
Reklama.
Cezary Gmyz rozważa pozwanie Doroty Brejzy i Krzysztofa Brejzy
Podczas posiedzenia senackiej komisji Brejzowie zeznali, że w 2019 roku Cezary Gmyz miał posługiwać się danymi o konkretnych połączeniach telefonicznych wykonywanych przez Krzysztofa Brejzę.– Gmyz wskazywał konkretne połączenia i daty. Było to też złamanie tajemnicy adwokackiej, bo rzecz działa się w związku ze sporem sądowym z Jarosławem Kaczyńskim dotyczącym jego relacji ze spółką Srebrna. W tym czasie rozmawialiśmy o strategii procesowej – zeznał senator Koalicji Obywatelskiej.
W rozmowie z serwisem Press.pl korespondent TVP wskazał, że skonsultuje się z prawnikami w sprawie pozwania Brejzów. – Twierdzenie, że pozyskałem informacje z Pegasusa, jest śmieszne. Do tej sprawy nie trzeba było pozyskiwać żadnych informacji z Pegasusa – zadeklarował.
Dorota Brejza: Niczego się nie obawiam, bo wiem, co mówię
– To już decyzja pana Cezarego Gmyza, co zrobi z tą sytuacją. Ja powiedziałam, że pan Gmyz wykazywał wiedzę na temat połączeń, które mój mąż wykonywał w określonym czasie. Na tym się zaczyna i kończy moja wypowiedź – powiedziała dla naTemat pełnomocniczka Krzysztofa Brejzy.Czytaj także: Dorota Brejza: O tym, że to PiS zaatakował nas Pegasusem, wiem od Samuela Pereiry [WYWIAD]
– Jest to zbieżne z historią inwigilacji mojego męża Pegasusem – przypomniała.
Spytaliśmy, czy Dorota Brejza obawia się ewentualnego pozwu ze strony korespondenta TVP. – Niczego się nie obawiam, bo wiem, co mówię. Pan Cezary Gmyz odnosi się do sprawy, którą przegrał przed sądem w trybie wyborczym – skomentowała.
Jak podkreśla Brejza, pomimo postanowienia sądu, Gmyz nie opublikował sprostowania ani nie zaprzestał publikowania twierdzeń o związkach Krzysztofa Brejzy z "Sokiem z Buraka".
Czytaj także: Dorota Brejza o ataku Pegasusem: To przykre, w jakich momentach służby były z nami [PODCAST]
– Pan Gmyz chce mnie pozywać w sytuacji, gdy on sam nie wykonał postanowienia sądu. Jest to kuriozalna sytuacja – oceniła.
W rozmowie z serwisem Press.pl korespondent TVP zadeklarował, że zwycięstwo w sądzie było dla niego niemal niemożliwe przez wzgląd na ekspresowy tryb procedowania sprawy.
– Tryb wyborczy to szybka ścieżka dochodzenia prawdy przy publikowaniu w okresie kampanii wyborczej nieprawdziwych twierdzeń – powiedziała Dorota Brejza. – Trzeba wyjść od tego, że trzeba mówić prawdę. Jak się mówi prawdę, to się nie naraża na tryb wyborczy – dodała.
Czytaj także: "Alarmy bombowe" z telefonu Doroty Brejzy. "Mam nadzieję, że policja wyjaśni rzetelnie sprawę"
– Minęło 2,5 roku, a ja wciąż jestem na etapie egzekwowania na drodze sądowej publikacji sprostowania. Z jednej strony ten człowiek lekceważy prawomocne orzeczenia, a z drugiej, sam grozi mi drogą sądową – wskazała.
Jak zadeklarowała adwokatka, gdy publicysta dowiedział się o rozpoczęciu sądowego egzekwowania sprostowania, zaczął usuwać wpisy na Twitterze, w których przedstawiał tezy o powiązaniach Brejzy z "Sokiem z Buraka".
– On miał sądowy zakaz powtarzania pomawiających twierdzeń – przypomniała – Gdy wszczęłam sprawę egzekucyjną, Gmyz pokasował wpisy, a w pismach procesowych kwestionował, by cokolwiek napisał – wyjaśniła.
W rozmowie z serwisem Press.pl Gmyz przekonywał, że do przygotowania materiału z 2019 roku nie potrzebował informacji z Pegasusa. – Od początku do końca twierdzę, że pan Gmyz ma wiedzę o połączeniach mojego męża. Ja nie wiem, skąd on miał tę wiedzę. W tym czasie mój mąż był inwigilowany Pegasusem i to jest fakt – zadeklarowała.
– To, że Cezary Gmyz wykazywał taką wiedzę, udowodniłam w nagraniu, które opublikowałam. Mam jeszcze szersze nagranie, w którym wypowiada się jego pełnomocniczka, podając jeszcze dokładniejsze daty. Nie chcę tego publikować, bo nie chcę tego robić kobiecie i adwokatce – powiedziała.
Czytaj także: