Jarosław Kaczyński w lokalu wyborczym podczas drugiej tury wyborów prezydenckich w 2020 r.
DGP: PiS rozważa przesunięcie wyborów samorządowych z 2023 na 2024 r. Fot. Jan Bielecki / East News
Reklama.
To by oznaczało, że samorządowcy porządzą o pół roku dłużej. "DGP" pisze, że w Prawie i Sprawiedliwości poważnie rozważane jest przygotowanie stosownej ustawy, która umożliwiłaby dłuższą kadencję rad gmin czy prezydentów miast.
Skąd taki pomysł? To efekt wcześniejszej decyzji PiS o wydłużeniu kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów z czterech do pięciu lat (przy jednoczesnym ograniczeniu możliwości sprawowania urzędu maksymalnie przez dwie kadencje). W rezultacie, jeśli nie nastąpią zmiany, jesienią 2023 r., miesiąc po miesiącu, czekałaby nas wyborcza kumulacja – zarówno wybory parlamentarne, jak i samorządowe.
W kalkulacjach PiS to jest nieopłacalne. Wiadomo bowiem, że w wyborach samorządowych partia Jarosława Kaczyńskiego z reguły wypada mizernie. Jeden z polityków PiS mówi "DGP", że w jego obozie są obawy, iż opozycja, za którą stoi wielu znanych prezydentów miast, mogłaby uzyskać w głosowaniach samorządowych dobre wyniki.

I wtedy, gdybyśmy nie zmienili kolejności głosowań, z marszu wchodzi w wybory parlamentarne jako umowny zwycięzca, a my jako umowni przegrani. Nie chcielibyśmy tego.

Polityk PiS konieczność zmian tłumaczy także kwestiami organizacyjnymi. – Trudno będzie zorganizować wszystko w jednym czasie, ludzie mogą się w tym pogubić – mówi w rozmowie z "DGP".
Dziennik zaznacza, że nic przeciwko zmianom nie mieliby sami samorządowcy. Przesunięcie głosowania z jesieni na wiosnę kolejnego roku ułatwiłoby przygotowanie budżetów samorządów. Pozytywnie o pomyśle wypowiada się też szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak. Jej zdaniem przygotowanie w podobnym terminie wyborów parlamentarnych i samorządowych powodowałoby duże komplikacje i dla gmin, i dla KBW, i także dla samych kandydatów.
Czytaj także:

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut