To miał być zwykły weekend spędzony na jachcie. Żadne znaki na niebie nie wskazywały, że dla Natalie Wood będzie to ostatni rejs, którym wypłynie na szerokie wody Pacyfiku. Wystarczyła chwila nieuwagi, by aktorka straciła życie. Odtąd minęły ponad cztery dekady, a śmierć gwiazdy Hollywood wciąż budzi wątpliwości. Wypadek mógł wcale nie być wypadkiem. Na łodzi miało dojść do kłótni kochanków.
Wypadek na jachcie "Splendour" w 1981 roku wciąż jest owiany tajemnicą. Jak zginęła Natalie Wood?
Natalie Wood była gwiazdą Hollywood, która zagrała w taki filmach jak "Buntownik bez powodu" czy "West Side Story".
Świadkowie twierdzą, że przed śmiercią Wood pokłóciła się z mężem Robertem Wagnerem, który miał być zazdrosny o przyjaźń żony z Christopherem Walkenem.
Klątwa "Buntownika bez powodu"
Natalie Wood była dzieckiem wychowanym przez Hollywood. Jak to w branży filmowej bywa, pięcioletniej aktorce zmieniono nazwisko z rosyjskiego Zacharenko na imię bardziej zapadające w pamięć przeciętnemu amerykańskiemu widzowi. Zaczęło się od piętnastosekundowej sceny w filmie "Happy Land" i serialu telewizyjnego od Pepsi-Coli. Potem wszystko poszło już z górki.
Mając za sobą karierę dziecięcej gwiazdy, szesnastoletnia Wood sięgnęła firmamentu, dostając tym samym rolę w "Buntowniku bez powodu" u boku Sala Mineo i obiecującego Jamesa Deana, który zdołał olśnić widzów w "Na wschód od Edenu". Nikt nie spodziewał się, że film o zbuntowanym nastolatku zapoczątkuje serię tragicznych i niewyjaśnionych zgonów wśród członków jego głównej obsady.
Zanim "Buntownik bez powodu" trafił do kin, na miesiąc przed premierą filmu pierwsze strony gazet obiegła wieść o śmiertelnym wypadku samochodowym Deana. 30 września 1955 roku Hollywood zapłakało nad utratą wschodzącej gwiazdy, która miała być nadzieją lepszego kina, nadzieją lepszego jutra.
Życie Wood płynęło dalej, nieprzerwanie przynosząc jej sukces za sukcesem. W końcu wyśpiewała swe marzenia, mogąc wystąpić w luźnej interpretacji historii Romea i Julii, czyli musicalu "West Side Story".
Po drodze wzięła ślub z amantem kina Robertem Wagnerem, z którym miała burzliwą więź. Para rozwiodła się, jednak po latach, w tym po drugim nieudanym małżeństwie Wood, z powrotem się zeszła. Był to bliski początek końca.
W 1979 roku artystkę doszły słuchy, że Sal Mineo, wracając z próby w teatrze, został napadnięty na ulicy i zamordowany z zimną krwią. Aktor był jedną z pierwszych osób w Hollywood, która otwarcie mówiła o swoim homoseksualizmie.
Dwa lata po tragedii Natalie Wood wybrała się na wczasy. Nie mogła przewidzieć tego, że właśnie wtedy śmierć zapuka do jej drzwi, wszak klątwa "Buntownika bez powodu" ciążyła także i na niej.
Śmierć na Oceanie Spokojnym
Pogoda 29 listopada 1981 roku nadawała się na wypad za miasto. Natalie Wood, chcąc uciec na weekend z prażonej słońcem Kalifornii, wsiadła na pokład eleganckiego jachtu "Splendour" i wraz z Wagnerem oraz przyjacielem Christopherem Walkenem wypłynęła na wody Pacyfiku.
To był dobry dzień, aby odpocząć od pracy i blasku fleszy. Zero zmartwień, sam relaks. Aktorzy zakotwiczyli łódź nieopodal skalistej wyspy Catalina. Wagner miał godzinami rozmawiać z Walkenem, zostawiając żonę samą sobie. Zegar tykał.
Pod wieczór Wagner zorientował się, że jego partnerka zniknęła; nie było jej ani na pokładzie, ani pod pokładem. Szyper, którego poinformowano o zaistniałej sytuacji, zrobił szybki rekonesans i odkrył, że z jachtu wyparowała także łódź ratunkowa. Jednostka momentalnie wzniosła alarm.
