
Witany jak gwiazda – w idealnie skrojonym garniturze przy dźwiękach znanych z "Ojca chrzestnego" – były gangster, Andrzej Zieliński ps. Słowik, zasiada w czerwonym fotelu ze złotymi wykończeniami. Scena groteskowa, ale prawdziwa. "Każdy zasługuje na drugą szansę" – pada w odpowiedzi na zarzut "plucia ofiarom mafiosa w twarz". Ofiarom, które wciąż pamiętają bezwzględność mafii pruszkowskiej pod rządami "Słowika".
Nie ma m wyrzutów sumienia, a wręcz czuję się ofiarą choreg o systemu, w którym przyszło mi urodzić się i żyć. (…) Gdy dzisiaj o tym myślę, to widzę w tym rękę opatrzności, wolę Boga, który pokierował moim życiem w taki, a nie inny sposób. Po latach wielki żal i rozgoryczenie ustąpiły wdzięczności.
Zabierając coś, Bóg dał mi w zamian siłę i wiarę w siebie, zetknął z prawymi ludźmi, których być może nie dane byłoby mi poznać. Nauczył mnie sprawiedliwości. Czyniąc mnie przestępcą, dał mi jednocześnie dar rozpoznawania krzywdy ludzkiej i bycia sprawiedliwym.
Pozdrowienia od Słowika
Historia, która rozpoczęła ten tekst, to wspomnienia mężczyzny, który podzielił się nimi z dziennikarzem Krzysztofem Stanowskim. Ten odczytał list w odcinku specjalnym cyklu "Dziennikarskie zero", który zrealizował z powodu wzburzenia promowaniem Andrzeja Zielińskiego ps. "Słowik" przez pięściarza Marcina Najmana.Łamali kości
– Kiedy ktoś nie chciał się podporządkować ich działaniom, stosowali przemoc fizyczną. Brali bejsbole, okładali ludzi, łamali kości, a ewidentnie zdarzały się również przypadki zlecenia zabójstw. Co prawda sam "Słowik" nie był nigdy skazany za tego typu przestępstwo, ale rzeczy, które zostały im procesowo udowodnione, to jest tylko niewielka część tego, co popełnili w swoim życiu – mówi gen. Adam Rapacki.Ja się wtedy strasznie bałam
Wszystko działo się w nocy. Rodzina spała w swoich pokojach na piętrze domu, na parterze spał duży pies, który nawet nie zawarczał, dlatego po wszystkim zastanawiali się, czy ci, którzy weszli do środka, może w jakiś sposób go nie uśpili. Bo to, że weszli – i to garażem – było pewne.Cud, że nikomu nic się nie stało
"To będzie pierwszy raz, jak wyciągnę prywatę na swój profil na Twitterze. Lata 90., miałem 3 lata, tę historię znam tylko z opowieści rodziców. Mój tata od czasów okrągłego stołu prowadził legalny biznes: budowa hal, domów, osiedli, handel materiałami budowlanymi, nieruchomości" – tak zaczyna się opowieść kolejnej osoby, która postanowiła podzielić się trudnymi doświadczeniami swojej rodziny po występie "Słowika" u boku Najmana.To było dosyć traumatyczne
Policja była wszędzie. Chwilę wcześniej doszło do strzelaniny. Gangsterzy chcieli przejąć hurtownię z tekstyliami. Zginął przypadkowy człowiek. Wracał do domu z pracy. Z pracy wracał też ojciec Miłosza, ale tego dnia spóźnił się na pociąg. Na całe szczęście... – Tata wrócił blady do domu, mówiąc, że uniknął śmierci – przyznaje Miłosz.Ludzie się tym raczej szczycili
– Były to czasy, kiedy mafia się rodziła i rządziła. Często padały zdania: "mam wujka w Pruszkowie". Kogokolwiek byś nie spotkała, to każdy mówił, że zna kogoś z mafii. Pewnie ze 100 osób podkreślało, że "Masa" to ich wujek. Wszystko po to, żeby mieć jakieś plecy – wspomina Adam, który dorastał w Piastowie.Wszyscy wiedzieli – nawet gówniarze na podwórku – kto jest mafijny, a kto nie, który policjant jest opłacony. Wiadomo też było, które ulice są zakazanymi rewirami, bo kręcą się tam ci, którzy trzymają z Pruszkowem.
To były persony. Każdy znał tych bossów, ich podstawowe ksywy, każdy wiedział, jak wyglądają. Nawet po latach to było bardzo ciekawe, kiedy "Parasol" wyszedł z więzienia i zaczął nalewać piwo w knajpie, którą otworzył.
Poszkodowanymi byli normalni ludzie
Takich historii było znacznie więcej, ale wiele osób dziś woli o nich nie wspominać. Ludzie tracili majątki, lokale, samochody, biznesy – to, co niejednokrotnie było jedynym źródłem utrzymania rodziny.Jeśli byli skazywani, to za twardo udowodnione przestępstwa i tylko za niewielką ich część. Zakładam, że tych, których nigdy im nie udowodniliśmy, jest zdecydowanie więcej. Tym bardziej, że w tamtych latach, kiedy mieliśmy jeszcze bardzo ograniczone możliwości działania, także prawne, więc nasza skuteczność nie była taka, jaka byśmy chcieli.
