Donosy do Straży Miejskiej, odkręcanie wlewów paliwowych, ustawiane krzesła, skrzynki i pachołki. Sąsiedzka wojna o bezpłatne miejsca parkingowe jest czasami wyjątkowo zacięta. Brakuje miejsc do zaparkowania samochodu, więc jakoś trzeba sobie radzić...
Odkąd w miastach pojawiły się parkometry, liczba bezpłatnych miejsc parkingowych znacząco spadła. Szczególnie w metropoliach pozostało ich naprawdę niewiele. Kierowcy, którzy sobie takowe upatrzyli, pilnują ich bardzo czujnie.
Oczywiście liczba wolnych miejsc absolutnie nie zaspokaja potrzeb mieszkańców. Wielu ciągle poszukuje nowych, bo za dotychczasowe muszą płacić, albo ktoś je zajął. A skoro miejsca blisko domu są zajęte, szukają sposobu na wyeksmitowanie "obcych" lub starych samochodów.
Sąsiedzka wojna parkingowa
Nasza czytelniczka z Warszawy znalazła za szybą samochodu zawiadomienie, że jej samochód, którego dłuższy czas nie używała, może zostać odholowany. Poszła wyjaśnić sprawę na komisariat Straży Miejskiej. Okazało się, że ktoś zadzwonił do nich informując o opuszczonym aucie. Pani funkcjonariusz poradziła jej, żeby nie tylko dopompowała koła w wozie i trochę o niego zadbała, ale żeby go również przestawiła, bo może paść ofiarą "sąsiedzkiej wojny parkingowej".
Obywatele nie dzwonią do Straży Miejskiej tylko po to, żeby poinformować o starych i opuszczonych samochodach. Dzwonią też, kiedy jakiś samochód stoi na bezpłatnym miejscu parkingowym, które chcieliby zająć lub które wcześniej "należało" do nich, a ktoś postawił na nim teraz swój samochód.
– Zdarzyło się, że kiedy funkcjonariusze wypisywali notkę informującą o ryzyku odholowania przy jednym samochodzie, jeden z mieszkańców podszedł i powiedział, że na końcu ulicy też stoi taki wóz. Kiedy tam poszliśmy, okazało się, że był to całkiem zadbany i nowy samochód, na oko rocznik 2004-2005. Miał tylko rejestrację nieodpowiadającą tej dzielnicy – wyjaśniła funkcjonariuszka naszej czytelniczce. Takich samochodów Straż Miejska jednak nie odholowuje.
– Mieszkańcy są oczywiście wyczuleni na miejsca parkingowe na swoich osiedlach. Skrupulatnie pilnują, żeby parkowali na nich tylko mieszkańcy. Ale jeśli jest to parking ogólnodostępny, nie mamy podstaw, żeby interweniować tylko dlatego, że kierowca pojazdu nie mieszka na tym osiedlu – mówi Monika Niżniak, rzeczniczka Straży Miejskiej w Warszawie.
Rzeczniczka potwierdza, że niektórym mieszkańcom przeszkadzają też samochody, które używane są raz czy dwa razy do roku. – Tak jest np. w przypadku wielu osób starszych, które samochód uruchamiają sporadycznie, kilka razy w roku. Ale przecież nie ma żadnego przepisu, który nakazuje nam jeździć częściej. Jeżeli sprawny pojazd jest zaparkowany na ogólnodostępnym parkingu, nie interweniujemy, bo nie ma to uzasadnienia w przepisach – dodaje Monika Niżniak.
Jazda na hol
Straż Miejska, zgodnie z prawem o ruchu drogowym ma obowiązek usuwać tzw. wraki, czyli samochody, których stan wskazuje na to, że są opuszczone, nieużywane czy niesprawne. Funkcjonariusze natrafiają na takowe dzięki "uprzejmości" sąsiadów, którzy dzwonią i o nich informują. Do końca września komenda Straży Miejskiej w Warszawie odnotowała ponad 74 tys. zdarzeń nieprawidłowego parkowania. Zdecydowana większość zgłoszeń o takich pojazdach to telefoniczne lub bezpośrednie interwencje mieszkańców.
– Większość z nich była usprawiedliwiona. Oczywiście, jeśli dostajemy zgłoszenie, że jakiś samochód jest nieużywany i porzucony, sprawdzamy to. Ale sam fakt, że zeszło powietrze z kół czy pojazd jest porośnięty trochę trawą nie sprawia, że wydajemy dyspozycję o odholowaniu – podkreśla Monika Niżniak. Do końca września w stolicy odholowano ponad 12 tys. pojazdów.
Od razu, bez kontaktowania się z kierowcą, odholowywane są natomiast samochody, które nie mają tablic rejestracyjnych, mają wybite szyby, czy uszkodzone wlewy paliwa, bo stanowią zagrożenie np. dla dzieci, które mogą wejść do takiego samochodu. Zdarza się, że do takich zniszczeń przykładają się "troskliwi" sąsiedzi. Na szczęście dzieje się to bardzo rzadko.
Postaw się, a zastaw się
Zdecydowanie częściej zdarza się za to "rywalizacja parkingowa" i pościgi do miejsca parkingowego. Niektóre z nich kończą się nawet awanturami, podsycanymi niezbyt kulturalnymi zwrotami.
Mieszkańcy, którzy mają upatrzone miejsce muszą przecież czasem samochód odpalić, pojechać do pracy czy po zakupy. Wtedy, żeby przypadkiem ktoś im miejsca nie zajął, blokują je – krzesłem, skrzynkami, pachołkiem, a niektórzy zamalowują farbą, podkreślając w ten sposób, że to miejsce zarezerwowane. Robią to, mimo że miejsce nie jest przez nich wykupione.
– Ludzie zastawiają miejsca parkingowe przeważnie stołeczkami i skrzynkami. Straż Miejska nie może ich jednak za to ukarać. Prawnie nic takiej osobie nie możemy zrobić. Natomiast inni kierowcy mogą bez oporu te skrzynki czy stołki przestawić. Nie wolno przecież blokować ogólnodostępnego miejsca tylko dlatego, że ktoś chce je sobie zachować na później, bo za godzinę czy dwie ma wrócić – podkreśla Marek Anioł, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Krakowie.
Z tym, że na przestawienie skrzynki czy krzesła zdecydują się tylko odważni, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że po powrocie zastaniemy skrzynki lub stołeczek z mniejszą lub większą subtelnością ustawione już na naszym samochodzie.
Gdzie tu stanąć
Zdaniem rzecznika krakowskiej Straży Miejskiej, ludzie nie bez powodu tak skrupulatnie pilnują, żeby na terenie ich zamieszkania nie było zaparkowanych starych samochodów. – Po pierwsze szpeci to widok, po drugie stwarzają zagrożenie, a po trzecie takie pojazdy zajmują miejsca parkingowe, których jest jak na lekarstwo – wymienia Marek Anioł.
Dotyczy to zarówno osiedli budowanych kiedyś, jak i tych, które powstają teraz. Sławomir Chełchowski, rzecznik Straży Miejskiej we Wrocławiu uważa, że można jeszcze usprawiedliwić fakt, iż w latach 70 czy 80. deweloper nie przypuszczał, że praktycznie każdy mieszkaniec będzie miał co najmniej jeden samochód. Jednak w przypadku nowo powstających osiedli jest to już ciężko zrozumieć.
– Deweloperzy starają się, ale miejsc jest ciągle za mało. Dopóki nie będzie ich więcej i dopóki będziemy mieli samochody sąsiedzi z przymusu będą rywalizować o wolne miejsca parkingowe – podkreśla rzecznik Straży Miejskiej we Wrocławiu.