Rano w mediach mówiło się tylko o doniesieniach "Rzeczpospolitej". Prokuratura je zdementowała. Sam dziennik przyznał się do pomyłki. Napisał, że to mógł być trotyl, lecz nie musiał. Powstało wiele hipotez, które wyjaśniają obecność potencjalnego trotylu. O jego zastosowaniu rozmawiamy z ekspertem, profesorem Stanisławem Cudziło z WAT-u.
Dzisiejsza publikacja Cezarego Gmyza na łamach "Rzeczpospolitej" wywołała prawdziwą medialną i polityczną burzę. Wystarczyła informacja o tym, że na wraku prezydenckiego Tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Zwolennicy teorii zamachu od razu się zaktywizowali. Niektóre media bez ogródek użyły w tytułach słów "zamach" czy "to już pewne". Taką adnotację można też było znaleźć na oficjalnej stronie jednej z partii opozycyjnych.
Jeszcze przed konferencją prokuratury powstało mnóstwo teorii i hipotez tłumaczących obecność trotylu i nitrogliceryny. Jedni twierdzili, że pochodzi on z broni oficerów BOR, inni, że w okolicy katastrofy był kiedyś radziecki poligon, a trotyl jest jego pozostałością.
Marek Poznański z Ruchu Palikota stwierdził, że spadający samolot "zmieszał się z błotem", co tłumaczy obecność trotylu na siedzeniach we wnętrzu samolotu. Inna hipoteza głosiła, że kilka dni przed katastrofą smoleńską prezydenckim samolotem wracali żołnierze z pokazów strzeleckich w Afganistanie. Prawicowe środowiska mają swoje teorie. Jarosław Kaczyński na kilku różnych konferencjach zdążył już stwierdzić, że państwo zawiodło, rząd powinien podać się do dymisji a katastrofa smoleńska była zabójstwem 96 osób "sugerującym zamach".
Prokuratura zdementowała doniesienia "Rz". Płk Ireneusz Szeląg poinformował, że nie stwierdzono obecności trotylu na wraku samolotu, gdyż czujnikom nie można zbyt mocno ufać. Teraz prowadzone są specjalistyczne, laboratoryjne badania. Sam dziennik również opublikował oświadczenie, w którym napisał: "Pomyliliśmy się". Po jakimś czasie wycofał te słowa. Redakcja tłumaczy, że to mógł być trotyl, ale wcale nie musiał.
O zastosowaniu trotylu i prawdopodobieństwie jego wystąpienia na wraku samolotu rozmawiamy z profesorem Stanisławem Cudziło, dziekanem Wydziału Nowych Technologii i Chemii Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie.
Czy to możliwe, by znaleziono trotyl pomimo mycia i przenoszenia wraku prezydenckiego Tupolewa?
Prof. Stanisław Cudziło: Oczywiście. Trotyl jest substancją niezwykle trwałą. Nawet w niesprzyjających warunkach, nadmiernej wilgoci. Bardzo trudno rozpuszcza się w wodzie. Jeśli nie był przez długi czas wystawiony na działanie promieni słonecznych, mógł utrzymać się na powierzchni wraku. Potrafi przetrwać nawet kilkadziesiąt lat.
Jedna z hipotez mówi, że potencjalna obecność trotylu i nitrogliceryny może wynikać z faktu, iż w pobliżu Smoleńska był przed laty radziecki poligon. Można traktować ją poważnie?
Jeśli taki poligon rzeczywiście się tam znajdował, to jak najbardziej. Trotyl mógł pochodzić sprzed lat. Tamtejsze środowisko byłoby skażone tą substancją. Czujniki zareagowałyby nawet, gdyby nie był to trotyl, lecz substancje powstałe na skutek jego stopniowego rozkładu.
Czyli Naczelna Prokuratura Wojskowa mówi prawdę?
Nie znam technik badania, jakich użyli śledczy. Jeśli stosowano przenośne, mobilne urządzenia, wyniki mogą być zniekształcone. Takie przyrządy mają znacznie mniejszą czujność niż te "stacjonarne", znajdujące się w laboratoriach. To prawda, że przenośne detektory często alarmują śledczego o obecności jakiejś "podejrzanej" substancji. Lecz nie należy im ufać. Równie dobrze mógł to być jakiś inny czynnik. Dowody muszą być poddane specjalistycznym badaniom.
Trotylu nie można było zauważyć gołym okiem?
Absolutnie nie. Pozostawia mikroskopijne ślady, których nie sposób dostrzec.Nawet resztek materiału wybuchowego nie da się wykryć. Jeśli rzeczywiście nastąpił jakiś wybuch, zawsze jakieś ślady po nim zostają.
Wszyscy mówią o trotylu, a na wraku miała się także znajdować nitrogliceryna…
Nitrogliceryna natomiast w czystej postaci nie jest stosowana przy ładunkach wybuchowych. Rozpuszcza się w wodzie, może wniknąć w glebę i zostać skonsumowana przez rośliny. Lecz sproszkowana nitrogliceryna znajduje zastosowanie m.in w paliwach rakietowych.
Obecność trotylu musi oznaczać ładunek wybuchowy, czy używa się go do czegoś, co nie jest bronią?
Trotyl ma zastosowanie wyłącznie w sporządzaniu ładunków wybuchowych.
Ile tej substancji potrzeba, by strącić taki samolot? Zwolennicy teorii spiskowych mówią nawet o trzech wybuchach, do jakich doszło, gdy Tupolew był w powietrzu…
Wystarczy niewielka ilość. Jeśli potencjalna eksplozja nastąpiła w sąsiedztwie poszycia kadłuba, wystarczyłoby to, by samolot spadł. Mówimy tu o zaledwie kilkusetgramowych ładunkach.
Czy wybuch musiałby zostawić jakieś inne ślady oprócz trotylu?
Tak. Jestem pewien, że eksperci potrafią określić, czy na szczątkach są ślady mówiące o wybuchu. Trzeba tu określić szereg czynników, np. układ tych odłamków czy ich charakterystyczne deformacje.
Niektórzy przekonywali, że trotyl pochodzi z broni funkcjonariuszy BOR-u, który zdementował te doniesienia. Powinniśmy mu wierzyć?
Tak. Trotylu nie używa się do sporządzania amunicji strzeleckiej.
A hipoteza o wojskowych wracających z pokazów strzeleckich w Afganistanie?
Musieliby mieć bezpośredni kontakt z materiałem wybuchowym. Trotyl luźnych ładunkach przewożą saperzy. Nie sądzę, by ktoś na pokazie strzeleckim demonstrował paczkę z trotylem. To ładunek używany od dziesięcioleci. Jeśli już, to prezentowano by gotowy ładunek wybuchowy.