
We Francji na wzór m.in. Holendrów chcą stworzyć miejsca, w których narkomani w bezpiecznych warunkach będą mogli przyjmować należące do nich narkotyki. Ale czy zażywanie ich w ogóle może być bezpieczne? – To nie rozwiązuje problemu uzależnionych, ale powinno być normalne – mówią naTemat czysty od 12 lat anonimowy narkoman Piotr i szefowa Fundacji Redukcji Szkód, Magda Bartnik.
To, że gdy ja używałem strzykawek, nigdy nie złapałem HIV, to jakiś cud.
Podobnie do upowszechnienia takich miejsc podchodzi Magda Bartnik, prezes opiekującej się narkomanami Fundacji Redukcji Szkód. – Pokoje iniekcyjne, bo to lepsze określenie niż francuskie słowo "strzelnice", są miejscami, gdzie pacjent ma możliwość przyjęcia narkotyków w higieniczny sposób, a potem wyrzucenia sprzętu do specjalnych pojemników. Nie robi więc tego gdzieś w krzakach, na dworcu i nie rozrzuca igieł dokoła – tłumaczy. Takie miejsca chronią też w przypadku przedawkowania. – Tam ktoś zawsze zadzwoni po pomoc. Będzie też uczył, w jaki sposób robi się zastrzyk, by nie zrobić sobie krzywdy – dodaje Bartnik.
To powinna być normalna forma pomocy i redukcji szkód. Rozdawania igieł i strzykawek nie jest żadną zachętą do brania narkotyków. Ludzie będą je zawsze brali, tak jak biorą teraz i brali kiedyś.
- Tworzenie takich miejsc to po prostu zmierzenie się z realnym problemem i nie pogarszanie sytuacji - ocenia terapeuta uzależnień Mariusz Janiszewski. On sam przed laty pomagał w stworzeniu pierwszych podobnych miejsc w Polsce. Na przełomie tysiąclecia w Krakowie w jednym z centrum pomocy uruchomiona była wówczas jedyna noclegownia dla narkomanów, których nie chcą zazwyczaj przyjmować zwykłe noclegownie dla bezdomnych. I tam właśnie stworzono rodzaj nielegalnego pokoju iniekcyjnego. Podobne próby terapeuta podejmował także w Warszawie.
Dlaczego chory narkoman nie może w kulturalny sposób podać sobie substancji, od której jest uzależniony, gdy chory alkoholik ma do tego pełne prawo?