Noc spędzona na poszukiwaniu Wood nie przyniosła rezultatów. Bliscy wciąż żywili nadzieję, że niebawem aktorka odnajdzie się cała i zdrowa. Dopiero o poranku Wagnera i resztę "załogi" postawiła na nogi wiadomość o ciele dryfującym nieopodal łodzi. Niesione przez fale zwłoki kobiety odziane były w sam szlafrok i skarpetki. Natalie Wood nie żyła.
Koroner stwierdził, że 43-latka, która osierociła dwoje dzieci, zmarła w wyniku "prawdopodobnego utonięcia w oceanie", choć na jej rękach i noga znaleziono liczne siniaki. Wyniki sekcji zwłok budziły niemałe wątpliwości, które co jakiś czas podsycane były raportami z trwającego śledztwa.
Śledczym udało się wówczas ustalić, że Wood razem z mężem i paroma innymi osobami opuścili przed zmierzchem jacht i udali się na kolację do restauracji na Catalinie. Upojeni alkoholem mieli wrócić na pokład przed północą.
Wagner zapewniał, że jego partnerka poszła potem do kajuty, gdyż zmorzył ją sen. Gwiazdor po długim czasie spędzonym w towarzystwie Walkena postanowił w pewnym momencie dołączyć do ukochanej, jednak nie zastał jej w łóżku. Dalsze losy zdawały się być już wszystkim dobrze znane. Uznano, że aktorka, będąc w stanie nietrzeźwości, wypadła przypadkiem przez burtę.
3 grudnia na cmentarzu w Los Angeles odbył się jej pogrzeb, który na bieżąco relacjonowały media. Następnego dnia w prasie można było znaleźć zdjęcia Wagnera, który ze łzami w oczach czule całował trumnę z ciałem zmarłej kochanki. Sprawa śmierci Natalie Wood po kilku miesiącach odeszła w zapomnienie, by w 2011 roku powrócić ze zdwojoną siłą.
Tegoż roku Departament Szeryfa Hrabstwa Los Angeles wznowił śledztwo, twierdząc, że w sprawie pojawiły się nowe głosy świadków. W 2018 roku podczas konferencji prasowej kapitan Christopher Bergner z wydziału zabójstw przedstawił uaktualniony harmonogram ostatnich godzin życia damy Hollywood.
Świadkowie, którzy w momencie zaginięcia Wood znajdowali się w pobliżu jachtu należącego do gwiazd, wspominali gwałtowną kłótnię małżonków, a następnie wołanie aktorki o pomoc. Śledczy wyrazili również zainteresowanie rozmową ze wciąż żyjącym 91-letnim Robertem Wagnerem. W wyniku całego zajścia w akcie zgonu Wood zmieniono treść zapisu mówiącego o przyczynie jej śmierci. "Utonięcie i inne nieokreślone czynniki" – poprawiono.
W wywiadzie z 1997 roku Christopher Walken powiedział, że Natalie zwierzyła mu się, iż nie umie pływać. – Ludzie, którzy są przekonani, że było w tym coś więcej niż to, co wykazało śledztwo, nigdy nie będą zadowoleni z prawdy, ponieważ prawda jest taka, że nie ma w niej żadnego drugiego dnia – wyjaśnił zdobywca Oscara za "Łowcę jeleni".
W książce zatytułowanej "Goodbye Natalie, Goodbye Splendour" Dennis Davern, kapitan jachtu Natalie Wood, zdradził, że Wagner miał być zazdrosny o relację żony z Walkenem, a napięcie między nimi czuć było na kilometr. Przed śmiercią aktorka zagrała z przyjacielem męża w thrillerze science fiction "Burza mózgów", co zrodziło plotki o ich rzekomym romansie.
Śmierć nie jest jedyną tragicznym elementem życiorysu Natalie Wood. W 1955 roku artystka została brutalnie zgwałcona. W szpitalu nie podała nazwiska sprawcy, jednak już wtedy mówiono, że gwałcicielem miał być starszy od niej o 20 lat Kirk Douglas. Lana Wood, siostra zmarłej, potwierdziła tę pogłoskę w książce biograficznej o Natalie.
Do ataku miało dojść w Chateau Marmont w Los Angeles, gdzie raczkująca w branży aktorka spotkała się ze swoim idolem.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut