"Mamy już pół miliona zgonów w 2021. To 40 tys. więcej niż w roku poprzednim" – przekazał Rafał Mundry, powołując się na dane rządu. Tymczasem, od początku pandemii z powodu koronawirusa zmarło 94 tysięcy pacjentów. Profesor Włodzimierz Gut tłumaczy w rozmowie z naTemat, co jest główną przyczyną tylu śmierci.
W ciągu 2021 roku rządzący odnotowali aż pół miliona zgonów. Jest to wzrost o 40 tysięcy w stosunku do poprzedniego roku
W rozmowie z naTemat profesor Gut prognozował, że w przyszłym roku sytuacja może się poprawić. Największym problemem jest jednak zbyt późne korzystanie z pomocy medycznej
– Bardziej niepokojące jest to, że nie umiemy się pozbyć koronawirusa – wytłumaczył
Pół miliona zgonów w 2021 roku. Ekspert tłumaczy przyczyny
"Mamy już pół miliona zgonów w 2021. Na ten moment o 40 tys. więcej niż w roku poprzednim, a jeszcze został ten tydzień. Fala zaczyna delikatnie opadać. Szacunek na cały rok to 505-515 tysięcy" – przekazał Rafał Mundry.
Od początku pandemii zaś z powodu koronawirusa zmarło 94 365 Polaków. Na całym świecie zmarło 5,41 miliona pacjentów.
Profesor Włodzimierz Gut w rozmowie z naTemat tłumaczył, że główną przyczyną tylu zgonów w Polsce jest zbyt późne zgłaszanie się do lekarza lub szpitala. – Jeśli ktoś opóźnia kontakt z lekarzem lub szpitalem to sam doprowadza do sytuacji bez wyjścia – wyjaśnił.
W przypadku zmarłych z powodu COVID-19 wskazał, że liczby nie są aż tak dramatyczne. – Dla Polski to około 3 proc. osób, które miały kontakt z koronawirusem, ale to nie jest najbardziej zabójczy wirus świata – ocenił, podkreślając, że sytuacja i tak jest bardzo niepokojąca.
"Gdyby ci ludzie trafili wcześniej do lekarzy, byłaby dla nich szansa"
Ekspert zwrócił także uwagę na inny, równie ważny czynnik. – Bardziej niepokojące jest to, że nie umiemy się pozbyć koronawirusa. Doszło do poważnego rozwarstwienia zarówno w skali światowej, jak i w poszczególnych krajach – dodał.
Biolog przyznał, że w Polsce mogliśmy uniknąć części zgonów z powodu samego koronawirusa. – Gdyby ci ludzie trafili wcześniej do lekarzy, byłaby dla nich szansa. Część osób jednak początkowo uważa, że to przeziębienie. Inni nie wierzą, że koronawirus w ogóle istnieje – wymieniał.
Opóźnianie korzystania z pomocy medycznej znacznie utrudnia proces leczenia także w przypadku zakażenia COVID-19. – Niektórzy się łudzą, że pomoże leczenie przeciwwirusowe. Ale to leczenie ma sens tylko w pierwszych fazach zakażenia. Później wszystko zależy od odpowiedzi organizmu – wyjaśnił.
"Problemem staje się nasze zachowanie"
Kolejnym problemem jest nieprzestrzeganie restrykcji i zasad bezpieczeństwa przez część Polaków. Jak podkreślił ekspert, ścisłe przestrzeganie obostrzeń pozwala nawet uniknąć zakażenia, a co za tym idzie, ryzyka zgonu.
– Delta miała być straszna i teraz Omikron ma być straszny. Każdy nowy wariant, wchodząc w populacje, dzięki ludziom jest roznoszony lub wyhamowany. Problemem staje się nasze zachowanie i niestosowanie reguł. Wymuszanie ich przestrzegania różnie się udaje – tłumaczył.
– O ile zasady bezpieczeństwa pozwalają zredukować szansę na zakażenie, to opóźnianie kontaktu z lekarzem sprawia, że dłużej roznosimy wirusa i zwiększamy jego zakaźność – zaznaczył.
Jak podkreślił wirusolog, początek roku pod względem walki z wirusem był wyjątkowo obiecujący. – Początki były wesołe. Niektórzy nawet wyprzedzali wyścig po szczepionkę, jak tylko mogli. W każdym kraju ostatecznie osiągnięto limit chętnych i tu zaczął się problem – ocenił.
Według profesora Guta w przyszłym roku możemy spodziewać się spadku liczby zgonów. – W sposób naturalny liczba zgonów się zmniejszy. Trochę ponad 50 proc. populacji nabyło odporność przez szczepienia. Druga grupa to kilka ładnych milionów osób uodpornionych w sposób naturalny – prognozował.
Spytaliśmy, czy do wzrostu liczby zgonów w 2021 roku mogły przyczynić się problemy systemu ochrony zdrowia. Mowa o wielogodzinnym oczekiwaniu na karetkę lub przyjęcie do szpitala, a także problem z dostępem do planowanych zabiegów.
– Wszelkie problemy i opóźnienia w udzielaniu pomocy nie działają na korzyść pacjenta. Tutaj większą szkodę robią jednak osoby, które zbyt późno zgłaszają się do lekarza – podał.
Kolejnym problemem są braki kadrowe. – Lekarze nie mnożą się jak króliki. Jeśli jeden z nich jest skierowany do placówki covidowej, to na innym oddziale go nie będzie – wskazał.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut