. Ktoś inny zgarnął mu umowę sprzed nosa. Z czasem okazało się, że gra odniosła duży sukces, więc jak mówił sam Branson, wykopał się z tego biznesu na własne życzenie.
Walka o sto tysięcy złotych
I choć studenci nie dostali na tacy przepisu na sukces to dla wszystkich zgromadzonych możliwość posłuchania niesamowicie sympatycznego Richarda Bransona była na pewno ciekawym i budującym przeżyciem. Biznesmen, który na koncie ma ponad 4 miliardy dolarów okazał się równym i zwykłym gościem.
Na tych, których słowa miliardera zainspirowały wystarczająco mocno, czeka Virgin Mobile Academy. Program dla młodych przedsiębiorców, którzy mają pomysł, ale na jego realizację brakuje im pieniędzy. Łukasz Wejchert, prezes Dirlango i partner biznesowy Virgin Mobile Polska wyjaśniał, że w ten sposób chcą zachęcić do działania wszystkich młodych ludzi, którzy planują rozwinąć własny biznes, ale nie wiedzą właściwie jak go rozpocząć.
– Uzyskanie odpowiedniego wsparcia we właściwym momencie jest czasami kluczowym elementem sukcesu, zwłaszcza biorąc pod uwagę dynamikę ruchu i możliwości technologiczne. Przy współpracy z ekspertami i praktykami biznesu dajemy możliwość pozyskania cennej wiedzy oraz środków na realizację projektu – mówił ze sceny Łukasz Wejchert.
A walczyć jest o co, bo na najlepszy projekt czeka sto tysięcy złotych. Wszyscy, którzy mają ochotę wziąć udział w Virgin Academy więcej informacji znajdą tutaj.
Szukając pomysłu na własny biznes, powinniście wsłuchać się w siebie, odnaleźć to, co naprawdę was interesuje, co jest waszą pasją. Powinniście zgłębić tę dziedzinę, stać się w niej ekspertami. Jeśli zajmujecie się czymś, co kochacie, sukces przyjdzie w sposób naturalny.